Nie każdy może jeździć nowym samochodem. I nie każdy musi. Oczywiście nie każdy też chce, ale nie oszukujmy się - nie każdy też może. Wiemy dobrze, jak wygląda park samochodów osobowych. Jesteśmy wciąż relatywnie ubożsi od zachodniej Europy, więc średni wiek samochodu nad Wisłą to ok. 13-15 lat. To się wciąż poprawia, stare samochody znikają, a pojawiają się coraz młodsze roczniki. Choć najczęściej są to wciąż auta używane. Nadal rocznie przywozimy ich cały milion spoza granic. Każdy jednak samochód, bez względu na datę pierwszej rejestracji (dziwnym trafem w Polsce wartość rynkową określa głównie rok produkcji, choć to dzień zarejestrowania auta mówi o prawdziwym rozpoczęciu jego eksploatacji) powinien być sprawny. Zbyt często kierowcy to lekceważą. Splot okoliczności, na który masz wpływ Kiedy słyszymy o wypadku w mediach, zwykle jawi nam się obraz kierowcy, który musiał jechać za szybko, za agresywnie, ewentualnie popełnić jakiś karygodny błąd w technice jazdy czy rozumieniu przepisów. Często jednak przyczyna wypadku jest bardziej złożona. Tego jednak dowiadujemy się dopiero na salach sądowych - a taka statystyka, z konkretami zdarzeń, nigdzie się potem nie pojawia. Warto więc prześledzić jeden konkretny wypadek. Do takiego doszło np. w grudniu 2014 r. na drodze krajowej nr 21. Jedna osoba straciła w nim życie, a kilka - w tym dziecko - zostało rannych. Jak do tego doszło? Około godziny 8 rano firma zajmująca się pracami na drogach zatrzymała wzdłuż pasa drogowego samochód z podnośnikiem koszowym. Za nim stanął samochód z przyczepką nakazującą ominięcie z lewej strony. Drogowcy dopiero wybierali miejsce pracy, więc nie zdążyli jeszcze rozstawić pełnego oznakowania miejsca. Zanim to zrobili przed ich przyczepą stanął samochód ciężarowy. W jego tył uderzył kierowca osobówki, choć w ostatnim momencie próbował ominąć go z lewej strony. Na ten samochód najechał jeszcze jeden kierowca osobówki. Sąd uznał, że zawinili drogowcy - bo zabrakło znaków. Zawinił też kierowca osobówki, który najechał na przyczepę samochodu ciężarowego. Tłumaczył się, że oślepiało go słońce, więc opuszczając daszek słoneczny w tym momencie nie zauważył niebezpieczeństwa na drodze. Biegli badający sprawę stwierdzili, że w ciężarówce nie działały światła stop. I to w dużym stopniu odebrało szanse na reakcję kierowcy oślepionemu słońcem. Kolejny nie zachował już bezpiecznej odległości i również nie potrafił zareagować na czas. Nie jest wykluczonym, że dwie żarówki zdecydowały o życiu i śmierci pasażera samochodu osobowego. I o ranach odniesionych przez kilka pozostałych osób. Prawda, że przy takiej historii dbanie o sprawność wszystkich żarówek nabiera innego sensu? Ukryta śmierć Przy zbieraniu danych o przyczynach wypadków w Polsce nie raportuje się właściwie tych, w których znaczący udział miała niesprawność techniczna pojazdu. To zaledwie kilkadziesiąt wypadków rocznie, czasem 1-3 proc. wszystkich wypadków. Tymczasem z niemieckich pogłębionych badań przeprowadzonych przez Dekra Automobil GmbH wynika, że 36 proc. wypadków jest spowodowane stanem technicznym pojazdu, z czego 36,8 proc. ma związek ze stanem lub z przyczepnością opon (raport TUV Automotive GmbH dla KE). Zaznaczmy, że park samochodów w Niemczech jest młodszy niż w Polsce. Z innego, bardzo szczegółowego badania wypadków w Niemczech - GIDAS (przeanalizowano w nim 18 225 wypadków drogowych z udziałem samochodów osobowych z lat 2005-2013) - wynika, że 34 proc. z nich miało związek z oponami. Wielu kierowców niezbyt dobrze przygląda się samochodowym oponom. A to jedyny element, który łączy ich auto z ziemią. Jest to w sumie powierzchnia kartki pocztowej. Jak istotne jest dbanie o opony wskazał m.in. raport Polskiego Związku Przemysłu Oponiarskiego. Zwiększenie ryzyka zaistnienia wypadku przy jeździe na niewłaściwie utrzymanych lub źle dobranych do sezonu oponach jest dziś dokładnie oszacowane. Jazda na ogumieniu o wysokości bieżnika 1,6 mm i więcej to ponad 80 proc. mniej szans na uczestniczenie w wypadku, a jazda na oponach z prawidłowym ciśnieniem obniża ryzyko wypadku o ok. 35 proc. Z kolei jazda na oponach zimowych lub całorocznych z zimową homologacją w warunkach zimowych obniża ryzyko zaistnienia wypadku o połowę, a istotnie poprawia bezpieczeństwo już przy temperaturze 7 stopni Celsjusza. Przegląd to podstawa Jeśli zdamy sobie sprawę z wagi technicznego przygotowania pojazdu dla bezpieczeństwa podróży, to obowiązkowe przeglądy techniczne przestaną być jedynie postrzegane jako wymagany, państwowy obowiązek. Zaczniemy na nie patrzeć jak na szansę dostrzeżenia usterek, które mogą kosztować nas życie i zdrowie. I takie podejście wśród polskich kierowców już się spotyka - oni nie chcą "wbicia pieczątki" i jak najszybszego opuszczenia stacji diagnostycznej. Płacą za przegląd, więc chcą dokładnie wiedzieć, czy czegoś nie muszą poprawić Ale przegląd raz w roku to zdecydowanie za mało. Przed każdą dłuższą podróżą, albo raz na tydzień w przypadku krótkich tras warto przyjrzeć się ciśnieniu w oponach, sprawdzić czy działają żarówki, uzupełnić płyny eksploatacyjne. Nie wierzycie? Zapytajcie samolotowego mechanika, czy wolno mu machnąć ręką na najdrobniejszą usterkę, która znajduje się na "checkliście" samolotu przeglądanego przed startem... Dobry kierowca - taki jakich dzięki kampanii PKN ORLEN na naszych drogach ma być więcej - musi mieć sprawny samochód. Czyli gotowy do drogi. Łukasz Zboralski, BRD24.pl Partnerem Raportu "Jak być dobrym kierowcą" jest PKN Orlen. Koncern, który wykorzystując autorytet Roberta Kubicy w kampanii #DobryKierowca przekonuje, by stosować się do obowiązku jazdy na suwak, tworzenia korytarza życia, ale też ustępowania pierwszeństwa pieszym i stosowania się do ograniczeń prędkości.