Spółdzielnie mieszkaniowe mają coraz większe kłopoty z załataniem niedoborów finansowych. Uciekają się do wszczęcia procedury eksmisyjnej. Tylko w jednej lubelskiej spółdzielni mieszkaniowej jest 40 wyroków, a kolejne sprawy kierowane są do sądu. Problem jednak w tym, że cała procedura ciągnie się nawet do 3 lat. A i tak nie gwarantuje spółdzielni odzyskania mieszkania. Sądy najczęściej przyznają eksmitowanym lokal socjalny, a to w praktyce oznacza niewykonalność eksmisji. - Lublin nie dysponuje lokalami zastępczymi i jakiś tam status quo się utrzymuje mimo wyroków, mimo klauzuli wykonalności, uprawomocnienie itd., itd., bo nie ma gdzie tych ludzi eksmitować - mówi prezes spółdzielni Jan Gąbka. Na mieszkanie komunalne czy socjalne czeka się w Lublinie kilka lat. W tym czasie spółdzielnia nie może zlicytować mieszkania i odzyskać pieniędzy. Szansą - jak zaznacza prezes Gąbka - będzie nowelizacja ustawy o ochronie lokatorów. Jeśli wejdzie w życie, gmina, która nie będzie w stanie zapewnić mieszkania socjalnego, będzie musiała płacić czynsz za dłużnika. To jednak może okazać się fikcją, gdyż gminy nie mają pieniędzy ani na czynsze, ani tym bardziej na budowę mieszkań socjalnych.