W rozmowie z portalem Interia profesor Wawrzyniec Konarski z Instytutu Studiów Międzykulturowych Uniwersytetu Jagiellońskiego zwraca uwagę, że w przypadku Jarosława Kaczyńskiego - wnikliwego gracza politycznego - każdy scenariusz jest możliwy. Jednocześnie ekspert wskazuje na zasadnicze różnice w sytuacji Beaty Szydło i Kazimierza Marcinkiewicza - świadczące na korzyść obecnej premier. - Marcinkiewicz nie był absolutnie znanym politykiem, był osobą trochę z rękawa. Jego wcześniejsze związki z polityką kojarzone były z funkcją wiceministra w MEN, gdzie zajmował się między innymi katechezą, co nie było zbyt dobrą legitymacją dla potencjalnego premiera. Nie osiągnął też żadnego wizerunkowego sukcesu, podczas gdy Beata Szydło te sukcesy ma. Ewidentnie sukcesem - numer jeden w jej przypadku - jest wykreowanie Andrzeja Dudy i pełnienie roli szefa sztabu jego kampanii. W efekcie dalej uzyskanie możliwości na to, żeby stać się również twarzą kampanii PiS. Niczego takiego nie możemy zauważyć w przypadku Marcinkiewicza. Puenta moja jest taka, jeżeli doszłoby do powtórzenia tego scenariusza z 2006 roku, byłbym tym zaskoczony. Oznaczałoby to, że prezes Kaczyński nie wyciąga wniosków z tego, co jest również i legitymacją jego sukcesu. To przecież on był osobą, która choć pozostawała w cieniu, była spiritus movens swojej partii i to co zrobili Andrzej Duda i jego sztab, Beata Szydło i sztab partii, było przecież sukcesem Kaczyńskiego - komentuje politolog. Doktor Olgierd Annusewicz zwraca również na inne atuty Szydło. - Wcześniejsza decyzja Kaczyńskiego o byciu premierem nie skończyła się dla PiS dobrze. Prezes zbudował bardzo silny negatywny elektorat. Choć PiS przejął dużą część elektoratu LPR i Samoobrony w 2007 roku, to jednak przegrał wybory i oddał władzę na 8 lat. Czy teraz Kaczyński będzie chciał ryzykować? - zastanawia się ekspert. - Druga rzecz świadcząca trochę na korzyść Szydło, to również wiek Kaczyńskiego. Prezes PiS nie jest już młody, od poprzedniego premierostwa minęło 9 lat, a bycie szefem rządu jest bardzo męczące. Nie wiadomo na ile Kaczyński będzie się czuł fizycznie na siłach, by taką funkcję pełnić. A umówmy się, że fotel prezesa partii jest niezmiernie wygodny. Wiąże się z istotną władzą, ale nie wiąże się z żadną odpowiedzialnością. Jeżeli błąd popełni prezydent, premier czy minister, to może ich czekać odpowiedzialność przed Trybunałem Stanu. W przypadku prezesa partii nie ma konstytucyjnej odpowiedzialności. To jest również powód, dla którego Kaczyński mógłby nie chcieć być premierem. Jednocześnie to nie wyklucza sytuacji, że premierem będzie ktoś inny. Niekoniecznie Kaczyński, ale też już nie Szydło - doktor Annusewicz powiedział Interii. Politolog projektuje także inny scenariusz dla premier, która - przy pomocy prezydenta Andrzeja Dudy - może stać się w pełni samodzielna i niezależna od Kaczyńskiego. - Szydło, w momencie w którym uzyska wotum zaufania, stanie się niezwykle silnym graczem politycznym, który - przy wsparciu prezydenta Dudy - ma szanse wybić się na niezależność. Być może rząd w tym składzie nie byłby na cztery lata, ale premier Szydło już tak. W skrajnym przypadku może dojść do sytuacji, w której Szydło usuwa z rządu najbliższych współpracowników Kaczyńskiego, a na ich miejsce wprowadza zaprzyjaźnionych posłów PiS. W ten sposób uzyskuje nie tylko pełnię władzy w ramach rządu i wpływ na rząd, ale - przy wsparciu prezydenta Dudy - staje się praktycznie nieodwołalna - powiedział. Profesor Konarski dodaje, że granie przez Kaczyńskiego roli męża opatrznościowego, który ratuje upadający gabinet, może zostać niezaakceptowane przez część elektoratu PiS, która dała partii zwycięstwo. - Byłoby to bardzo ryzykowne. W ten sposób Kaczyński odbierałby - tak sądzę - PiS szanse na uzyskanie rangi nowoczesnej polskiej partii prawicowej. A to jest bardzo istotne, bo takie wymagania wobec tej partii zaczęły powstawać. Bardzo duży przepływ głosów na PiS, sięgający poziomu 1,5 mln wyborców, jest dowodem na to, że mamy do czynienia z koniecznością dbania o tych wyborców, którzy zdecydowali się na udzielenie PiS swojego zaufania. Skoro mamy dziś w PiS dużą grupę ludzi, którzy zdecydowali się na partię głosować i są to raczej osoby, którym spodobała się kampania Andrzeja Dudy i działalność Beaty Szydło, to w żadnym wypadku nie można tego bagatelizować. Odebrania wyborcom prawa do podmiotowości, gdyby nastąpiło lekceważenie tej grupy, która pomogła przebić PiS szklany sufit, mogłoby oznaczać strzał samobójczy - ocenia. Czy oznacza to, że rząd Szydło przetrwa cztery lata? Doktor Annusewicz przyznaje, że "wybuchowy" skład rządu może doprowadzić do jego upadku. - W rządzie jest Antoni Macierewicz, którego obecnie stawia się na pierwszym miejscu i jest bardziej znanym członkiem rządu niż sama pani premier Beata Szydło. Proszę zwrócić uwagę na historię polityczną Macierewicza ostatnich 10 lat. To jest bycie posądzanym o zniszczenie Wojskowych Służb Informacyjnych i wyrządzone tym szkody, potem była działalność w komisji wyjaśniającej przyczyny katastrofy smoleńskiej, a wreszcie jego wypowiedzi z kampanii wyborczej, które nie należały do najspokojniejszych. Dodatkowo, w składzie jest Mariusz Kamiński, który nie jest z tej samej wewnętrznej grupy w PiS i z tego powodu mogą następować tarcia z Macierewiczem. Wreszcie, Kamiński ma nieprawomocny wyrok, a to należy wiązać z ryzykiem, że wyrok się uprawomocni. Co wtedy? To będzie sytuacja kłopotliwa dla premier Szydło i rządu - powiedział Interii. - Poza tym Beata Szydło obiecała bardzo wiele. Może się okazać, że tych obietnic nie da się szybko spełnić albo będą one powodowały problemy o charakterze budżetowym czy szerzej ekonomicznym. W związku z tym może - ale nie musi - dojść do sytuacji, w której okaże się, że widoczny w sondażach pozytywny stosunek do rządu i PiS, zniknie. To są oczywiście czynniki, które scenariusz premierostwa Szydło na kilka miesięcy czynią bardzo prawdopodobnym - ocenia doktor Annusewicz.