Doniesienie w tej sprawie w drugiej połowie września złożył pełnomocnik Jarosława Kaczyńskiego, mec. Piotr Pszczółkowski. Zawiadomienie skierowano wówczas do Wojskowej Prokuratury Okręgowej w Warszawie, która prowadzi śledztwo w sprawie katastrofy smoleńskiej. Naczelna Prokuratura Wojskowa zadecydowała o skierowaniu sprawy do poznańskiej WPO, aby uniknąć zarzutów o brak obiektywizmu. Jak powiedział rzecznik poznańskiej prokuratury ppłk Sławomir Schewe, z takiego samego powodu zdecydowano o uczestnictwie w badaniu sprawy śledczego z prokuratury powszechnej. - To on prowadzi śledztwo. Powodem takiej decyzji jest dbałość o zachowanie obiektywizmu w tej sprawie. W tej chwili zapoznaje się on z aktami sprawy smoleńskiej, to jest kilkaset tomów - wyjaśnił. Jak dodał rzecznik, trudno określić, jak długo potrwa zapoznawanie się śledczego z materiałami sprawy. Nie wiadomo też, kiedy odbędą się ewentualne przesłuchania świadków. - Prowadzone przez nas śledztwo pomoże ustalić w jakich realiach i na jakiej podstawie odbywały się czynności prokuratorów wojskowych w Rosji i potem w Polsce, oraz czy doszło do niedopełnienia obowiązków, jak twierdzi zawiadamiający - powiedział ppłk Schewe. Według składającego zawiadomienie, wojskowi prokuratorzy, którzy brali udział w czynnościach po katastrofie smoleńskiej na terenie Federacji Rosyjskiej, mieli nie dopełnić obowiązków, gdyż nie brali udziału w sekcjach zwłok i nie wnioskowali o to; nie przeprowadzili sekcji także po przetransportowaniu ciał ofiar do Polski. Za niedopełnienie obowiązków przez funkcjonariusza publicznego grozi kara do trzech lat więzienia. We wrześniu szef zespołu parlamentarnego ds. katastrofy Antoni Macierewicz (PiS) informował, że we wniosku do WPO w Warszawie pełnomocnik Kaczyńskiego zarzucił prokuratorom, że m.in. nie wnioskowali o dopuszczenie do udziału i nie uczestniczyli w sekcjach zwłok 95 ofiar, prowadzonych w Rosji. Śledztwo zostało wszczęte 2 listopada i obecnie jest prowadzone "w sprawie", nikomu nie przedstawiono zarzutów.