- Wielka szkoda, że Cimoszewicz przegrał, bo mogłoby to być symboliczne objęcie przez reprezentanta nowej Europy stanowiska w Radzie Europy - tak skomentował Iwiński w rozmowie z wyniki głosowania. W opinii Iwińskiego, Cimoszewicz "był świetnie przygotowany do tej funkcji, a także miał lepszy od Jaglanda program reformy Rady Europy" oraz "dobry pomysł na nowy kształt współpracy RE z Unią Europejską i OBWE". Zdaniem Iwińskiego, o wyraźnej przegranej polskiego kandydata zadecydowały trzy czynniki. - Po pierwsze, pewne napięcie w stosunkach z Rosją i wyjątkowo niemądry wniosek o pozbawienie Federacji Rosyjskiej prawa do głosowania, podpisany przez deputowanych (w tym polskich). Pokazało to nieprofesjonalizm i zwyczajnie głupotę - powiedział Iwiński. Nawiązał w ten sposób do propozycji delegatów Gruzji, którzy wnieśli niedawno o zawieszenie prawa Rosji do głosu w Zgromadzeniu Parlamentarnym RE. Wniosek ten wsparli także niektórzy polscy delegaci, co zdaniem Iwińskiego mogło przesądzić o tym, że delegacja Rosji, licząca 18 osób, zdecydowała się w większości wesprzeć Jaglanda. Inną przyczynę klęski upatruje Iwiński w tym, że Cimoszewicz był wspierany przez różne środowiska, nie tylko lewicowe. - Dla socjalistów, skoro został zgłoszony przez prawicowy rząd (Tuska), to nie był dostatecznie socjaldemokratyczny. I na odwrót, dla części chadeków, skoro jest socjaldemokratą, to nie był wiarygodny - powiedział Iwiński. Ponadto, jak zauważył, "niektórzy deputowani uznali, że jeden Polak na wysokim stanowisku, Jerzy Buzek, wystarczy". Pytany, dlaczego Cimoszewicz bardzo wyraźnie przegrał mimo wcześniejszych niezłych notowań, Iwiński zauważył, że nadzieje te bazowały głównie na opiniach rządów, które w wypadku tajnego głosowania nie są wiarygodne. - Rządy zawsze mają bardzo ograniczony wpływ na postawę deputowanych, nawet na +swoich+, np. rząd chadecki ma mały wpływ na zachowania chadeckich (deputowanych) czy rząd socjaldemokratyczny - na socjalistów - podkreślił Iwiński.