Premier pytany był podczas wtorkowej konferencji prasowej m.in. o pojawiające się komentarze, że jego środowy wyjazd do Nigerii - w dniu, w którym przypada rocznica katastrofy smoleńskiej - "to trochę tak jakby prezydent USA Barack Obama wyjechał na 11 września z kraju". "Powiedziałem już, że termin wyjazdu jest niefortunny, bo spodziewałem się tego typu komentarzy, ale chcę też podkreślić, że z punktu widzenia tradycyjnego i też godnego, tak ja potrafię, czczenia tej rocznicy, tak naprawdę nic nie zmienia" - mówił Tusk. Podkreślił, że tak jak co roku 10 kwietnia będzie "w tym samym miejscu". "W tym miejscu zawsze w ciszy i skupieniu w otoczeniu części rodzin - bo nie wszystkie chcą w tym uczestniczyć - i osób bliskich składamy wieńce. To są uroczystości organizowane przez ministra obrony narodowej na Powązkach, gdzie stoi postument, do tej pory jedyny postument, który stoi na cześć wszystkich ofiar tej katastrofy" - zaznaczył szef rządu. "Idę tam nie po to, aby buczeć, przemawiać czy krzyczeć na moich oponentów, tylko żeby naprawdę najgodniej jak potrafię uczcić pamięć zabitych w tej katastrofie. I tak samo będzie jutro, 10 kwietnia, tyle, że wcześniej niż zwykle ze względu na wylot" - dodał. Premier już wcześniej zapowiadał, że kwiaty pod pomnikiem ofiar katastrofy smoleńskiej na Powązkach złoży przed wyjazdem z wizytą do Nigerii, między 5 a 6 rano. Dziennikarka zwróciła się do premiera: "W tym, co pan premier mówił, wynikało z tego, że rząd Nigerii niejako ma dość przemożny wpływ na to, co robi pan premier i rząd". Tusk odparł: "Ta ostatnia złośliwość niepotrzebna, ponieważ każda wizyta zagraniczna polega na tym, że układa się ten plan wizyty i on jest efektem rozmowy, intencji zarówno gospodarzy, jak i goszczących". "Wszystkie złośliwości, rozumiem ich źródło, i bardzo trudno będzie mi przekonać moich oponentów, choćby z racji miejsca pracy, opinie na temat mojego udziału w katastrofie smoleńskiej są tam dość twarde i jednoznaczne" - podkreślił. "Co mnie najbardziej dziwi w wydaniu, także +Gazety Polskiej+, a także przedstawicieli opozycji PiS-owskiej, że uznali, że będzie im bardzo brakowało mojej osoby na uroczystościach przez nich organizowanych" - mówił Tusk. "To już nawet nie jest hipokryzja, bo - mimo że mówimy o bardzo smutnej dacie - to właściwie wszyscy się śmieją, dość ponuro, kiedy słyszą jak bardzo PiS i +Gazeta Polska+ ubolewa, że tym razem Tuska nie będzie na ich uroczystościach" - dodał premier. "Tu nie ma się co zastanawiać, nie ma co udawać, co się stało z tymi obchodami, z czczeniem pamięci ofiar katastrofy smoleńskiej, już kilka tygodni po jedynym jak do tej pory wspólnym bardzo smutnym i podniosłym święcie, jakim były te dwie uroczystości pogrzebowe pary prezydenckiej i wszystkich ofiar, pamiętacie państwo wspólną mszę i wspólne uroczystości w Warszawie" - przypomniał premier. Podkreślił, że nie było jego intencją ani nigdy nie będzie, by Polacy tego dnia się dzielili. "Nikomu nie zabraniam współczuć w taki sposób, w jaki uważa za stosowne. I powiem szczerze, nie akceptuję tego nieustannego kłamstwa, które płynie z niektórych mediów i ust niektórych polityków i z którego miałoby wynikać, że wspólne czczenie pamięci ofiar smoleńskich jest niemożliwe, bo dwie strony w tej kwestii się kłócą" - mówił Tusk. Zadeklarował, że z nikim w tej kwestii nie miał i nigdy nie będzie miał zamiaru się kłócić. "Jestem gotów z każdym Polakiem bez wyjątku wspólnie modlić się i wspominać ofiary katastrofy smoleńskiej. I nie jestem tu osobą, która w najmniejszym stopniu do tego sporu, tej czasami wręcz nienawiści w tej kwestii doprowadziła" - oświadczył szef rządu