Po fałszywych alarmach bombowych w kraju sprawdzono we wtorek 22 obiekty użyteczności publicznej, a ponad 2,7 tys. osób ewakuowano. Policja zatrzymała mężczyznę podejrzewanego o rozesłanie wiadomości o ładunkach wybuchowych i nie wyklucza kolejnych zatrzymań.- W przypadku fałszywych powiadomień dotyczących aktów terroru bombowego jest prawie stuprocentowa wykrywalność sprawców. Tutaj niezwykle rzadko zdarza się, że taki sprawca jest niewykryty - powiedział PAP Cieślak. Jak przyznał, jedna z nielicznych spraw, gdzie do dziś nie znamy sprawcy, dotyczy "gejbombera". W październiku 2005 r., tuż przed drugą turą wyborów prezydenckich, w Warszawie podłożono 14 atrap ładunków wybuchowych. Mail z wiadomością o podłożeniu bomb sugerował, że sprawcy mogą mieć związek ze środowiskami homoseksualnymi. Jak powiedział Cieślak, w ubiegłym roku z fałszywymi alarmami bombowymi borykała się jedna z sieci hipermarketów, jednak sprawców wykryto i ponieśli karę. Według eksperta na uwagę zasługuje fakt, że tym razem uderzono w szpitale, czyli tzw. cele miękkie. Jak przypomniał, dla placówek służby zdrowia każdy rodzaj interwencyjnej relokacji to nie tylko stres dla pacjentów, ale także dla części z nich narażenie życia i zdrowia, zwłaszcza jeśli są to osoby podpięte do specjalistycznej aparatury medycznej. Z tej też przyczyny sprawa wtorkowych alarmów to nie żart. - Trudno mówić o wygłupie w sytuacji, w której naraża się zdrowie i życie człowieka. Z całą pewnością mówimy o przestępstwie - podkreślił Cieślak. To, czy to przestępstwo ma charakter kryminalny czy raczej terrorystyczny, zależy od przesłanek, jakimi kierowali się sprawcy. - Przestępstwa terrorystyczne są intencjonalne, tzn. kiedy intencją jest np. sparaliżowanie działania administracji publicznej czy zastraszenie dużej liczby osób w celu uzyskania celów politycznych czy światopoglądowych, mówimy o terroryzmie. Natomiast kiedy mówimy o innych przesłankach, to będziemy raczej mieli do czynienia z czynem kryminalnym - powiedział Cieślak. Jego zdaniem podjęte przez służby działania wydają się właściwe i zrealizowane szybko. Jak wyjaśnił, niezależnie, czy informacja o rzekomym podłożeniu ładunku wybuchowego trafi do administratora budynku czy do służb, policja zajmuje się rozpoznaniem pirotechnicznym, zabezpieczeniem i neutralizacją ładunku, zaś straż pożarna zabezpiecza rejon skutków potencjalnego wybuchu. Zarządca budynku, jeśli dowie się pierwszy, ma obowiązek przeprowadzenia ewakuacji i wdrożenia procedur zarządzania kryzysowego. Policjanci i strażacy mogą go w tym wesprzeć.