W sobotę w wielu europejskich miastach odbyły się demonstracje przeciwników kontrowersyjnej umowy handlowej ACTA (Anti-Counterfeiting Trade Agreement) o zwalczaniu handlu artykułami podrabianymi. Zawiera ona zapisy dotyczące ochrony własności intelektualnej, które - zdaniem krytyków porozumienia - ograniczą swobodne funkcjonowanie internetu. "Komisja Europejska z zadowoleniem przyjmuje toczącą się ostatnio debatę na temat ACTA i jest w pełni w nią zaangażowana. Pozostaje jednocześnie przekonana o wadze ochrony własności intelektualnej, ponieważ jest to podstawa wzrostu europejskiej gospodarki, miejsc pracy i dobrobytu w najbliższych latach, w obliczu nasilającego sie zjawiska kradzieży własności intelektualnej i rosnącej konkurencji globalnej ze strony wschodzących gospodarek" - oświadczył w poniedziałek rzecznik KE ds. handlu John Clancy. KE przypomniała, że kraje UE mogły brać udział "we wszystkich rundach negocjacyjnych" umowy. "A to dlatego, że tylko rotacyjna prezydencja UE i same kraje UE miały prawo negocjować elementy ACTA dotyczące prawa karnego" - czytamy w poniedziałkowym oświadczeniu. Komisja po raz kolejny zapewniła o transparentności negocjacji i podała link, gdzie zebrane są informacje o umowie http://ec.europa.eu/trade/creating-opportunities/trade-topics/intellectual-property/anti-counterfeiting/. Wcześniej w rozmowie z polskimi dziennikarzami Clancy podkreślał, że głównym zasobem Europy jest własność intelektualna i, by Europa była konkurencyjna, należy ją chronić. Dodał, że UE traci ponad 8 mld euro rocznie z powodu podrabiania towarów. Europejskie marki są podrabiane na masową skalę we wschodzących gospodarkach m.in. w Chinach i Indiach. "Ewentualna porażka UE w udziale w ACTA nie podkopie jej wejścia w życie na poziomie międzynarodowym. Oczywiście, w całej debacie trzeba wziąć pod uwagę, że jeśli UE nie będzie obecna w czymś, co było wypracowywane przez ostatnie 3-4 lata, w czym kraje UE uczestniczyły i na co się zgodziły, to będzie miało swoje konsekwencje, jeśli chodzi o obecność UE w relacjach z jej partnerami" - tłumaczył rzecznik dziennikarzom. Clancy powtórzył, że wejście w życie ACTA w UE wymaga jej ratyfikowania przez wszystkich 27 krajów członkowskich oraz pozytywnego głosowania w Parlamencie Europejskim. Przypomniał, że Rada UE dała zielone światło ACTA w grudniu ub.r. "Demokratycznie wybrani przedstawiciele m.in. polskich czy brytyjskich obywateli, jako siła ustawodawcza na poziomie UE, mają teraz zadanie do wykonania: zbadania sprawy i przemyślanej decyzji (ws. ratyfikacji - PAP). Będziemy to w pełni respektować" - zapewnił Clancy. Wyraził nadzieję, że dzięki debacie o ACTA, biorącej pod uwagę obawy ludzi, "posuniemy ten proces do przodu". "Ale musimy pamiętać, że nie chodzi o ściganie indywidualnych osób, zamykanie internetu, czy sprawdzanie iPadów i iPhone'ów na granicach - to niestety element dezinformacji otaczającej ACTA od kilku ostatnich lat" - dodał. Zaznaczył jednocześnie, że cieszy się z debaty, bo to znaczy, że "ludzie w Europie interesują się tym, co robi UE". W poniedziałek rzecznik rządu Niemiec Steffen Seibert oświadczył, że umowa ACTA jest "potrzebna i słuszna" oraz że jest gotów wyjaśnić wszelkie wątpliwości, jakie mogą się pojawić na temat tego porozumienia. W piątek poinformowano, że Niemcy wstrzymają się z podpisaniem umowy. O wstrzymaniu ratyfikacji umowy wcześniej zdecydowały rządy Polski i Czech. ACTA podpisały 26 stycznia w Tokio 22 kraje UE, w tym Polska, a w imieniu samej UE ambasador unijny w Tokio. Pozostałe pięć krajów UE, czyli Cypr, Estonia, Niemcy, Holandia i Słowacja, ma ją podpisać w ciągu najbliższych tygodni. Jednak by umowa weszła w życie, w Unii musi ją ratyfikować PE oraz wszystkie kraje członkowskie; dopiero wtedy ostateczną zgodę wydaje Rada UE (wstępną wydała już jesienią ub.r.). W grudniu ub.r. ACTA podpisały Stany Zjednoczone, Australia, Kanada, Korea Płd., Japonia, Nowa Zelandia, Maroko i Singapur. Z Brukseli Julita Żylińska