Większość komentatorów, a także pierwsze sondaże, jako zwycięzcę debaty wskazują Tuska. Zwracają uwagę na gorącą temperaturę debaty, oraz że Tusk był w lepszej formie. Sam premier po debacie ocenił, że to on jest jej zwycięzcą; zdaniem Tuska, "wygrała Polska". Politycy PiS podkreślają, że niesmak pozostawia postawa, wyjątkowo aktywnej, publiczności Platformy zgromadzonej w studiu. Po debacie J.Kaczyński stwierdził, że koalicja PiS i PO, przy postawie prezentowanej przez Tuska, jest mało prawdopodobna po wyborach. - Powtarzam, Donald Tusk jest najwyraźniej nastawiony na sojusz z LiD. Są tacy, którzy twierdzą, że ten sojusz jest już w istocie zawarty - powiedział premier na konferencji prasowej. Jak zaznaczył, nie ma na to "dowodów wprost, ale dowodów pośrednich jest wiele". Podczas debaty Tusk pytany o możliwe koalicje odpowiadał: - Gdybym chciał ją tworzyć z LiD-em, przeciw PiS-owi, to zrobiłbym ją zamiast wyborów. - Tymczasem to pan zaprosił do koalicji Leppera i Giertycha - zwrócił się do premiera. Piątkowe starcie J.Kaczyński-Tusk miało podobną formułę do debaty, sprzed niemal dwóch tygodni, między premierem a byłym prezydentem Aleksandrem Kwaśniewskim. Odbyła się ona w tym samym studio, pytania zadawali ci sami dziennikarze - Joanna Wrześniewska-Zygier - o gospodarkę, Monika Olejnik - o politykę zagraniczną i Krzysztof Skowroński - o sprawy krajowe. Piątkowa debata różniła się od poprzedniej m.in. tym, że w każdej rundzie prowadzący dziennikarze zadawali po dwa, a nie, jak poprzednio, po trzy pytania. Dzięki temu politycy mieli więcej czasu na bezpośrednie starcia. Kolejną różnicą było zdecydowanie bardziej aktywne zachowanie publiczności zgromadzonej w studiu. Powyborcze koalicje, miłość do kraju, walka z korupcją i "tanie państwo" - to główne wątki części debaty dotyczącej spraw krajowych. Tusk mówił o stworzeniu takiej ojczyzny, gdzie "nawet pan prezes Kaczyński wreszcie dobrze się poczuje". Premier - że chce "dobrego rządu ludzi dobrej woli" i budowy Polski patriotycznej, gdzie będą szanowane wartości. Premier mówił; - który będzie spokojnie kontynuował politykę przemian, przebudowy państwa - bo to jest bezwzględnie potrzebne - politykę prospołeczną. - Taką politykę rozpoczęliśmy i taką politykę chcemy z całą konsekwencją budować - dodał. Deklarował, że PiS jest otwarty na rozmowy o koalicji "konstytucyjnej" z PO - która doprowadziłaby do zmian w konstytucji - ale pod jednym warunkiem - że Tusk złoży wyraźne oświadczenie - "nigdy z LiD-em". Jak dodał, jeśli Tusk nie złoży takiego oświadczenia, to znaczy, że "ma już układ z LiD-em". Pytał też Tuska o jego stosunek do ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobro i szefa CBA Mariusza Kamińskiego, którzy - zdaniem premiera - są swego rodzaju symbolami. - Czy powinni pozostać na stanowiskach - dopytywał premier. Szef PO odparł, że chciałby, aby Ziobro na serio zajął się walką z korupcją, a nie wyłącznie konferencjami prasowymi. Ironizował, że CBA wykryło dwa razy mniej realnych afer niż Kamiński i Ziobro zorganizowali konferencji prasowych. Premier zarzucił Tuskowi, że to z powodu jego ambicji nie doszło do koalicji PO-PiS i dlatego PiS musiał tworzyć rząd z Samoobroną i LPR. Tusk odparł: - Ta sprawa koalicji leży mi do dzisiaj na sercu. Mówi pan nieprawdę, nie pierwszy raz w tym programie, nie pierwszy raz jak został pan prezesem Rady Ministrów. Odpowiadając na pytanie Tuska, czemu w budżecie państwa na 2008 r. zarezerwowano 300 mln zł na kancelarie premiera i prezydenta Kaczyński stwierdził, że PiS prowadzi politykę taniego państwa. W ocenie Kaczyńskiego, polityka PiS spowoduje, że w przyszłym roku Polacy zapłacą o 31 mld zł mniej podatków. W części debaty na temat polityki zagranicznej Tusk zarzucił szefowi rządu, że relacje Polski z Niemcami i Rosją po rządach PiS są najgorsze w ostatnich 16 latach. Oskarżył także ekipę J. Kaczyńskiego o nieudolną politykę wobec USA. Premier nie zgodził się z tymi zarzutami. Jak mówił, dzięki kontaktom z USA staliśmy się państwem zauważanym, a stosunki z Berlinem, w których jedyną kwestią sporną jest sprawa przesiedlonych, są zupełnie dobre. Szef rządu podkreślił, że z Berlinem są zupełnie normalne stosunki w różnych dziedzinach. Dodał, że jest jeden spór, zupełnie oczywisty z polskiego punktu widzenia, chociaż "pan Donald go nie zauważa", to jest spór o przesiedlonych. - To jest spór, który rzeczywiście widzimy bardzo różnie. Pan przyjmował panią Steinbach, która jest osobą o nastawieniu całkowicie skrajnie antypolskim - zarzucił premier. Tusk ripostował: - Dlaczego pan kłamie. I przypomniał, że jedynie uczestniczył w debacie ze Steinbach, zorganizowanej przez "Rzeczpospolitą". Lider Platformy zarzucił premierowi "zdolność do upokarzania i dzielenia całych grup ludzi". - Jest mi wstyd, kiedy premier polskiego rządu sugeruje, że istnieją w Polsce miasta, które nie są w pełni polskie - powiedział Tusk. J.Kaczyński obiecał, że rząd chce sprawę przesiedlonych "załatwić jednoznacznie" i załatwia zarówno w stosunkach wewnętrznych, jak i w stosunkach z Niemcami, gdzie twardo te kwestie przedstawiamy. - Doprowadzimy, że to zostanie w końcu jednoznacznie załatwione - zadeklarował premier. W ocenie lidera PO, dzisiejsze realne problemy polskiej polityki zagranicznej, takie jak Irak, nierozwiązana sprawa tarczy antyrakietowej, to problem "nieudolnej polityki tej ekipy wobec Stanów Zjednoczonych". Polskie wojska nadal są obecne w Iraku; - dezercja jest najgorszym i najgłupszym rozwiązaniem - odparł na to premier. - Myśmy dzięki temu w Stanach Zjednoczonych bardzo wiele zyskali. Staliśmy się narodem i państwem zauważanym - dodał. Premier ocenił, że USA to "dziś jedyne państwo", które w trudnych sytuacjach, jakie już się zdarzały, "może nam pomóc". - Potrzebujemy po prostu tego sojuszu i w imię tego, tam w dalszym ciągu, mimo tej trudnej sytuacji, jesteśmy. Dlatego, że Polacy nigdy w historii nie byli dezerterami, nie byli tchórzami - podkreślił. - Ja nie mówię o żadnej dezercji. Czy pan wie, że będziemy jedną z ostatnich i najliczniejszych grup w Iraku? Gdzie są wizy, gdzie jest interes? Wie pan, że prawie miliard złotych zapłaciliśmy za naszą obecność w Iraku? - ripostował Tusk. Jak ocenił, szefowa MSZ Anna Fotyga ponosi odpowiedzialność za "wstyd, jaki za polski rząd odczuwają Polacy przez ostatnie dwa lata w kraju i za granicą". Premier odparł, że w przyszłym rządzie Fotyga będzie ministrem, "jeśli będzie chciała". W części dotyczącej gospodarki Kaczyński powiedział, że metodą zapobiegania wyjazdom Polaków jest wzrost gospodarczy i rozwój świadczeń społecznych. Według Tuska, trzeba zbudować gospodarkę na wzór Wielkiej Brytanii lub Irlandii. Pierwsze pytanie w gospodarczej części debaty dotyczyło tego, że połowa Polaków żyje poniżej minimum socjalnego i co zrobić, żeby ludzie nie musieli wyjeżdżać za granicę. Według premiera, należy zapobiec powrotowi do polityki nastawionej na interesy najlepiej usytuowanych, która doprowadziła kiedyś do masowego bezrobocia. Zaznaczył, że trzeba "odrzucić politykę liberalną". - Słyszeliśmy już dwa lata temu o tym podziale na Polskę solidarną i Polskę liberalną. Panie premierze, w ciągu tych dwóch lat, kiedy rządzicie, blisko 2 miliony Polaków wybrało liberalną gospodarkę, niestety nie u nas - odpowiadał Tusk. Według lidera PO, Polacy zawsze uciekali od socjalizmu do liberalizmu i uciekają od gospodarki spętanej przepisami. Według niego, aby Polacy nie wyjeżdżali, "wystarczy zbudować gospodarkę na takich zasadach, na jakich funkcjonuje w Wlk. Brytanii czy Irlandii". Tusk z kolei zapytał premiera, czy wie, ile obecnie wynosi pensja pielęgniarki. Pytał też, o ile wzrosły w ostatnim czasie ceny podstawowych towarów m.in. chleba, ziemniaków, kurczaków, gazu ziemnego, benzyny, ponieważ - jak powiedział - dla niego gospodarka to "portfele zwykłych ludzi". Z kolei J.Kaczyński pytał lidera PO, czy podtrzymuje swoje wcześniejsze słowa, iż słabością polityki jest ustępowanie naciskom i trzeba zreformować rolę związków zawodowych. - Pan dzisiaj, panie Jarosławie nie jest symbolem dialogu z grupami społecznymi. Wręcz przeciwnie, pańska władza stała się dialogiem buty i arogancji wobec słabych grup, to nie jest sztuka ustępować najsilniejszym związkom zawodowym. Prawdziwą sztuką jest rozmawiać z każdym, a szczególnie tym bezdomnym (...) słabym człowiekiem - mówił lider PO. J.Kaczyński ripostował: - My nie mieliśmy żadnych demonstracji górniczych i to jest nasz sukces. My tolerowaliśmy przez wiele tygodni demonstrację pielęgniarek, która uniemożliwiała normalną pracę w Kancelarii Premiera. To jest najlepszy dowód jak jesteśmy otwarci w takich sytuacjach. Publiczność zareagowała dezaprobatą po tych słowach premiera. - Przede wszystkim panie Donaldzie - kontynuował premier - myśmy ogromnie zwiększyli wydatki na służbę zdrowia o 7 mld zł w tym roku i o 11 mld zł w przyszłym nikt inny przedtem niczego takiego nie zrobił - podkreślił premier. Tusk w pewnym momencie przypomniał wydarzenie sprzed lat, kiedy to Jarosław Kaczyński, trzymając pistolet w dłoni, miał powiedzieć: "dla mnie ciebie zabić to jak splunąć". - Nie było takiego wydarzenia - odpowiedział premier. Już po debacie, na konferencji prasowej w siedzibie PiS, premier przyznał, że miał mały pistolet, ale podtrzymał, że to zdarzenie wyglądało inaczej. Wesołość publiczności w studio wzbudziła wymiana uwag o tym, w jaki sposób politycy powinni się do siebie zwracać: - Panie Donaldzie (...) właśnie nie wiem panie Donaldku, Donalduniu - mówił J.Kaczyński. - Panie Jareczku, ja bym wiedział jak zdrobnić - odpowiadał szef PO. - No tak rzeczywiście w moim przypadku to jest łatwiejsze - przyznał premier. - Donku - podpowiedział Tusk. - No więc dobrze, panie Donku - przystał J.Kaczyński, ale po chwili powrócił do określenia: "Panie Donaldzie". W ocenie szefa LPR Romana Giertycha, debatę stosunkiem 90 do 10 wygrał Tusk. - Mamy do czynienia pewnie ze zmianą lidera i to poważną - zaznaczył. Politycy Samoobrony i PSL uważają, że zwyciężył Tusk. - 60 do 40 dla Tuska - ocenił Jan Bury (PSL). Aleksander Kwaśniewski stwierdził jedynie, że Tusk na debacie nie stracił. Grzegorz Napieralski (SLD) uznał piątkowe starcie "za pierwszą turę rozmów koalicyjnych PiS i PO". Zdaniem prof. Ireneusza Krzemińskiego, piątkowa debata była bardziej merytoryczna, niż J.Kaczyńskiego z Kwaśniewskim. Prof. Kazimierz Kik uważa, że Tusk znokautował premiera. - Praktycznie rzecz biorąc to była gra do jednej bramki. To nie było zwycięstwo, to był nokaut - ocenił. - To, co było "leitmotivem" Tuska, to pokazanie, że on stoi po stronie zwyczajnych Polaków. Wepchnięcie Kaczyńskiego w bycie establishmentem: że premier, nie wie co to są autostrady, sam ich nie budował, pytanie "gdzie są mieszkania?", że kurczaki są drogie - to wszystko ma świadczyć, że Kaczyński jest nie z tego świata, że jeździ w kolumnach pełnych BOR-owców - powiedział z kolei politolog dr Marek Migalski.