odpowiada: - "Kiedy pisałem opinię, nie miałem pojęcia, że zostanę prokuratorem generalnym. Nie wypieram się jednak tego, co napisałem. Prokuratura musi mieć świadomość, że zarzuty trzeba obronić przed sądem. Orzeczenia w sprawach Kaczmarka, Kornatowskiego i Netzla pokazują, że jeśli prokuratura postawiła panu Krauzemu identyczne zarzuty, to obronienie ich przed sądem będzie trudne". Ćwiąkalski zaprzecza, że był obrońcą Ryszarda Krauzego, potwierdza natomiast, że sporządził opinię ekspercką w jego sprawie. - Nie ma w tym nic nadzwyczajnego - mówi. - Takich opinii profesorowie prawa sporządzają wiele. Dość powiedzieć, że minister Michał Kamiński z Kancelarii Prezydenta przyznał, że takie opinie sporządzał również Lech Kaczyński, który, jak wiadomo, również jest profesorem prawa. Dodam tylko, że moja ekspertyza miała charakter tzw. opinii prywatnej. Ma ona dla sądu mniejszą wartość dowodową niż opinia biegłego". Czy kontrolowane wręczenie korzyści majątkowej, z jakim mieliśmy do czynienia choćby w przypadku posłanki Beaty Sawickiej, jest dopuszczalne? - zapytała "Rzeczpospolita". - Jeszcze kiedy nie byłem ministrem, mówiłem, że moim zdaniem ocierało się to o podżeganie do przestępstwa. Dziś muszę być ostrożniejszy w formułowaniu sądów. Powiem tylko, że tego typu działania mogą być jedynie ostatecznym potwierdzeniem przestępstwa. Nie może być tak, że funkcjonariusze chodzą po ministerialnych pokojach z kopertą i sprawdzają, kto weźmie, a kto nie. Jeżeli pracuje się nad nimi kilka miesięcy, to nawet uczciwi ludzie w pewnym momencie mogą popełnić błąd i ulec pokusie. Niemniej jednak łapownictwo uważam za plagę i jedną z podstawowych dolegliwości naszego życia społecznego - podkreślił min. Ćwiąkalski. Zapytany jaki system prawny jest mu najbliższy, nowy minister sprawiedliwości odparł, że bez wątpienia kontynentalny. - Jego zaletą jest to, że daje przestępcy szansę na powrót do społeczeństwa, a jednocześnie jest surowy dla osób, którym szansę dano, lecz z niej nie skorzystały. Innymi słowy, jestem zdecydowanym zwolennikiem zaostrzania kar dla recydywistów. Jestem natomiast za dawaniem szansy tym, którzy po raz pierwszy uwikłali się w przestępstwo, a dla których stało się to często osobistą tragedią. Nie jestem za tym, żeby wszystkich wsadzać za wszystko. W wielu przypadkach znacznie korzystniejsze byłoby i dla skazanego, i dla społeczeństwa, by wykonywał on prace publiczne. Wiem na przykład, że bardzo dobrą metodą jest wysyłanie skazanych do pracy w zakładach opieki społecznej. Wielu z nich bardzo dobrze się sprawdza w pracy z upośledzonymi czy niepełnosprawnymi. Gdy stają oko w oko z jakąś wielką tragedią, często ujawniają się w nich wielkie pokłady człowieczeństwa.