"Ochrona dzieci przed krzywdą jest ważniejsza niż prawo do anonimowości dla pedofilów" - powiedział minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro.Dane sprawców są już dostępne w powstałym w październiku 2017 r. rejestrze na stronie Biuletynu Informacji Publicznej MS. Składa się on z dwóch części: ogólnodostępnej (rejestr publiczny) i z dostępem ograniczonym, z którego mają korzystać przedstawiciele organów ścigania i wymiaru sprawiedliwości, a także instytucji zajmujących się opieką nad dziećmi. W części ogólnodostępnej są imiona i nazwiska oraz fotografie prawie 800 skazanych prawomocnie pedofilów, którzy dopuścili się gwałtów na dzieciach poniżej 15. roku życia, a także pedofilów-recydywistów oraz sprawców gwałtów ze szczególnym okrucieństwem - których wyroki nie uległy zatarciu. Są tam też dane o miejscowościach, w jakich te osoby przebywają oraz o rodzaju, dacie i miejscu przestępstwa; o ewentualnej przerwie w karze czy warunkowym zwolnieniu skazanego. Z tej części rejestru można korzystać bez konieczności logowania. Strona umożliwia wyszukiwanie danych po nazwisku albo nazwie miejscowości. "Ktoś, kto krzywdzi dzieci w niewyobrażalny sposób, odciskając piętno na całym ich późniejszym życiu, musi się liczyć z najsurowszymi konsekwencjami. Należy mu się wieloletni wyrok. Dlatego przygotowaliśmy zaostrzenie kodeksu karnego w tym zakresie, a w planach mamy kolejne zmiany w przepisach. Tacy przestępcy muszą się też liczyć z napiętnowaniem. Po wyjściu z więzienia powinni być pod stałą kontrolą" - podkreślił Ziobro w wypowiedzi dla PAP. "Mamy prawo wiedzieć, czy skazani za przestępstwa seksualne są naszymi sąsiadami, czy chcą pracować np. w szkole" - dodał minister. Jak mówił, obowiązkiem państwa jest chronić dzieci, a nie pedofilów. "Prawo do ochrony naszych dzieci stawiamy ponad anonimowość przestępców" - zaznaczył. Według ministra "z odrażającą seksualną przestępczością nie wystarczy walczyć, ale trzeba jej zapobiegać". "Rejestr jest sposobem na uniknięcie w przyszłości krzywdy ofiar. Zbyt wielu sprawców seksualnych przestępstw dokonuje ich bowiem ponownie po wyjściu na wolność. Dzięki upublicznieniu danych pedofilów będzie ich można skuteczniej kontrolować" - mówił Ziobro. "Wzorujemy się przy tym na rozwiązaniach amerykańskich, które w USA funkcjonują z powodzeniem" - dodał. Druga część rejestru - z ograniczonym dostępem, możliwym dla uprawnionych po zalogowaniu - zawiera ok. 3 tys. nazwisk (w tym także tych 800 z jawnej części). W tej części są także informacje o numerze PESEL skazanych, dokładne adresy ich zameldowania, a także faktycznego pobytu. Osoby ujęte w rejestrze mają pod groźbą kary aresztu obowiązek zawiadamiania policji o adresie, pod którym przebywają. Komisariaty policji mają zaś na bieżąco aktualizować te dane. Oprócz osób z rejestru ogólnodostępnego, w rejestrze o dostępie ograniczonym są sprawcy gwałtów na osobach w wieku 15-18 lat oraz - w przypadku przestępstw popełnionych po 1 października 2017 r. - wszyscy gwałciciele i pedofile, stręczyciele dzieci i skazani, którzy posługiwali się pornografią na szkodę nieletnich. Dyrektorzy szkół, a także organizatorzy wypoczynku czy zajęć dla dzieci są zobowiązani sprawdzać w tym rejestrze, czy osoby, które zamierzają zatrudnić, figurują w nim. Jeśli tak - nie będą ich mogli zatrudnić. Za niedopełnienie tego obowiązku grożą kary - od grzywny w wysokości co najmniej 1000 zł po karę aresztu. "Uprawnione osoby i instytucje w prosty sposób uzyskają dostęp do danych, zakładając konta na stronie rejestru. Jest to bezpłatne" - wyjaśnił odpowiedzialny za informatyzację wiceminister sprawiedliwości Michał Woś. Wprowadzenie rejestru to efekt przygotowanej przez Ministerstwo Sprawiedliwości i uchwalonej w maju 2016 r. ustawy o przeciwdziałaniu zagrożeniom przestępczością na tle seksualnym. Przyjęte wówczas zmiany zakładają także, że sądy muszą obligatoryjnie orzekać zakaz wykonywania zawodu i działalności związanej z wychowaniem, edukacją i opieką nad dziećmi wobec pedofilów. Dotąd mogły, ale nie musiały tego czynić. "To jeszcze jeden, bardzo ważny sposób, by chronić dzieci przed krzywdą. Taki obowiązek spoczywa na nas wszystkich" - mówi Ziobro. Formalnie rejestr funkcjonuje od października 2017 r. W części jawnej nazwiska sprawców nie znalazły się wcześniej, gdyż - zgodnie z przepisami - mogli oni występować do sądów z wnioskami o nieujawnianie ich danych. Sądy mogą bowiem w "szczególnie uzasadnionych przypadkach" orzekać, że dane skazanego nie trafią do rejestru. Chodzi np. o ochronę życia prywatnego lub inny ważny interes prywatny pokrzywdzonego albo jego najbliższych. W jawnym rejestrze są dane skazanych, którzy nie wystąpili z takimi wnioskami do sądów oraz tych, którzy je złożyli, a sądy ich nie uwzględniły. Co do rejestru z dostępem ograniczonym, najgroźniejsi sprawcy nie mogli złożyć wniosku do sądu - tak jak w przypadku części jawnej - o niezamieszczanie ich danych. Prawo dostępu do rejestru ograniczonego - gdzie będą wszystkie szczegółowe dane o skazanych - będą miały m.in.: sądy, prokuratorzy, policja i inne służby. Podmioty uprawnione będą musiały zarejestrować konto na stronie rejestru, aby zadać pytanie; wgląd do wszystkich danych będą zaś mieli przedstawiciele wymiaru sprawiedliwości i organów ścigania. Sprawcy będą figurować w rejestrze do zatarcia skazania, ułaskawienia czy amnestii. Na mocy ustawy policja prowadzi na swych stronach bieżąco uaktualnianą mapę przestępczości na tle seksualnym. Obrazuje ona poziom tej przestępczości w poszczególnych miejscowościach. W czasie prac legislacyjnych PO podkreślało, że rejestr publiczny może powodować stygmatyzację skazanych; mówiono też o zagrożeniu "retorsyjnymi zachowaniami" wobec sprawców. Opozycja bez rezultatu proponowała, by dostęp do tego rejestru odbywał się tylko na wniosek osoby zainteresowanej i pod kontrolą, np. w sądzie czy policji. Polskie Towarzystwo Seksuologiczne uznało, że rejestr publiczny nie stanowi skutecznego środka mającego przyczynić się do zmniejszenia zagrożenia przestępczością seksualną. Według RPO rejestr ten zmniejszy możliwości terapii przestępców seksualnych, bo - zdaniem Adama Bodnara - dla sprawców, których dane będą umieszczone w rejestrze, nie będzie perspektywy powrotu do społeczeństwa.