Od maja tego roku warszawski pion śledczy IPN prowadzi postępowania sprawdzające, by zdecydować, czy wszcząć śledztwo w sprawie niedopełnienia obowiązków przez prokuratorów prowadzących śledztwo w sprawie śmierci Wądołowskiego. - Decyzja w tej sprawie powinna zapaść w ciągu trzech miesięcy od wszczęcia postępowania sprawdzającego - powiedział prok. Bogusław Czerwiński, szef pionu śledczego w oddziale IPN w Warszawie. Dodał, że w jego ramach przesłuchano już rodzinę Wądołowskiego; zebrano też dokumenty z archiwów. Odmówił podania szczegółów. Nadal też trwają prace zespołu powołanego przez szefa MSWiA do wyjaśnienia tej sprawy. Jego przewodniczący, wiceminister SWiA Jarosław Zieliński powiedział, że członkowie zespołu rozmawiali już m.in. z Kornatowskim - ta rozmowa będzie jednak kontynuowana. Zwrócili się też do ministra sprawiedliwości z pytaniem, jakie procedury obowiązywały przy tego typu przypadkach w czasach, gdy doszło do śmierci Wądołowskiego. Zieliński podkreślił także, że jeśli IPN zdecydowałby o ewentualnym wszczęciu śledztwa, zespół rozważy czy nie zawiesić swoich prac do jego zakończenia. Wiceminister zaznaczył też, że zespół wyjaśnia jedynie, jaka była rola Kornatowskiego w całej sprawie, a nie zajmuje się udziałem w niej innych osób. Dodał, że z analizowanych dokumentów wynika, że ta rola od początku była mała i to nie Kornatowski pełnił rolę decyzyjną. Ostatnio "Dziennik" podawał, że krewni zamordowanego, którzy zeznawali w IPN, mówili iż został on zakatowany przez milicjantów, a prokuratorzy, w tym Kornatowski, pomogli ukryć ich winę. "Raport Rokity" był sprawozdaniem działającej w latach 1989-1991 sejmowej komisji. Ustaliła ona, że skutkiem działań funkcjonariuszy komunistycznego MSW od wprowadzenia stanu wojennego do 1989 r. było 91 udokumentowanych przypadków zgonów osób, przeważnie blisko związanych z opozycją. Wyjaśniono niewielką część tych przypadków. O sprawie Wądołowskiego i domniemanym związku z nią Kornatowskiego media informowały pod koniec marca tego roku. Szef MSWiA Janusz Kaczmarek już wówczas zwrócił się do IPN, by ten zbadał swoje zasoby dotyczące śmierci Wądołowskiego i związku z tą sprawą Kornatowskiego. Powołał też specjalny zespół, który ma wyjaśnić, czy obecny szef policji mógł brać udział w tuszowaniu zabójstwa mężczyzny. Kaczmarek wielokrotnie zapewniał, że ufa Kornatowskiemu. Sam szef policji od początku podkreślał, że nie brał udziału w tuszowaniu sprawy. Zaznaczył też, że miał z nią związek jedynie poprzez udział w oględzinach i sporządzenie z nich notatki. - Nie prowadziłem śledztwa, nie wykonywałem żadnych czynności procesowych, ani nie podejmowałem żadnych decyzji merytorycznych - zapewniał. Cytował również treść sporządzonej notatki, w której stwierdził, że ani on, ani lekarz nie zauważyli na ciele Wądołowskiego obrażeń, które wskazywałyby na śmiertelne pobicie. Pozwał także posła PO Jana Rokitę, który odnosząc się do ustaleń raportu mówił, że "Kornatowski wbrew wszystkim procedurom, wbrew Kodeksowi postępowania karnego, spotkał się z ekspertem od sekcji zwłok i kazał mu sfabrykować dowód, że bicie nie ma związku ze śmiercią". Wądołowski został zatrzymany za kradzież kury z kurnika trójmiejskiego kolejarza. Według wersji milicjantów, zatrzymano go w trakcie libacji alkoholowej 21 października 1986 r. Zmarł w komisariacie kolejowym. Jako oficjalną przyczynę zgonu podano "ostrą niewydolność lewokomorową". Bliscy mężczyzny twierdzili jednak, że został przez milicjantów brutalnie pobity, a sprawę zatuszowano.