Dyrektor podkreślił, że 70. rocznica wyzwolenia KL Auschwitz jest wyjątkowa, bo odbywa się z udziałem "bardzo licznej jeszcze grupy osób, które zostały wyzwolone tutaj lub w innych obozach po marszach śmierci". Przypomniał, że 10 lat temu na uroczystościach było prawie 1,5 tys. byłych więźniów, pięć lat temu - 150 osób. Dziś to około 300 osób. "To jest z ich strony niewyobrażalny krok w naszym kierunku. W przyszłości to my musimy ten krok docenić i te ich słowa ponieść dalej" - zaznaczył. "Oni są wśród nas. Oni są świadkami. Oni są dzisiaj najważniejsi. Musimy sobie bardzo jasno zadać pytanie: co będzie na przyszłość; na ile my jesteśmy gotowi do naszej odpowiedzialności własnej, na ile ich słowa tkwią w naszej pamięci, na ile zrozumieliśmy ich wielodziesięcioletni przekaz, na ile przemyśleliśmy to wszystko i na ile nasza własna odpowiedzialność w nas dojrzała" - wyjaśniał Cywiński. Wskazał, że relacje ocalonych z Zagłady są już obecnie zawarte w wielu projektach edukacyjnych Muzeum Auschwitz. W przyszłości odwiedzający Muzeum będą mogli np. posłuchać relacji więźniów korzystając z kodów QR umieszczonych na terenie Auschwitz-Birkenau i wsłuchać się w te nagrania. Cywiński zapewnił, że do wtorkowego wczesnego popołudnia uroczystości z udziałem byłych więźniów, z których wielu jest w podeszłym wieku, przebiegają tak, jak zaplanowano - choć powrót tutaj budzi u nich ogromne emocje. "To wielki zaszczyt i przywilej, że zrobili to dla nas" - podkreślił Cywiński. Pytany, dlaczego np. na uroczystości nie zaproszono córki rotmistrza Witolda Pileckiego powiedział, że zaproszeni byli "przede wszystkim byli więźniowie oraz wiele osób, które się zgłaszały, że chcą być". Jak wyjaśnił, dzieci byłych więźniów, wnuki, wdowy, rodziny - to łącznie setki tysięcy osób. "Jeżeli ktoś się zgłosił, staraliśmy się w ramach wąskiej puli go umieszczać. Trudno byśmy wysłali setki tysięcy zaproszeń; trudno też żebyśmy wybierali sobie do kogo wysłać, a do kogo nie wysłać" - powiedział Cywiński. Wyjaśnił też, że namiot, który ustawiono nieopodal bramy byłego obozu, pomieści ok. 3 tys. osób; wokół jest też sektor otwarty. "Natomiast dzięki mediom, setkom telewizji, które to będą pokazywały na żywo, dzięki kanałom streamingowym, mam nadzieję, że poruszy to serce tego świata" - zaznaczył dyrektor. "Najwyższy czas, żebyśmy naprawdę zastanowili się nad naszą odpowiedzialnością za przyszłość" - dodał.(PAP)