Wiedzę o ustaleniach generała Bondaryka miał już w 2013 roku minister Siemoniak. W rozmowie z IAR zapewnił, że od razu podjęto odpowiednie działania, a kradzież dotyczyła poczty jawnej w MON. W resorcie został wtedy wdrożony program naprawczy pod przewodnictwem właśnie generała Bondaryka. Jednym z elementów tego programu było uszczelnienie wewnętrznych sieci informatycznych MON-u, w których przygotowuje się ważne dla bezpieczeństwa państwa dokumenty. <a class="textLink" href="https://wydarzenia.interia.pl/tematy-tomasz-siemoniak,gsbi,1621" title="Tomasz Siemoniak" target="_blank">Tomasz Siemoniak</a> powiedział, że według jego wiedzy w ręce hakerów nie dostały się istotne informacje. Dotyczyły maili z poczty otwartej, w której takie informacje nie są podawane. Generał Krzysztof Bondaryk sugeruje w artykule prasowym, że mogły zostać skradzione między innymi notatki z natowskich spotkań czy wrażliwe dane z postępowań modernizacyjnych."Nie wiem na jakiej podstawie tak mówi generał Bondaryk. To on i odpowiednie służby oceniali wrażliwość skradzionych danych. Ja nie dostałem informacji, jakoby w ten sposób zostały wykradzione wrażliwe dane" - podkreślił były szef MON. Nowe kierownictwo ministerstwa obrony negatywnie odnosi się do informacji o hakerskim ataku. Według rzecznika MON Bartłomieja Misiewicza, generał Krzysztof Bondaryk powinien najpierw spotkać się w tej sprawie z obecnym ministrem <a class="textLink" href="https://wydarzenia.interia.pl/tematy-antoni-macierewicz,gsbi,993" title="Antonim Macierewiczem" target="_blank">Antonim Macierewiczem</a>. Rzecznik resortu poinformował też, że aby w przyszłości nie dochodziło do podobnych zagrożeń, będzie rozwijane Narodowe Centrum Kryptologii.