Dzięki staraniom ekologów i naukowców, gatunek udało się uratować, ale dziś populacja tych sympatycznych zwierząt gwałtownie rośnie. Są one doceniane przez ekologów, powodują też jednak gigantyczne straty u hodowców ryb. Obie strony chcą więc, by reaktywować urząd bobrowniczego, ale jedni i drudzy mają nieco rozbieżne interesy. Współczesny bobrowniczy - wzorem dawnych czasów - miałby zajmować się więc opieką nad tym chronionym gatunkiem. - Z jednej strony wiedziałby, gdzie i jakie bobry się znajdują, w jakim terenie i mógłby podejmować pewne działania zaradcze - mówi doktor Andrzej Czech. Z kolei hodowcy ryb chcieliby, aby bobrowniczy chronił ich przed niszczycielską dla nich działalnością rosnącej liczby bobrów. - Kopią nory i osłabiają budowle ziemne, które są niezmiennie ważne i one warunkują funkcjonowanie stawów - mówi ich właściciel, Sławomir Litwin. Według niego, populacja bobrów powinna być redukowana tam, gdzie jest ich za dużo. Pytanie zatem: czyich interesów będzie lepiej bronił przyszły bobrowniczy: ludzi czy bobrów?