"Rzeczpospolita" dotarła do raportu NIK, który za kilka dni trafi do posłów. Jest gotowy od kilku tygodni, jednak trzymany był w głębokiej tajemnicy, a jego treścią interesował się nawet premier. NIK badała politykę lekową prowadzoną przez Ministerstwo Zdrowia w latach 2002 - 2005, czyli za czasów rządu SLD. Okazało się, że w tym czasie ponad 1,3 tysiąca leków produkowanych przez polskie firmy zostało zarejestrowanych niezgodnie z prawem. O sprawie "Rz" pisała już w marcu 2003 roku. Podczas negocjacji przed przystąpieniem Polski do UE Bruksela zgodziła się, że leki, które były wtedy na polskim rynku, nie muszą spełniać wszystkich norm. Polska zobowiązała się do przygotowania listy tych leków. I przygotowała ale znalazły się na niej również takie medykamenty, nad którymi firmy farmaceutyczne nawet nie zaczęły pracować. Problem nagłośniły europejskie koncerny farmaceutyczne. Rozszerzenie listy o nieistniejące leki - odpowiedniki innowacyjnych zachodnich preparatów - naruszyło interesy tych firm. - Komisja Europejska interesuje się sprawą - przyznaje Bolesław Piecha, wiceminister zdrowia odpowiedzialny za leki. Urzędnicy spodziewają się, że koncerny skierują sprawę do Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości. Jeśli Trybunał przyzna im rację i uzna, że decyzje o dopuszczaniu leków do aptek były nielegalne, pacjenci i Narodowy Fundusz Zdrowia będą płacić za leki rocznie 1,5 miliarda złotych więcej niż teraz. - Mamy nadzieję, że do tego nie dojdzie - mówi Piecha. - Mamy ekspertyzy, które wskazują, że aż do naszego wejścia do UE mieliśmy prawo warunkowo dopuszczać leki na rynek.