- Z perspektywy pięciu lat widać, że jest to teza, której nikt sensownie nie może podważyć - powiedział Cimoszewicz. Jego zdaniem pięć lat członkostwa naszego kraju w strukturach unijnych nie zostało zmarnowanych. Cimoszewicz przypomniał, że przygotowania do przystąpienia Polski do UE trwały kilka lat i dotyczyły m.in. edukacji, informacji, stosowania procedur unijnych np. w ramach programów takich jak Phare. - Mimo to nie mogliśmy być całkowicie pewni, że w dostatecznym stopniu będziemy umieli wykorzystać możliwości stwarzane przez członkostwo - dodał były premier. Zaznaczył, że chodzi nie tylko o sprawną absorpcję środków unijnych. Według Cimoszewicza pięć lat członkostwa w UE nie zostało zmarnowanych, a najlepiej widać to na wsi i w inwestycjach infrastrukturalnych. - Nie jestem niczym zaskoczony negatywnie, nie spodziewałem się jednak tak spektakularnego wzrostu zadowolenia z faktu przynależności do UE wśród rodaków - dodał. Pytany o rolę polityczną Polski w Unii przyznał, że jest "dość ważna, ale znacznie poniżej naszych możliwości". - Zbyt często demonstrowaliśmy brak zrozumienia dla konsekwencji bycia w pewnej wspólnocie. Nieustannie słychać, że w Unii każdy dba jedynie o swoje interesy. To dramatyczne nieporozumienie. Z faktu, że każdy z piłkarzy drużyny futbolowej stara się uzyskać jak najlepszy kontrakt indywidualny nie wynika przecież, że nie mają wspólnego interesu jako zespół - dodał były szef MSZ. Jak powiedział, podobnie jest w UE. - Dbaj o swoje, ale bądź zdolny do współpracy. Nie lekceważ interesu partnerów, a już w szczególności nie lekceważ interesu wszystkich pozostałych partnerów. Będą pamiętali i przyjdzie moment, gdy da to o sobie znać - podkreślił Cimoszewicz. Pytany, czy można mówić o Polsce jako kraju, który w UE pełni rolę specjalisty od polityki wschodniej ocenił, że "nasza znajomość Wschodu odgrywała jakąś rolę w naszych własnych wyobrażeniach kilkanaście lat temu". Zwrócił jednak uwagę, że potem okazało się, iż większość państw Europy Zachodniej nie potrzebuje naszego pośrednictwa i załatwia swoje sprawy na Wschodzie samodzielnie. - W jednej kwestii dowiedliśmy lepszego zrozumienia rzeczywistości od wielu naszych partnerów. Chodziło o Ukrainę. Zachowujemy pewną zdolność wysuwania propozycji, które bywają poważnie analizowane. Przykładem jest Partnerstwo Wschodnie - dodał Cimoszewicz. Pytany o wyrównywanie poziomu życiowego w Polsce w stosunku do krajów tzw. starej UE zaznaczył, że ten proces jeszcze potrwa. Ocenił, że nie jest to tylko kwestia produktywności, wydajności, czasu pracy lub poziomu zatrudnienia, a w znacznej mierze kwestia "akumulowanego przez pokolenia dorobku". - A u nas jak nie wojna, to gospodarka socjalistyczna. Dlatego podchodźmy do tego mniej nerwowo - powiedział Cimoszewicz. Przyznał jednak, że niecierpliwość młodego pokolenia, które chce żyć tak, jak młodzi na Zachodzie, jest siłą napędową. Cimoszewicz dodał też, że sytuacja regionów, w tym biedniejszej Polski wschodniej, zależy w dużym stopniu od polityki państwa i solidarności społecznej, bo bez preferencyjnego traktowania nie przeskoczą dystansu rozwojowego. Były premier uważa więc, że choć różnice długo będą się utrzymywały, to poziom życia i rozwoju gospodarczego będzie wzrastał. - Wiele zależeć też będzie od tego, co się będzie działo na Wschód od nas. Poprawa współpracy UE z Rosją, Ukrainą i Białorusią będzie odczuwalna także u nas - dodał Włodzimierz Cimoszewicz.