Konrad Piasecki: Były premier, senator Włodzimierz Cimoszewicz. Dzień dobry. Włodzimierz Cimoszewicz: - Dzień dobry. Witam. Pomoże pan Grzegorzowi Napieralskiemu? - Wie pan, ani nie pomogę, ani nie będę przeszkadzał. Patrzę trochę z boku na to. Ale uważa pan, że lewica, ani jego, ani nikogo innego w tych wyborach wystawiać nie powinna? - Moim zdaniem to byłoby rozsądne zachowanie. Dlatego, że są skazani na porażkę? - Tak. Szans w zasadzie nie ma. Chociaż pan zagłosuje na tego Napieralskiego? - Proszę pana, żyjemy w demokratycznym państwie, gdzie wybory są tajne. Ale pytanie o preferencje wyborcze nie jest karane, w odróżnieniu od innych krajów np. Hiszpanii. - Ale wypowiedź nie jest konieczna. Czyli skrywa to pan? - Tak, oczywiście. Dla zasady skrywam, nie dlatego, że to jest coś, do czego się nie mógłbym przyznać. Mówiąc bardzo otwarcie i szczerze, będę głosował na tego, który będzie miał szansę wygrać i będzie lepszym gwarantem pewnego spokoju, odpowiedzialności w wykonywaniu tego ważnego urzędu. Bronisław Komorowski - pierwsze nazwisko. - Dzisiaj tak to wygląda. A jesteśmy skazani na wybór Komorowski- Kaczyński? - Na 99 procent. Rozumiem, że pytanie komu z tej dwójki pan kibicuje jest retoryczne, bo rozumiem, że Bronisławowi Komorowskiemu? - To znaczy nie kibicuję Kaczyńskiemu i w związku z tym... Ale cały czas jest tak, że pan obawia się Jarosława Kaczyńskiego? Nie uważa pan, że po tym wszystkim, co się zdarzyło, to jest jednak inny człowiek, inny polityk? - Nie w kategoriach personalnych się obawiam, ale nie wierzę w takie metamorfozy. Jest to pan także i w moim wieku a więc nie młodzieniec, który przez całe życie pokazywał jak rozumie politykę, jak ją uprawia, co jest dla niego w tej polityce ważne. Byłbym rzeczywiście zdumiony, ale nie sądzę, że się coś takiego wydarzy, gdybym usłyszał raptem Jarosława Kaczyńskiego mówiącego: "Obywatele, musimy się zjednoczyć, to jest demokracja, szukajmy mądrych kompromisów, idźmy do przodu, przed nami nie ma całkowitej jasności, ten świat jest w sumie światem szans, jest światem konkurencyjnym, musimy się z w nim umieć odnaleźć i tak dalej". Nie wierzę, że coś takiego usłyszę. Przed katastrofą mówił pan, że każdy przyzwoity człowiek powinien chwytać za miecz w walce z braćmi Kaczyńskimi. Dzisiaj braci już nie ma... - W gruncie rzeczy nie używałem aż takich sformułowań. W którymś z tych wywiadów odczytałem... - To nie są moje słowa. Może to był wywiad nieautoryzowany. - Natomiast, rzeczywiście mówiłem, że polityk lewicy dopóty dopóki na kierownictwie Prawa i Sprawiedliwości ciążą podejrzenia i wątpliwości dotyczące chociażby takich tragedii z przeszłości jak śmierć Barbary Blidy, nie powinien wyciągnąć do nich ręki. Czyli dzisiaj wybór polityków powinien być jeden: Bronisław Komorowski, jeśli nie Grzegorz Napieralski. - Tak, w sumie tak. Dzisiaj publikowany jest jeden z sondaży pokazujący preferencje sympatyków lewicy i one tak się układają. Panie premierze, gdyby Donald Tusk zapytał pana o zdanie, czy grać ostrzej, czy żądać od Rosji lepszej współpracy w sprawie śledztwa smoleńskiego, co by pan mu powiedział? - Czy są podstawy do twierdzenia, ze ta współpraca nie jest dobra? Sądząc po ustaleniach polskich prokuratorów i sądząc po tym, że cały czas nie mamy np. zapisów czarnej skrzynki a mamy 18 dzień po katastrofie, to ja się trochę niepokoję, że ona dobra nie jest. - Wydaje mi się, że jeszcze nie ma podstaw do takiego stwierdzenia. W związku z tym, domaganie się lepszej współpracy, być może nie byłoby w tej chwili najbardziej sensowne. Ale oczekuję, że dzisiaj premier powie, jak ocenia tę współpracę i będziemy mieli jasność. Wydaje mi się, że prokuratura, na którą premier nie ma w tej chwili bezpośredniego wpływu, powinna również zrozumieć, że jej pierwszą powinnością, jest dochodzenie do prawdy metodami, przewidzianymi przez odpowiednie przepisy prawa, to ze względu na wyjątkowość tej sprawy musi być czuła również na reakcję opinii publicznej. A tymczasem prokuratora mówi niewiele, właściwie, że nic nie jest w stanie ustalić. - Zachowuje się tak, jakby chodziło o włamanie do garażu na Grochowie. To jest niezrozumiałe. A może dlatego, że ma spętane ręce brakiem informacji ze strony rosyjskiej? - Nie sądzę. Przecież prokuratorzy, wedle naszej wiedzy, cały czas uczestniczą we wszystkich czynnościach śledztwa prowadzonego w Rosji. Oczywiście, nie wszystko pewnie mogą powiedzieć, ale jestem głęboko przekonany, że mogą wiele. Rosjanie bardzo wiele mówią, znacznie więcej niż Polacy. Mówią o tym, co było sprawne, co było niesprawne. Dopuszczają nawet kontrolera lotów co jest z perspektywy polskiego śledztwa czymś niewyobrażalnym. Kontroler lotów, następnego dnia po katastrofie, rozmawia z mediami, rozmawia z dziennikarzami. Gdzie tkwi ten błąd? - Z tym kontrolerem lotów rozmawiali dziennikarze. Jeśli zdołali do niego dotrzeć, to pewnie tak się mogło stać. Nie chodzi o to, żebyśmy w tej chwili rywalizowali z Rosjanami na przecieki - ale prokuratorzy, eksperci, fachowcy powinni w tej chwili eliminować kolejne hipotezy, kolejne warianty. Zwłaszcza te, które najbardziej emocjonują opinię publiczną. Jest to przedmiotem wielu plotek. I głośno mówić o tym, co wyeliminowali a co potwierdzili? - Tak powinno być. A gdyby było tak, nie chcę podsycać spiskowych teorii dziejów. Teoretycznie załóżmy: gdyby Rosjanie ponosili taką czy inną odpowiedzialność za to, co się stało, czy my moglibyśmy jakoś skłonić ich do tego, żeby lepiej z nami współpracowali, bo w naturalny sposób oni chcieliby to ukryć? - Ja nie sądzę, że oni chcieliby to ukryć. Mogliby chcieć ukryć tylko coś, za co ponosiły odpowiedzialność władze Rosji. Nie dopuszczam w ogóle takiej możliwości. Co się teoretycznie mogło stać? Być może zachowanie kontrolera nie było takie jakie być powinno - być może - nie twierdzę, że tak było. Być może jakiś wpływ na lot naszego samolotu miał fakt, że kilka minut wcześniej próbował tam lądować rosyjski samolot. Pamiętam, że kiedyś we Francji miała miejsce katastrofa samolotu, który wpadł w smugę spalin pozostawionych przez wcześniej startujący samolot - być może. Ale to nie są okoliczności, na ukryciu których władzom Rosji może zależeć. I to nie są okoliczności, w których powinniśmy żądać międzynarodowego śledztwa czy międzynarodowego nadzoru nad śledztwem? - W gruncie rzeczy, raz jeszcze powtarzam, nie widzę do tej pory podstaw do powątpiewania w rzetelność strony rosyjskiej. Nie ma też podstaw prawnych. Wedle przepisów prawa międzynarodowego, regulujących sprawy lotnicze, Rosja ma prawo prowadzić to śledztwo. Oczywiście, mogłoby teoretycznie, dojść do porozumienia między rządami Polski i Rosji, przejęcia tego śledztwa, ale Rosjanie też mają prawo sprawdzać co się stało, żeby wyeliminować podejrzenia wobec nich. Wierzy pan, że, paradoksalnie, katastrofa może poprawić stosunki polsko-rosyjskie? - Tak, wierzę w to. Mówiąc szczerze napisałem to w dniu katastrofy - kilka godzin później, na swojej stronie internetowej - wyrażając nadzieję, że te zachowania, których później przykładów mieliśmy więcej, zmieniają się w warstwie emocjonalnej. Myśli pan, że zmieniły się w Rosjanach czy w Polakach, bo ja w Polakach widzę mnóstwo podejrzliwości? - W jednych tak, w drugich wdzięczność za zachowanie, za reakcje, za współczucie. Jakie powinny być kolejne kroki Donalda Tuska, żeby wykorzystać tę okazję? Wydaje mi się, że zwrot w polityce rosyjskiej jest głębszy w stosunku do Polski. W tej chwili powinna być reakcja polskich władz. Sądzę, że w ciągu 2-3 miesięcy powinniśmy wystąpić z inicjatywami wobec Rosji. Tusk powinien złożyć wizytę w Rosji wcześniej odpowiednio przygotowaną.