Stenogram odsłuchanych rozmów z kokpitu będzie dla Wojskowej Prokuratury Okręgowej w Warszawie jedynym wiążącym z dotychczas znanych odczytów sytuacji w kokpicie. Według prawa, tylko ten stenogram może być podstawą formułowania wniosków procesowych - dotyczących ewentualnej odpowiedzialności. Pozostałe - wykonane przez MAK, ABW czy Centralne Laboratorium Kryminalistyczne Policji - nie mają dla prokuratury takiego charakteru, choć są w aktach sprawy. Krakowscy biegli z dziedziny fonoskopii odcyfrowali niektóre wypowiedzi nieznane z wcześniejszych stenogramów. Prezentujący ekspertyzę szef Wojskowej Prokuratury Okręgowej w Warszawie płk Ireneusz Szeląg przyznał, że pewna część wypowiedzi pozostała nieodcyfrowana, w dalszym ciągu są też takie wypowiedzi, których nie można przypisać konkretnym osobom. Opisywane nagranie z samolotowego rejestratora Mars BM liczy nieco ponad 37 minut. Zaczyna się o godz. 8:02,53 sekundy, a kończy - o 8:41,07 sek. Rejestratorem był czterościeżkowy magnetofon, na którym - jak tłumaczył płk Szeląg - pracuje zapętlona specjalistyczna taśma. Jej stan biegli uznają za bardzo dobry. Cztery rejestrowane ścieżki to: dwa kanały komunikacji radiowej, trzeci kanał to dźwięki z kokpitu zarejestrowane trzema mikrofonami, a z czwartego kanału odczytuje się znacznik czasu, nanoszony na taśmę co pół sekundy. W ekspertyzie zestawiono wypowiedzi członków załogi z wypowiedziami kontrolerów z lotnisk w Mińsku, Moskwie i Smoleńsku, wypowiedziami słyszalnymi przez radio trzech członków załogi polskiego samolotu Jak-40 oraz tzw. przesłuchu międzykanałowego i nagrań, jakie w drodze pomocy prawnej polska prokuratura otrzymała od prokuratury białoruskiej. Wszystko skorelowano w czasie i zestawiono z dźwiękami wydawanymi przez urządzenia pracujące w samolocie. Autorzy opracowania podkreślili źródło przytaczanych wypowiedzi również kolorem - wypowiedzi załogi w raporcie są na niebiesko, rosyjskich kontrolerów - na czarno, a szarym kolorem zapisano wypowiedzi zarejestrowane przez białoruskich kontrolerów, gdy mieli łączność z polskim samolotem lecącym nad Białorusią. Eksperci z Instytutu im. Sehna nie przypisali żadnej z nagranych i odcyfrowanych wypowiedzi Dowódcy Sił Powietrznych gen. Andrzejowi Błasikowi. Jak mówił płk Szeląg, ich zdaniem nie ma podstaw, aby stwierdzić, że Błasik był w kokpicie, ani też takich dowodów, które pozwoliłyby to wykluczyć. W krakowskiej ekspertyzie nie potwierdzono rozmowy kapitana samolotu Arkadiusza Protasiuka z drugim pilotem Robertem Grzywną, jaką można było wyczytać ze stenogramów dokonanych na potrzeby komisji Millera, odnoszącej się do działania służb meteo. "K..., to nasze meteo naprawdę..." - mówił Protasiuk 8:14,59 sek. Grzywna dopytywał: "Co?", na co Protasiuk odparł: "To nasze meteo jest naprawdę zajebiste". W stenogramach IES, które będą podstawą dalszych ustaleń prokuratury, czytamy tylko słowa Protasiuka: "K..., ile to naprawdę jest...". Grzywna pyta wtedy "Co?", a przed i po jego pytaniu biegli stwierdzają tylko istnienie nierozszyfrowanych wypowiedzi, których nie przypisano konkretnej osobie. Opinia biegłych nie przyniosła zmian w obrazie dramatycznych ostatnich chwil w kabinie pilotów. Jedyna istotna zmiana dotyczy ustalenia, że to nie gen. Błasik, a drugi pilot mjr Robert Grzywna na głos odczytywał z przyrządów wysokość, na jakiej znajdował się samolot. Te same wartości podawał nawigator por. Artur Ziętek. Nawigator odliczał "Trzysta" (godz. 8:40,23), "Dwieście" (8:40,35), "Sto pięćdziesiąt" (8:40,40). Cztery i pół sekundy później mjr Grzywna powiedział "Sto metrów", a Ziętek potwierdził: "Sto". W tym czasie urządzenia pokładowe powtarzały już ciągle komunikaty: "TERRAIN AHEAD" (ziemia przed tobą) i "PULL UP" (do góry). Sześć sekund później nawigator powtórzył odczyt "Sto". Biegli zapisali urywek wypowiedzianych dwie dziesiąte później słów dowódcy samolotu Arkadiusza Protasiuka: "[-]chodzimy na drugie. ...". Pół sekundy później nawigator dalej odczytuje wysokość z częstotliwością co dziesięć metrów: "Dziewięćdziesiąt, osiemdziesiąt"... "Odchodzimy" - mówi drugi pilot. Porucznik Ziętek co pół sekundy kontynuuje odczyt: "Siedemdziesiąt, sześćdziesiąt, pięćdziesiąt". Nie zarejestrowano, by w tym czasie ktoś z załogi coś mówił. Powtarzają się jedynie automatyczne komendy PULL UP. O godz. 8:40,55 sek. kontroler z wieży w Smoleńsku mówi do załogi: "Horyzont, 101", co powinno być sygnałem do zaprzestania zniżania samolotu. Powtarzają się komendy "PULL UP", a por. Ziętek odczytuje wysokość: "Czterdzieści". Biegli stwierdzają, że pół sekundy później zarejestrowano dwie "nieodsłuchane części wyrazu", a porucznik Ziętek czyta dalej: "Trzydzieści" (i znów dwie nieodsłuchane części wyrazu). Kolejny raz słychać komendę PULL UP, a ktoś z wieży mówi przez radio: "Kontrola wysokości, horyzont". Niecałe pół sekundy później - o godz. 8:40,58, porucznik Ziętek odczytuje: "Dwadzieścia". Od tej chwili aż do końca nagrania jeszcze siedmiokrotnie w kokpicie słychać sygnał "PULL UP". Krakowscy eksperci ustalili, że o godz. 8:40,58 sek. w kabinie pilotów rozległ się dzwonek sygnalizujący przelot samolotu nad bliższą z radiolatarni lotniska Smoleńsk Północny. O godz. 8:41,01 następują jeszcze cztery niezidentyfikowane odgłosy, a od godz. 8:41,01 aż do końca nagrania (niecałe 6 i pół sekundy) słychać dźwięk "przemieszczających się przedmiotów". Ekspertyza krakowskiego instytutu nie określiła, czy któryś z tych odgłosów to uderzenie skrzydłem samolotu o brzozę rosnącą przed płytą lotniska. O 8:41,03 pojawiają się słowa "K... mać" wypowiedziane przez któregoś członka załogi, ale nieprzypisane żadnej konkretnej osobie. Później biegli odnotowali jeszcze dwukrotne padające, niezrozumiałe fragmenty zarejestrowanych słów i wezwanie kontrolera z wieży: "Odejście na drugi krąg", wygłoszone o 8:41,05. Jedną dziesiątą sekundy później na rejestratorze nagrywającym dźwięki z kokpitu nagrał się dźwięk opisany przez biegłych jako "krzyk". O godz. 8:41,07 i cztery dziesiąte sekundy na taśmie rejestratora biegli odnotowali "ślad zatrzymania głowicy" oraz "słaby sygnał zinterpretowany jako mowa". Eksperci nie rozwijają tego terminu.