"Raport Rokity", dokumentuje przestępstwa aparatu bezpieczeństwa w PRL. Nazwisko Kornatowskiego występuje na liście setki milicjantów, esbeków i prokuratorów, którzy powinni odpowiedzieć karnie za swoje czyny w PRL-u. - Szanuję pracę komisji posła Rokity, która ocaliła od zapomnienia wiele ciemnych spraw PRL, ale w tej sprawie po prostu się myli, powiedział "Dziennikowi" Kornatowski. Dlaczego Wądołowski został zatrzymany i później zakatowany na komisariacie MO - do dziś nie wiadomo. Najprawdopodobniej nie był działaczem opozycji. Milicjanci twierdzili, że zatrzymali go na dworcu PKP w Gdyni, w związku z kradzieżą kury. Tam przypuszczalnie został pobity, zostawiony nieprzytomny w celi, gdzie udusił się własną krwią. Z ekspertyz zamówionych przez komisję Rokity wynika, że prokuratorzy prowadzący śledztwo, Barbara Godlewska i Konrad Kornatowski, zrobili wszystko, aby sprawy nie wyjaśnić. - Nie mam w tej sprawie nic do ukrycia i także nic do zarzucenia sobie. Śledztwo było prowadzone zgodnie z ówcześnie obowiązującym prawem. Żałuję jedynie, że na początku lat 90. nie odbyło się śledztwo w tej sprawie, choć była taka szansa. Posłuchałem wtedy byłego działacza opozycji, prokuratora wojewódzkiego i później senatora Lanckorońskiego, abym się nią nie przejmował - wyjaśnił "Dziennikowi" Kornatowski. - Mam nadzieję, że obaj ministrowie nie wiedzieli o przeszłości ich współpracownika. Ale jeśli wiedzieli, to będę się domagał od nich jasnego, publicznego stwierdzenia: zbrodnie okresu PRL mamy za nic, powiedział gazecie Jan Rokita.