Sondaże z tylko dwóch ostatnich dają PO poparcie od 30 do 43 proc., PiS - od 27 do 34 proc., LiD - od 10 do 20 proc. Dwu- trzykrotnie różni się, w zależności od sondażu, poparcie dla PSL, LPR i Samoobrony. W jednym sondażu PO z PiS "idą łeb w łeb", w innym Platforma prowadzi różnicą 14 pkt. proc. LiD potrafi wyprzedzać PSL o 14 proc., bądź uzyskiwać takie samo poparcie. W ocenie socjolog, coraz trudniej robić badania sondażowe, bo wiele osób nie chce rozmawiać z ankieterami i nie ma ochoty wpuszczać ich do domu. Przeszkodą w rozmowie z ankieterem jest brak czasu, ale również powszechność domofonów, które stają się jeszcze większą barierą w bezpośrednim dotarciu do uczestników sondażu. - Parę lat temu był dużo wyższy stopień realizacji próby jaką przygotowały instytuty badawcze - zauważyła profesor. Przez to, że obecnie jest dużo trudniej dotrzeć do ankietowanych - podkreśliła - ta próba staje się coraz mniej reprezentatywna. Reprezentatywność to podstawowy wymóg przy przeprowadzaniu badania. Polega na tym, że proporcje dot. np. wykształcenia, wieku i płci muszą być takie same w próbie, jak w całym społeczeństwie. Na niedoskonałość badań - zdaniem Kolarskiej-Bobińskiej - ma wpływ zauważany, zwłaszcza przed wyborami, pośpiech narzucony przez zleceniodawców. - Jest ogromne zainteresowanie w mediach. Np. od razu po telewizyjnej debacie w ciągu dwóch godzin muszą być wyniki sondażu. W związku z tym, instytuty odsuwają kwestię jakości na plan dalszy. A ponadto chwytają przede wszystkim emocje, a nie opinie. A emocje zmieniają się - zauważyła szefowa ISP. W związku z tym - dodała - badania robi się często na małych próbach, przez telefon i nie zawsze są one reprezentatywne. Inną sprawą - zaznaczyła Kolarska-Bobińska - jest kwestia "poprawności politycznej" i niedoszacowania lub przeszacowania poparcia dla ugrupowań. Jak wyjaśniła, niedoszacowanie powoduje, że ludzie boją się przyznać do głosowania na daną partię. W tej chwili - jej zdaniem - trudno mówić, które partie są niedoszacowane, a które są przeszacowane. "W sytuacji kiedy mamy do czynienia z taką polaryzacją opinii, w tej chwili, gdzie wszyscy mówią wszystko i można powiedzieć wszystko, trudno powiedzieć co to jest poprawność polityczna" - zaznaczyła. Kiedyś - przypomina szefowa ISP - poprawnie politycznie było głosowanie na partie "miłe". - Teraz nie wiadomo, która partia jest miła, ponieważ każda partia jest obrzucana wyzwiskami przez konkurentów - zaznaczyła. - Z wyborów na wybory zmienia się atmosfera społeczna i inne partie (niż poprzednio) mogą być niedoszacowane lub przeszacowane - podkreśliła. Dodała jednocześnie, że w tych wyborach kanon poprawności politycznej może dotyczyć raczej uczestnictwa w wyborach niż głosowania na daną partię. Wynika to - zdaniem szefowej ISP - z kampanii medialnych nawołujących do udziału w wyborach. - Bardzo wysoki jest obecnie procent tych, którzy mówią, że pójdą na wybory - powiedziała. Wpływ na próbę i tym samym na wynik badania ma też metoda jaką przeprowadzany jest sondaż. Może to być np. metoda wywiadu telefonicznego, lub ankieta przeprowadzana w domu respondenta. Socjolog zauważyła, że w tej chwili w Polsce maleje liczba telefonów stacjonarnych w domach, ale za to coraz powszedniejsze są badania telefoniczne. Jak zaznaczyła, mniej stelefonizowana jest wieś. - I choć zwiększa się telefonizacja na wsi, ludzie w mieście rezygnują z telefonów. Zwłaszcza wśród młodych ludzi telefonia stacjonarna nie cieszy się takim zainteresowaniem jak np. telefony komórkowe - zauważył szefowa ISP. Jej zdaniem, mogą z tego wynikać różnice w badaniach i realnym wyniku wyborczym. Maciej Siejewicz specjalista z ośrodka badawczego GFK Polonia podkreślił z kolei w rozmowie, że próba sondażowa typowo reprezentatywno-ogólnopolska jest próbą losowaną z numerów PESEL. - Próba telefoniczna to jest próba losowo-kwotowa, tam się zakłada pewne parametry tej próby - zaznaczył. Jego zdaniem, różnice poparcia dla tych samych partii w różnych sondażach mogą wynikać np. z tego, że w jednym sondażu obok nazwy partii jest też nazwisko jej lidera, a w innym nie. Siejewicz wyraził opinię, że np. wyborcy LPR mogą częściej niż inni odmawiać wzięcia udziału w badaniu, bo szef Ligi Roman Giertych kwestionuje publicznie wyniki badań. W konsekwencji - jego zdaniem - LPR może być nieznacznie niedoszacowana. Z kolei - jak dodał - ludzie niezdecydowani mogą deklarować, że oddadzą swój głos na Platformę, a w rzeczywistości w lokalu wyborczym zachowają się inaczej.