Do późnych godzin nocnych trwała w Senacie debata dotycząca wyrażenia zgody na zarządzenie przez prezydenta referendum ws. JOW-ów, finansowania partii i zmian w prawie podatkowym. Głosowanie przeciw wnioskowi prezydenta zapowiedział Cimoszewicz z koła senatorów niezależnych. Ocenił, że kontekst zarówno złożenia wniosku o referendum przez prezydenta, jak i całej debaty "jest oczywisty". Mówił, że choć otwarcie popiera w drugiej turze wyborów prezydenta Bronisława Komorowskiego, to nie może nie zauważać tego, że stwierdzenia "o słuchaniu vox populi" są jego zdaniem wątpliwe. Cimoszewicz przekonywał, że nie można pozwalać, by ludzie sami decydowali w niektórych kwestiach - np. przywrócenia kary śmierci. Zwrócił też uwagę na koszty finansowe referendum; ocenił, że są zbyt duże, szczególnie w roku, w którym mają odbyć się wybory parlamentarne. Z kolei poparcie dla wniosku prezydenta zapowiedział Obremski (senator niezależny). Jak mówił, zawsze był zwolennikiem JOW-ów. Powiedział też, że obecnie - szczególnie wśród ludzi młodych - można zaobserwować "ucieczkę od obywatelskości". - Nasi obywatele są coraz bardziej konsumentami niż obywatelami. To oznacza także ucieczkę od Polski. Jeśli nie stworzymy młodym ludziom możliwości powiedzenia pewnego sprzeciwu w ramach systemu o tym, jaka ma być Polska - coraz bardziej ich Polska niż nasza - to coś ważnego przegramy. I sto milionów to jest mało w stosunku do tego wyzwania, przed którym stoimy - mówił. W maju Krajowe Biuro Wyborcze informowało, że przeprowadzenie jednodniowego referendum ogólnokrajowego kosztowałoby ok. 100 mln zł. Według KBW koszt jednodniowego referendum jest zbliżony do kosztów pierwszej tury wyborów prezydenckich.