"Nasze miasta z roku na rok się rozrastają, zwiększa się powierzchnia terenów zurbanizowanych. (...) Zabierając siedliska ptakom musimy liczyć się z tym, że będą one wnikać do naszych miast" - powiedział PAP Adam Zbyryt z Polskiego Towarzystwa Ochrony Ptaków, który bada populację ptaków drapieżnych w Białymstoku. Zwrócił uwagę, że w miastach przybywa zwłaszcza tych ptaków, które łatwo przystosowują się do zmieniających się warunków. "Te, które są bardziej wyspecjalizowane w różnych typach zdobywania pokarmu czy gnieżdżenia się, niestety są skazane na to, że ich liczebność będzie spadała, a część na pewno wyginie" - mówi Zbyryt. Schemat pojawiania się drapieżnych jest zawsze podobny. Najpierw w mieście muszą być ofiary, czyli te ptaki, którymi żywi się drapieżnik. "Drapieżniki muszą pojawić się później, żeby mieć co jeść. To trwa, odkąd zaczął się proces dynamicznego rozwoju obszarów wiejskich, który najsilniej rozwija się od połowy ubiegłego wieku. Wtedy też zaczął się proces synurbizacji, czyli wnikania ptaków na obszary miejskie i dostosowywania się do panujących tam warunków. Za nimi zaczęły podążać drapieżniki" - wyjaśnił ornitolog. Krogulce, myszołowy i jastrzębie Według niego w polskich miastach mamy teraz do czynienia właśnie z rosnącą liczbą ptaków drapieżnych. Coraz więcej jest małych ptaków wróblowych, za którymi podążają np. krogulce, wyspecjalizowane w polowaniu właśnie na nie. Krogulce są bardziej aktywne i mniej boją się ludzi. "Nie tylko polują przy karmnikach na ptaki wróblowe, ale też gnieżdżą się w niewielkich zadrzewieniach czy pasach zieleni na terenach miejskich" - wyjaśnił Zbyryt. W miastach, przy odrobinie szczęścia, można też spotkać myszołowy czy jastrzębie - "nie tak licznie jak krogulce, bo te wygrywają jeżeli chodzi o zdobywanie miast" - powiedział ornitolog. Zaznaczył, że w miastach raczej nie spotkamy natomiast rybołowów czy bielików, bo te potrzebują innych siedlisk, by móc się wyżywić. Tereny zurbanizowane upodobały sobie już dawno pustułki, które chętnie zasiedlają np. wieże kościelne. Zbyryt podkreślił, że pustułki można spotkać też w szczelinach budynków przed termomodernizacjami. "Szeroko zakrojone termomodernizacje i brak rekompensowania miejsc lęgowych sprawia, że pustułek jest mniej, ale nie jest to jakiś drastyczny spadek" - dodał. Według niego Białystok jest - jak to określił - dopiero "u progu" zjawiska wnikania ptaków drapieżnych do miast. "Jesteśmy na samym początku tej drogi. U nas te ptaki drapieżne są bardzo, bardzo nieliczne" - mówi Zbyryt. Z jego obserwacji wynika, że np. w Lesie Zwierzynieckim na terenie Białegostoku gniazdują 2-3 pary krogulca, a na obrzeżach miasta - kilka par myszołowów. Jest też ok. 10 par pustułek. Pustułki wykorzystują też gniazda innych ptaków; można je spotkać np. na cmentarzach, gdzie zajmują gniazdach srok i wron siwych. Występowaniem drapieżnych ptaków na terenie miasta nie jest zdziwiony dyrektor departamentu gospodarki komunalnej w Urzędzie Miejskim w Białymstoku Andrzej Karolski. Powiedział PAP, że od kilku lat obserwuje takie przypadki. W Białymstoku jest realizowany program dokarmiania ptaków, w różnych miejscach rozstawiane są karmniki. Ziarna dla ptaków zapewnia miasto, ale chętnie dosypują je też mieszkańcy - powiedział Karolski. Dodał, że właśnie z tych miejsc mieszkańcy przysyłają zdjęcia, na których widać np. krogulca między sikorkami i wróblami. W jego ocenie, takie spotkania to jednak "przypadki". Były też sygnały o myszołowach i bieliku, zaobserwowanych podczas polowania na kaczki na obrzeżach miasta, w pobliżu stawów na Dojlidach.