Były prezes PKN Orlen Daniel Obajtek zdementował doniesienia o tym, że przebywa obecnie za granicą. Choć nie skorzystał z zaproszenia i nie przyjechał do warszawskiego studia, zapewnił, że obecnie przebywa w swoim domu w Małopolsce. - Ja już słyszałem, że mam bilokację, że jestem w sześciu krajach, w tym w Arabii Saudyjskiej. To totalne bzdury. Niedawno publikowałem zdjęcia, jeżdżąc na rowerze na wybrzeżu. Przemieszczam się, odwiedzam rodzinę, również za granicą, nadrabiam zaległości. Na co dzień jestem w Polsce - stwierdził. - Ja jestem śledzony, jestem inwigilowany. Zarówno ja i moi znajomi. Nie będę diagnozował, kto mnie śledzi, trudno, żebym to oceniał. Czuję się zagrożony - powiedział w rozmowie z Bogdanem Rymanowskim w Radiu Zet. Daniel Obajtek: Jestem bardzo niewygodny Podkreślił, że posiada wiele informacji na temat sytuacji w PKN Orlen. - Ten koncern, który był kiedyś zarządzany, gdzie praktycznie w ogóle nie mieliśmy zysków, gdzie był zarządzany przez ludzi, którzy doskonale wiedzieli o mafiach paliwowych, vatowskich i innych. Ten koncern wraca, ci ludzie wracają. Ja posiadam dużą wiedzę w tym zakresie, dlatego jestem bardzo niewygodny - tłumaczył. - Jeżeli pod moim domem ktoś non stop stoi z aparatem, jeżeli ktoś jeździ za mną... Jak ja mam stwierdzić, przez kogo jestem śledzony? Nie jestem organem ścigania, żebym kogoś zatrzymał, wylegitymował. Ja nie wiem przez kogo, ale to jest fakt - stwierdził. Podkreślił, że w czasie, gdy pełnił ważne funkcje, zawsze "zajmowały się nim służby". - Jeśli to są służby, to nie widzę tutaj nic dziwnego i wcale bym się tym nie martwił - dodał. Zdaniem Daniela Obajtka zarzuty, który są kierowane w jego stronę przez nową ekipę rządząca "to fikcja". Daniel Obajtek: Nie inwigilowałem posłów opozycji Były prezes Orlenu odniósł się do doniesień dotyczących śledzenia posłów opozycji. i śledzenia posłów opozycji przez opłaconego detektywa. - Nie inwigilowałem żadnych posłów opozycji. Nie byli dla mnie absolutnie istotni w tym zakresie. To totalna bzdura. Zajmowałem się zarządzaniem i budowaniem naszego championa narodowego, jakim jest Orlen - mówił. - Pan premier machał jakimiś kartkami papieru. To była firma, która w weekendy mnie chroniła, a nie inwigilowała kogoś. Ja nie zlecałem robienia żadnych zdjęć politykom opozycji (...) Jeżeli firma robiła jakiekolwiek rozpoznanie, to było to związane z gospodarczymi rzeczami. Nie wiem komu zrobili czy nie zrobili zdjęcia. Ja się tym nie zajmowałem, zajmowałem się sprawami biznesowymi. Nie było zlecenia na żadnych posłów - podkreślił. *** Bądź na bieżąco i zostań jednym z ponad 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!