- Ostateczny raport będzie dopiero gotowy na piśmie, myślę, w najbliższych dniach, natomiast z wieloma ocenami musimy zaczekać do końca pierwszego etapu śledztwa i ustaleń prokuratury, zwłaszcza ustaleń z sekcji i tych badań toksykologicznych, bo to jest bardzo ważne, żeby wiedzieć w jakim stanie w ogóle były te osoby - powiedział we wtorek rano Cichocki w programie "Jeden na jeden" w TVN24. Zdaniem ministra najistotniejszym punktem raportu jest kwestia tego, "czy policjanci oddziałów antyterrorystycznych byli przygotowani do tzw. szturmu natychmiastowego wtedy, kiedy w mieszkaniu słychać byłoby np. strzał, czy krzyki kobiety wskazujące na to, że dzieje się tam coś złego". Szef resortu spraw wewnętrznych dodał, że wczoraj wysłuchał wstępnego sprawozdania z pracy zespołu kontrolnego, który po zakończeniu akcji udał się do Sanoka, żeby zbadać działania policji. - Z wstępnych wyjaśnień komendanta głównego wynika, że od momentu, kiedy na miejscu były odpowiednie siły antyterrorystyczne taki szturm był gotowy i policja była w stanie reagować natychmiast, natomiast jednocześnie policjanci podejmowali szereg prób nawiązania kontaktu i rozpoczęcia negocjacji - zapewnił minister. Cichocki odniósł się też do kwestii rozszerzania uprawnień policji. Zapytany o to, czy policja powinna mieć możliwość użycia gazów obezwładniających, minister odpowiedział, że jest to "jeden ze specyficznych środków przymusu bezpośredniego, który wymaga rozważenia". - Dzisiaj wydaje się, że taki środek przymusu bezpośredniego w szczególnych przypadkach - takich jak w Sanoku - byłby uzasadniony - powiedział. Przypomniał, że trwają prace nad nową ustawą o środkach przymusu bezpośredniego i jest to dobry moment na rozważenie przyznania policji nowych uprawnień, jednak wszelkie zmiany powinny być poparte analizami. - Uważam, że należy bardzo spokojnie podchodzić do rozszerzania uprawnień policyjnych, jeżeli chodzi o środku przymusu wobec obywateli, dlatego, że podejmowanie decyzji pod wpływem emocji, które wszystkich nas dotyczą po takim wydarzeniu (po akcji policyjnej w Sanoku - PAP), może być skażone tymi emocjami - powiedział. W czwartek na największym osiedlu w Sanoku 32-letni mężczyzna zabarykadował się w mieszkaniu. Była z nim 17-letnia dziewczyna. Kamila M. zginęła od strzału w skroń z przyłożenia, natomiast Andrzej B. - od strzału z bliskiej odległości. Wcześniej mężczyzna, który miał być zatrzymany w związku z zabójstwem, strzelał z okna mieszkania do nieoznakowanego policyjnego samochodu. Na miejsce przybyli antyterroryści oraz policyjni negocjatorzy m.in. z Warszawy. Przez wiele godzin policja próbowała nawiązać kontakt z mężczyzną i kobietą i nakłonić ich do poddania się. Nie reagowali jednak na apele policji. W nocy z czwartku na piątek policjanci zdecydowali się na siłowe wejście do mieszkania; w środku znaleźli leżące na łóżku ciała mężczyzny i kobiety.