Śledztwo ws. zaginięcia Iwony Wieczorek znowu nabrało tempa. Policja, na zlecenie prokuratury prowadzącej sprawę zaginionej dziewczyny, przeszukuje teren byłej Zatoki Sztuki w Sopocie. W połowie grudnia były partner Iwony, Paweł P. usłyszał zarzuty utrudniania śledztwa. Po 12 latach odnalazł się również tajemniczy "mężczyzna z ręcznikiem", który felernej nocy szedł za Iwoną promenadą z Sopotu do Gdańska. Marek Dyjasz jako dyrektor biura kryminalnego KGP prowadził tę sprawę. "Śledztwo ws. Iwony Wieczorek trwa już 12 lat. Wiemy, że nie można mówić o przełomie, ale uzyskano nowe informacje, które rzuciły więcej światła na znajomych Iwony. Mam na myśli jej kolegę Pawła P., któremu postawiono zarzuty m.in. utrudniania śledztwa i zacierania śladów" - mówi. Paweł P. i Patryk G. Paweł P. bawił się z Iwoną Wieczorek w noc jej zaginięcia. Wraz z grupą znajomych udali się na działkę jego babci, a potem imprezowali w sopockim Dream Clubie. Parę łączyła luźna relacja romantyczna. Billingi z telefonu Iwony dowodzą, że po opuszczeniu klubu kilkanaście razy dzwoniła do Pawła. W trakcie śledztwa mężczyzna był wielokrotnie przesłuchiwany, a działka babci i jego mieszkanie zostały dokładnie przeszukane. W grudniu br. został zatrzymany i postawiono mu zarzuty. "Paweł P. od początku był w kręgu zainteresowania policji. Naszą uwagę zwrócił fakt, że działka, na której imprezowali tego wieczora była idealnie posprzątana. Rzadko się zdarza, by po suto zakrapianej imprezie młodzi ludzie wysprzątali cały domek na błysk" - wyjaśnia. Pytany o to, czy Paweł P. nadal posiada alibi na czas zaginięcia Iwony Wieczorek, Dyjasz odpowiada: "Na dziś je ma, w tej kwestii nic się nie zmieniło. Natomiast czegoś się obawiał i na to wskazują jego działania związane z zacieraniem śladów i utrudnianiem śledztwa. Obecnie jednak jego alibi jest niepodważalne, ale to się może zmienić". "Myślę, że działania prokuratury idą w dobrą stronę. Od początku tej sprawy uważam, że należy dokładnie przyjrzeć się znajomym Iwony i ich udziałowi w zdarzeniach przed i po jej zaginięciu. Każdą z tych osób trzeba dokładnie prześwietlić" - dodaje. Patryk G. to były chłopak Iwony Wieczorek, parę łączyła burzliwa relacja. "Podczas imprezy Iwona dostała SMS-a od koleżanki, z którego dowiedziała się, że jej były chłopak bawi się z innymi dziewczynami w klubie w Jelitkowie. Bardzo się zdenerwowała, stała się nieznośna i pokłóciła się z przyjaciółmi" - opowiada Dyjasz. Patryk G. "wyglądał, jakby go posadzono na rozżarzonych węglach" Dyjasz przyznaje, że zeznania, które 12 lat temu składali znajomi Iwony często mijały się z prawdą. Śledczy przyznaje, że Patryk G., tak samo jak Paweł P. od początku zwrócił uwagę policji. "Podczas przesłuchań Paweł sprawiał wrażenie 'wyluzowanego' i niewzruszonego. Natomiast Patryk wyglądał, jakby go posadzono na rozżarzonych węglach. Było widać, że coś ukrywa i czuje się niepewnie" - wspomina. "Myślę jednak, że dywagowanie o tym, że ten pan to zrobił jest przedwczesne. Nie chcę mówić o pewnych aspektach pracy śledczych, bo być może policja prowadzi w tej chwili działania. Czasem trzeba czekać na sprzyjającą sytuację operacyjną wiele miesięcy, a jeden nieopatrzny ruch może spowodować, że cała misterna praca legnie w gruzach" - skomentował Dyjasz. "Jeżeli prokurator nie zdecydował się na zatrzymanie Patryka G. i nie postawił mu zarzutów, to znaczy, że na ten moment nie ma materiałów dowodowych, które by wskazywały na jego udział w sprawie. Uważam jednak, że wątek tego pana powróci, prokuratura nie poprzestanie na materiale dowodowym, który do tej pory zgromadziła i może nas jeszcze zaskoczyć" - tłumaczy Dyjasz. Nowe informacje w śledztwie Tydzień temu policja otoczyła taśmą i zabezpieczyła teren wokół i budynku Nowej Zatoki w Sopocie. Funkcjonariusze sprawdzają studzienki kanalizacyjne znajdujące się w pobliżu dawnej Zatoki Sztuki. Przekopywana jest plaża w pobliżu klubu, a teren jest też sprawdzany przy pomocy wykrywacza metali. W poszukiwania zaangażowano również psa tropiącego. Prokuratura wciąż nie ujawnia, czy zabezpieczenie terenu ma związek ze śledztwem w sprawie zaginięcia Iwony Wieczorek, bo właśnie Małopolski Wydział Zamiejscowy Departamentu do Spraw Przestępczości Zorganizowanej i Korupcji w Krakowie prowadzi śledztwo w tej sprawie. Owiany złą sławą klub był miejscem, w którym grasował Krystian W. ps. Krystek. Skazany za wiele przestępstw na tle seksualnym mężczyzna mógł znać Iwonę Wieczorek. "Niektórzy twierdzą, że dziewczyna faktycznie go znała, ten element również został zbadany" - podkreśla Dyjasz. Dyjasz: Popełniliśmy błąd Zdaniem Dyjasza zabójstwo Iwony Wieczorek nie było planowane. "Myślę, że coś wymknęło się spod kontroli i doszło do tego tragicznego zdarzenia. Iwona Wieczorek nikomu nie zagrażała, była normalną dziewczyną, która chciała się zabawić. Może doszło do jakieś konfrontacji słownej, komuś puściły nerwy. Wystarczyło jedno pchnięcie czy cios, możliwe, że uderzyła się w głowę i dlatego zmarła" - mówi. "Uważam, że Iwona znała swojego zabójcę" - dodaje. Jak to możliwe, że ktoś tak skutecznie ukrył ciało? "Najprawdopodobniej jako policjanci popełniliśmy błąd i coś zostało przeoczone. Nie wierzę, że osoba, która miała wtedy 20-25 lat tak sprytnie zaplanowała zabójstwo, żeby zatrzeć wszystkie ślady. Nie ma takiej możliwości" - odpowiada były śledczy. Czy uda się odnaleźć ciało Iwony Wieczorek? Skomentuj artykuł na Facebooku!