- Rozpoznawanie w sobie nawzajem ludzi uważam za najważniejsze, staram się promować ludzkie wartości - powiedział podczas krótkiej konferencji prasowej, po wylądowaniu w Warszawie. Pytany, czy jest bardziej przywódcą religijnym czy politykiem, Dalajlama zachęcił, by obserwować go uważnie podczas wizyty i samemu to ocenić. - W codziennych zajęciach 80 procent czasu i energii spędzam na medytacji i studiowaniu buddyjskiej filozofii. Po pierwsze uważam się za człowieka, po drugie uważam się za buddyjskiego mnicha - mówił. Zaznaczył, że zaufanie, jakie pokładają w nim Tybetańczycy, zobowiązuje go do promowania sprawy Tybetu. Dalajlama powiedział, że stara się doprowadzić do lepszego zrozumienia między różnymi tradycjami religijnymi i "nie ma to nic wspólnego z polityką". Proszony o przedstawienie stanowiska w sprawie Tybetu, powiedział, że jest ono niezmienne od 1973 r.: - Nie zabiegam o niepodległość, lecz o prawdziwą autonomię dla Tybetu, którą zapisano w chińskiej konstytucji. Mówił, że sytuacja w Tybecie pogarsza się z dnia na dzień, przez co cierpią Tybetańczycy, a chiński rząd naraża się na międzynarodową krytykę. Wyraził przekonanie, że zmiana polityki ChRL poprawiłaby jej wizerunek na świecie i w oczach Chińczyków z Tajwanu. Dalajlama podkreślał znaczenie wartości w polityce i ekonomii, ponieważ bez wartości polityka staje się brudna, a gospodarka prowadzi do podziałów między bogatymi i biednymi.