W auli Państwowej Medycznej Wyższej Szkoły Zawodowej w Opolu odbyła się w piątek konferencja poświęcona problematyce szczepień. Zorganizował ją opolski sanepid. Podczas spotkania poinformowano, że w ostatnich latach liczba osób odmawiających szczepień systematycznie rośnie, a w 2018 r. osiągnęła już 40 tys. Zapomniane korzyści i wyolbrzymione ryzyko Według prof. Leszka Szenborna z Kliniki Pediatrii i Chorób Infekcyjnych Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu, oznacza to, że do szkół idą tysiące nieszczepionych dzieci. "To rodzi to realne zagrożenie powstawania ognisk zakaźnych i my to obserwujemy" - podkreślił. Dlaczego ludzie się nie szczepią i odmawiają szczepienia swoich dzieci? "To między innymi efekt zjawiska zapomnianych korzyści i wyolbrzymionego ryzyka. Dzisiaj dużo mówimy o 800 przypadkach zachorowań na odrę w tym roku. Tymczasem ludzie zapomnieli, że w 1973 r. takich przypadków było 200 tys. Podobnie ze świnką. W mojej klinice jeszcze kilkanaście lat temu, przed wprowadzeniem szczepień, wykonywaliśmy kilkanaście punkcji lędźwiowych dziennie z powodu zapalenia opon mózgowych przy powikłaniach świnki. Brak szczepień można porównać do jazdy po polskich drogach lewą stroną jezdni. Oczywiście, da się to zrobić, ale musimy się liczyć z bardzo poważnymi konsekwencjami" - powiedział prof. Szenborn. Polskie prawo "niewydolne" Dr Marta Rorat z Zakładu Prawa Medycznego w Katedrze Medycyny Sądowej Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu zwróciła uwagę, że jeżeli chodzi o wyegzekwowanie obowiązkowych szczepień, polskie prawo jest niewydolne. Zaznaczyła, że szczepienia w Polsce są obowiązkowe, ale nie przymusowe. "Istnieje procedura administracyjna przewidująca nałożenie na osobę uchylającą się przed obowiązkowym szczepieniem kary - w wysokości 5 tys. zł, ale jest ona długotrwała i - jak widać po rosnącej liczbie odmów - nie odnosi chyba zakładanych efektów" - podkreśliła dr Rorat. "Lepszym rozwiązaniem wydaje się dotarcie do ludzi z rzetelną informacją o pożytkach szczepienia i uświadomieniu, że tylko odpowiednio wysoki wskaźnik zaszczepienia społeczeństwa jest szansą na uniknięcie powrotu epidemii chorób, o których wielu z nas już nie pamięta, co nie znaczy, że one nie mogą wrócić" - wyjaśniła.