Według danych PKW z 100 proc. obwodów głosowania Robert Biedroń uzyskał 2,22 proc. W drugiej turze wyborów 12 lipca spotkają się ubiegający się o reelekcję prezydent Andrzej Duda, który w niedzielnym głosowaniu uzyskał 43,5 proc. głosów i kandydat KO Rafał Trzaskowski, który zdobył 30,46 proc. głosów. Czarzasty odniósł się do wyników wyborów na wtorkowej sesji Q&A na swoim profilu na Facebooku. Ocenił, że pierwszym błędem było to, że Lewica długo nie informowała, kto będzie jej kandydatem na urząd prezydenta. "Nie zrobiło nam to dobrze. Na pewno trzeba z tego wyciągać wnioski przed innymi wyborami np. jeżeli pan Trzaskowski zostanie prezydentem przed nowymi wyborami w Warszawie na nowego prezydenta" - mówił. "Odnoszę też takie wrażenie, że Lewica parlamentarna w momencie, kiedy weszła do Sejmu, podświadomie uznała, albo niektórzy z jej przedstawicieli uznali, że właściwie najważniejsze się stało - wróciliśmy do Sejmu i że wybory prezydenckie są na pewno ważne, ale generalnie rzecz biorąc wiele osób z nas nie czuło, że są najważniejsze" - ocenił i dodał, że w głowach wielu polityków było to błędne założenie. "Martwimy się" Przyznał, że teza o polaryzacji sceny politycznej nie do końca się potwierdza, bo - jak mówił - kandydat Konfederacji Krzysztof Bosak utrzymał swój elektorat. Podkreślił, że w Lewicy jest krytyczne podejście do wyniku Biedronia. "Martwimy się, bo to jest nasza robota, nasze życie, nasze wartości" - mówił. Dodał, że wśród tematów do analizy jest to, że milion wyborców Lewicy zagłosowało w niedzielę na kandydata Koalicji Obywatelskiej, a pół miliona na kandydata niezależnego Szymona Hołownię (który zdobył 13,87 proc. głosów i zajął trzecie miejsce) i w związku tym będą także przeprowadzone badania. "Za Roberta nie będziemy nigdy przepraszać" Czarzasty mówił także, że dziwią go porównania wyniku Roberta Biedronia i popieranej początkowo przez SLD w wyborach 2015 roku Magdaleny Ogórek, która otrzymała wówczas 2,38 proc. poparcia. "Robert jest człowiekiem, który był posłem, jest europosłem, był prezydentem Słupska, jest działaczem walczącym o prawa mniejszości LGBT, ma swoją historię, ma bardzo precyzyjny życiorys i poglądy, jest człowiekiem lewicy i jest nieuczciwe ze względu na życiorys porównywanie tych dwóch postaci" - mówił. "Za Roberta nie będziemy się wstydzić i się nie wstydzimy, i za Roberta nie będziemy nigdy przepraszać, bo jest człowiekiem takim samym, jeżeli chodzi o wartości, o lewicowość, jak my i po prostu to jest duża sprawa - ani nie będziemy przepraszali, jak przepraszaliśmy za Magdalenę Ogórek, ani się nie będziemy wstydzili, bo nie spodziewam się, że Robert zmieni poglądy i będzie pracować w tym albo w innym medium, które się będzie nazywało telewizją publiczną" - stwierdził Czarzasty Jak ocenił, "po tej haniebnej bzdurze, którą zrobiliśmy z Magdaleną Ogórek, wypadliśmy z Sejmu". "A przypomnę wszystkim tym, którzy dzisiaj łatwo o tym zapomnieli, dzięki Biedroniowi między innymi, że myśmy do tego Sejmu wrócili" - podkreślał. "Ja za ten wynik jestem odpowiedzialny" Odpowiadając na pytanie, "kto jest za to wszystko odpowiedzialny", Czarzasty zaznaczył, że "każdy musi ocenić swoją rolę". "Ja za ten wynik jestem odpowiedzialny w swoim rozumieniu - dlatego, że jestem politykiem doświadczonym, mogłem podejmować inne decyzje, mogłem zwracać uwagę na to, czego widocznie nie zauważyłem, a jeżeli nie zauważyłem, to jest wynik mojego braku wzroku i oceny sytuacji, a nie szukania gdziekolwiek indziej odpowiedzialności" - powiedział szef SLD.