W czwartek zespoły konkordatowe: kościelny i rządowy osiągnęły kompromis w sprawie wysokości dobrowolnego odpisu na rzecz Kościołów i związków wyznaniowych. Ma on wynosić 0,5 proc., choć początkowo rząd proponował 0,3 proc. Teraz ustalenia zespołów muszą zaakceptować rząd i episkopat. - Myślę, że księża tak nagłośnią tę sprawę z ambony, że uczynią z tego taki obowiązek wiernych i chyba większość chodzących do kościoła, którzy mają od czego odpisać, przeznaczy te pół procenta na Kościół - ocenił prof. Czapiński. Jego zdaniem, na dłuższą metę sprawa okaże się jednak problematyczna, bo - jak zauważył - najwięcej wiernych Kościół katolicki ma na wsi, zwłaszcza wśród rolników. - Ogromna większość z nich nie ma żadnych dochodów, którymi by się rozliczała z fiskusem, płaci KRUS i nie ma z czego odpisać. Problem polega więc raczej na tym, że część wiernych gotowych podzielić się swymi pieniędzmi z Kościołem, nie będzie mogła tego uczynić przy tej nowej regulacji - powiedział. W jego opinii przyszłość tak skonstruowanych dochodów Kościoła jest "raczej szara, jeśli nie czarna". - Dramatycznie spada odsetek Polaków, którzy chodzą do kościoła. I nie chodzi tu o demografię, ale o laicyzację społeczeństwa. Na razie jest to jeszcze 40 procent praktykujących, ale ogromna większość tych osób mieszka na wsi i, jak już mówiłem, nie rozlicza się z fiskusem w standardowy sposób. Oprócz tego duża jest grupa osób nieprzekraczających pierwszego progu podatkowego - oni też nie mają czego odpisać - powiedział Czapiński.