- Niemcy jak ten najwyższy koszykarz przechwytują wszystkie piłki - żartuje prof. Jerzy Hołowiecki, szef katowickiej kliniki hematologii i transplantacji szpiku, która w czwartek obchodziła 10 rocznicę przeszczepu od dawcy niespokrewnionego. Urszula Jaworska, historyczna pacjentka, czuje się świetnie, tryska energią. Urszula, której szpik podarowała 47 -letnia Holenderka, teraz pomaga innym prowadząc jeden z polskich rejestrów dawców szpiku. - W ubiegłym roku udało nam się przebadać 1000 dawców. To wciąż za mało. Ale sami musimy się starać o pieniądze - wyjaśnia. Mimo to polscy dawcy uratowali życie 41 osobom z całego świata, w tym z Włoch i Stanów Zjednoczonych oraz oczywiście Polakom. Gdyby polskich dawców było więcej można by skutecznie ograniczyć koszty zabiegów, bowiem większość środków pochłania sprowadzenie szpiku, a przedtem zbadanie go. Liczba transplantacji stale jednak rośnie. Na początku lat 90. przeprowadzano ich kilka rocznie. Teraz ponad 200. - Liczby wciąż nie satysfakcjonują. Chcielibyśmy operacji robić więcej - mówi prof. Hołowiecki. - Jak wynika jednak z profesjonalnych analiz statystyka przekłada się na poziom finansowania opieki zdrowotnej. Im jest ona wyższa tym więcej zabiegów.