- Już dzisiaj możliwe jest umieszczanie sprawców przestępstw seksualnych w odpowiednich ośrodkach w ramach środka zabezpieczającego i leczenie ich - podkreślił w piątek Ćwiąkalski na konferencji prasowej we Wrocławiu. W czwartek posłowie SdPl i Demokratycznego Koła Poselskiego skierowali do premiera interpelację, w której pytali m.in. jak rząd zamierza pogodzić przymusową kastrację chemiczną pedofilów z przepisami konstytucji RP a zwłaszcza z artykułem 40, który mówi, że "nikt nie może być poddany torturom ani okrutnemu, nieludzkiemu lub poniżającemu traktowaniu i karaniu". Ćwiąkalski podkreślił, że kastracja chemiczna nie jest jednoznaczna z kastracją chirurgiczną i nie jest karą cielesną. - To jest proces odwracalny - podkreślił i wyjaśnił, że pedofilom podaje się środek obniżający popęd seksualny. Ćwiąkalski zaznaczył, że o kastracji chemicznej będą decydowali lekarze. - Tylko po odbyciu kary pozbawienia wolności taką osobę będzie można umieścić w ośrodku leczenia - mówił minister, podkreślając, że ci, którzy opuszczają zakład karny nie mają co ze sobą zrobić. - Powinni zażywać leki, które kosztują 500-600 zł miesięcznie. (?) Nie mają gdzie wrócić, nie mają rodzin, zaprzestają kuracji i mogą się stać ponownie niebezpieczni dla społeczeństwa - mówił Ćwiąkalski. Zdaniem ministra czas najwyższy, aby zacząć mówić nie tylko o prawach przestępców, ale i o prawach ofiar. - Przecież jeżeli są to sprawcy przestępstw na tle seksualnym, którzy mogą stanowić zagrożenie, choćby jak pedofile dla dzieci, to trudno zgodzić się z tym, że my nic nie możemy zrobić jako państwo, żeby chronić potencjalne ofiary - powiedział. - Przepisy już są gotowe. Na stronie internetowej ministerstwa sprawiedliwości można do nich sięgnąć, ale jeszcze wczoraj obradował zespół złożony z prawników, seksuologów, który zajmował się doprecyzowaniem tych przepisów. Tak wiec te wersje mogą jeszcze ulegać nieznacznym zmianom - mówił Ćwiąkalski.