Konrad Piasecki: Panie profesorze, razem z prawie połową Polaków czeka pan na dymisję Krzysztofa Kwiatkowskiego? Zbigniew Ćwiąkalski: Nie. Nie czekam na dymisję, bo na tej zasadzie żaden minister nie mógłby kierować ministerstwem. Trzeba trochę spokoju i normalnej pracy w tym ministerstwie. Ale 44 procent Polaków mówi: Kwiatkowski powinien po śmierci "Iwana" odejść. Ale akurat nie wyobrażam sobie, żeby tutaj minister ponosił jakąś bezpośrednią odpowiedzialność. Tego typu śmierci - bo nie mówię w tym momencie koniecznie o samobójstwie - zdarzają się w każdym kraju, w każdym systemie więziennym. Premier pod tą presją 44 procent się nie ugnie, pańskim zdaniem? Nie wiem, trzeba by zapytać premiera, ewentualnie rzecznika prasowego. Ale moim zdaniem nie powinien. A jak pan patrzy na reakcję Krzysztofa Kwiatkowskiego i na swoją reakcję po śmierci Pazika, on nauczył się na błędach poprzednika? Z całą pewnością reaguje bardzo szybko, powołuje zespół na odpowiednio wysokim poziomie, wyjaśnia wszystkie wątki. Z całą pewnością robi to, co powinien zrobić w tej sytuacji. Rozumiem, że gdyby cofnąć czas, pan by tak samo postąpił? Wtedy. Nie. Dlatego, że ja powołałem zespół, zespół pojechał na miejsce, wyjaśniał sprawę, przedłożył raport. Natomiast ja nie należę do ludzi, którzy podejmują decyzję, zanim ustalą czyjąś winę. Pewnie gdybym nagle zwolnił trzy-pięć osób ot tak, rzucając je na żer opinii publicznej, to może sytuacja byłaby inna. Ale to nie mój styl. Ale patrząc bez gniewu, zapalczywości, emocji - co by nie mówić, podległe Kwiatkowskiemu służby dopuściły się jakichś zaniedbań w sprawie Zirajewskiego. To, że on dostał gryps, to że miał tabletki nasenne, to że próbował popełnić samobójstwo, to są wszystko błędy służby więziennej. Z całą pewnością gryps nie powinien trafić do jego celi i do jego rąk. Po drugie wątpliwość budzi to, jak wszedł w posiadanie kilkudziesięciu tabletek, skoro wydaje się pojedyncze dawki. Jest szereg wątpliwości, które muszą być wyjaśnione i które wskazują na to, że źle się stało tam w więzieniu. Co by nie mówić, to wszystko są błędy w sztuce, prawda? Tak. Służby więzienne pańskim zdaniem poniosą jakieś konsekwencje tych zaniedbań? Do tej pory w większości tego typu wypadków okazywało się, że jednak były to zaniedbania konkretnych funkcjonariuszy i oni ponosili odpowiedzialność. Jak pan patrzy na tę sekwencję wydarzeń wokół Iwana-Zirajewskiego - gryps, potem spalenie notatek, takie demonstrowane oburzenie, czy wzburzenie, próba samobójcza, śmierć. Na co to wszystko panu wygląda? Niekoniecznie to była próba samobójcza. Być może była to próba samouszkodzenia, która miała umożliwić wyjście poza teren zakładu karnego. Czyli Zirejewski chciał uciec? Jest taka koncepcja i ja bym jej całkowicie nie wykluczał. Trudno to w tej chwili przesądzić. Na pewno najciekawsza byłaby treść grypsu, gdyby dało się ją odtworzyć i ustalić. A czy pańskim zdaniem są tacy, którym zależało na jego śmierci? Trudno powiedzieć, czy zależało, ale w każdym razie na pewno są tacy, którzy przyjmują ją z ulgą, choć nie przeceniajmy zeznań samego Zirajewskiego jako świadka. A ci, którzy przyjmują z ulgą, to kto? Mazur? Być może Mazur, ale być może także osoby, które są oskarżone w tym rozpoczynającym się procesie, będącym odpryskiem sprawy Papały. Czyli "Słowik" między innymi? Między innymi. Oni mogli jakoś zmusić, skłonić Zirajewskiego do popełnienia samobójstwa? Nie przypuszczam. Ja dalej podtrzymuję to, co powiedziałem, że niekoniecznie było to samobójstwo. Raczej uważam, że mogła to być próba wydostania się poza teren zakładu karnego, skąd rzeczywiście łatwiej w razie czego jest uciec. Często więźniowie podejmują takie próby. Czy dla wyjaśnienia zabójstwa Papały ta śmierć ma kluczowe znaczenie? Kluczowe na pewno nie, dlatego że - przypomnę - sędzia Keys odrzucił całkowicie jako niewiarygodne zeznania Zirajewskiego, także opinia policyjnych psychologów... Znaczy, cały czas Mazur może być ekstradowany mimo śmierci "Iwana"? Może być, tak. Opinia policyjnych psychologów z czerwca 2009 roku też była negatywna w tym sensie, że stawiała w wątpliwość prawdziwość tych zeznań. Panie ministrze, zmieniając temat, od kiedy pan wiedział o tym, że coś dziwnego dzieje się wokół senatora Piesiewicza? Prokurator generalny jest informowany o najważniejszych zdarzeniach w prokuraturze, więc ja też byłem informowany. A jak ta sprawa dostała się do prokuratury, to było jakieś zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa? Ja nie mogę mówić o szczegółach dlatego, że wtedy byłem prokuratorem generalnym, ale w każdym razie sprawa była mi znana, to był 2008 rok. A dlaczego wtedy w tej sprawie nie było śledztwa? Śledztwo było, tylko że pan senator potraktował wtedy tę sprawę jako prywatne rozliczenie, a nie jako szantaż. Czyli on chciał jakby na własną rękę tę sprawę załatwić. Nie chciał angażować w nią wymiaru sprawiedliwości. Nie chciał rzeczywiście angażować tutaj wymiaru sprawiedliwości. Uważa pan, że popełnił błąd? Z mojego punktu widzenia - tak. Dlatego, że z szantażystami zazwyczaj jest w ten sposób, że jak widzą szansę uzyskania jakichś dodatkowych pieniędzy, to to robią i wiarygodność ich, że oddają całe materiały, które stanowią podstawę szantażu, zazwyczaj jest wątpliwa. A dlaczego o tej sprawie nie zawiadomiono służb specjalnych? Szantażowanie polityka, nawet jeśli jest tylko, ale też i aż senatorem, to jest sprawa dla służb specjalnych. Służby specjalne wykonują zlecenia prokuratury i prokuratura jest gospodarzem śledztwa. Dlaczego prokuratura nie zawiadomiła służb specjalnych? To już byłoby pytanie do konkretnego prokuratora, ale to nie jest tak, że prokuratura zawiadamia jakieś służby specjalne czy inne organy ścigania. Prokuratura jest organem ścigania i ona decyduje, co w danej sprawie jest najwłaściwsze w konkretnym momencie. Nie zrobiła błędu? Nie, nie. A pańskim zdaniem Piesiewicz ma szansę wybronić się przed zarzutem posiadania narkotyków? To już trzeba by znać fakty, nie znam w tym momencie tych nowych okoliczności, bo nie mam dostępu do materiałów śledztwa. Ale widzi pan film, widzi pan, co się dzieje. Krótko mówiąc: czy takie zażywanie narkotyków, jakie widzimy na tym filmie, bo to pewnie były narkotyki - nie przesądzając oczywiście o niczym - czy to może być podstawa do postawienia zarzutu i do skazania? Zażywanie narkotyków zawsze może być, choć nie wiemy, czy tutaj w grę wchodziły narkotyki, to po pierwsze. Po drugie, jest jeszcze kwestia oceny społecznej szkodliwości. Nie byłoby stosowne, gdybym ja się wypowiadał w tej sprawie w tym momencie, będąc kiedyś prokuratorem generalnym i przynajmniej w części je uznając. To ostatnie pytanie. Kto zostanie prokuratorem generalnym, pańskim zdaniem? To jest bardzo trudne pytanie, bo właśnie rozpoczęły się przesłuchania konkretnych osób, każda z nich ma 20 minut na zaprezentowanie siebie i 20 minut na pytania kierowane przez członków KRS-u. Według mnie dobrze by było, gdyby przedstawiono panu prezydentowi kandydaturę jednego sędziego i jednego prokuratora. A para faworytów Zalewski-Olejnik - bez szans czy ma szanse? Ja myślę, że gdybym w tej chwili ujawniać faworytów, także i moich, to byłaby to świetna okazja do tego, żeby ich spalić.