Według "Rzeczpospolitej", ABW, badając sprawę domniemanego handlu aneksem do raportu o WSI, nagrała rozmowę Cezarego Gmyza, reportera śledczego "Rz", i Bogdana Rymanowskiego, dziennikarza TVN. "Rz" napisała, że służby nie zniszczyły stenogramów z podsłuchu, chociaż w przypadku rozmów niezwiązanych ze sprawą powinny to zrobić. Gazeta zakwestionowała też dopuszczalność udostępnienia materiałów ze śledztwa pełnomocnikowi Mąki w związku z procesem cywilnym, jaki zastępca szefa ABW wytoczył "Rz". Tusk poinformował we wtorek na konferencji prasowej, że w związku z tą sprawą "decyzji personalnych nie będzie". Premier podkreślił, że zarówno ABW, jak i Ministerstwo Sprawiedliwości uznały, że nie doszło do złamania prawa w sprawie podsłuchów dziennikarzy. - To wielki błąd i niedobry sygnał ze strony premiera, że można dowolnie stosować podsłuchy - podkreślił członek sejmowej komisji ds. służb specjalnych Jarosław Zieliński. - To oznacza, że premier nie zamierza reagować na zagrożenie ze strony służb specjalnych. Wygląda jakby premier był zakładnikiem ABW - dodał. Zieliński zapowiedział, że posłowie PiS ze speckomisji zwrócą się o udostępnienie materiałów, na podstawie których premier podjął decyzję - m.in. materiałów przygotowanych przez ministra sprawiedliwości dla premiera zawierających informacje na temat wiedzy prokuratury dotyczącej tej sprawy. Zdaniem Sebastiana Karpiniuka, działania Mąki i inni funkcjonariuszy ABW mieściły się w zakresie obowiązujących przepisów prawa. Karpiniuk odwołał się też do wtorkowej zapowiedzi premiera, że nastąpią zmiany w prawie tak, by można było ujawniać liczbę podsłuchów oraz by ograniczyć wykorzystanie podsłuchów w procesach cywilnych. - Warto uporządkować sprawę podsłuchów. Dobrze, że cała sprawa została ujawniona przez media. To umożliwi działania w tym kierunku - powiedział. Polityk PO podkreślił też, że raz do roku powinna być przedstawiana w Sejmie informacja o zakładanych podsłuchach. - ABW osądziła siebie w swojej sprawie - uważa natomiast Bartosz Arłukowicz (Lewica). - Premier zanim podjął decyzję w sprawie Mąki, konsultował się z ABW i Ministerstwem Sprawiedliwości, a więc - mówił Arłukowicz - wynika z tego, że Agencja sama podjęła decyzję, że nie zostało złamane prawo. - Przyjmujemy do wiadomości, że w Polsce może być tak, że materiały operacyjne, podsłuchy, mogą być wykorzystane przez pracowników służb w ich prywatnych procesach sądowych - ironizował poseł Lewicy. Poseł sejmowej speckomisji Stanisław Rakoczy (PSL) nie chciał komentować decyzji premiera, bo - jak podkreśla - szef rządu ma dużo więcej informacji niż on. Zaznaczył jednak, że po wysłuchaniu Mąki na posiedzeniu sejmowej komisji ds. służb w ubiegłym tygodniu, bardziej przychyla się do wersji wiceszefa ABW niż jego adwersarzy.