To będzie pierwszy poważny test z ekologii dla ekipy Donalda Tuska. Premier pokazał już, że jest wrażliwy na piękno przyrody i zapewne także na sankcje unijne, kiedy uratował przed asfaltem dolinę Rospudy. Teraz ma szansę, żeby przejść do historii jako obrońca Puszczy Białowieskiej. Wystarczy, że poprze obywatelski projekt ustawy nad którym w środę Sejm zaczyna prace. Ochrony Puszczy domaga się ćwierć miliona Polaków, którzy podpisali się pod nowym projektem ustawy. Znosi on weto gmin skutecznie blokujące dziś powstanie lub powiększenie parku narodowego. W poprzedniej kadencji weto radnych z Podlasia zablokowało powiększenie parku narodowego w Białowieży. Do radnych nie trafiły argumenty, że to jedna z najbardziej znanych na świecie polskich atrakcji, tak cenna, że wpisano ją na listę światowego dziedzictwa UNESCO. "Trochę celowo przedłużaliśmy prace w poprzedniej kadencji. Nie było dla tego projektu poparcia i nie chcieliśmy, żeby się zmarnował" - zapewnia Arkadiusz Litwiński z PO, wiceszef sejmowej komisji ochrony środowiska. Deklaruje, że Platforma poprze obywatelską ustawę i będzie namawiał kolegów z partii, żeby sprawę załatwić jak najszybciej. Bo jak mówi, już wiadomo, że o satysfakcjonujący wszystkich kompromis będzie trudno. Koalicjant PO niezmiennie powtarza, że trzeba się liczyć z głosem miejscowych mieszkańców. "Mamy już dużo parków narodowych, krajobrazowych i obszarów Natura 2000. Gminy mają z tego powodu problemy w rozwoju. Jeśli ma być ich więcej, to gminy powinny dostać w zamian subwencje" - targuje się szef klubu PSL Jan Bury. Platforma liczy, że jeśli PSL będzie bojkotował projekt, to poprze go Ruch Palikota, co wystarczy do uchwalenia. Najbliższe miesiące pokażą, czy Tusk obroni Puszczę, czy będzie jej grabarzem.