w Rudzie Śląskiej zginęły 23 osoby. Jak dodał Polniak, akcja na poziomie 1030 jest kontynuowana. Trzy zastępy ratowników z kopalni "Halemba" i dwa z pogotowia ratownictwa górniczego z Zabrza pracują nad doprowadzeniem powietrza do miejsca wybuchu gazu, w którym atmosfera wciąż pozostaje beztlenowa. Rano zmienią ich kolejne trzy zastępy z "Halemby" i dwa z pogotowia z Bytomia. - W piątek w sztabie akcji zbierze się komisja fachowców, która będzie m.in. ustalać, jakie dalsze prace będą prowadzone w rejonie katastrofy. Kluczowa jednak dla dalszych działań, będzie wizja lokalna w miejscu wypadku - wyjaśnił Polniak. Aby specjaliści komisji mogli dotrzeć do tego miejsca, konieczne jest jego odpowiednie zabezpieczenie: m.in. doprowadzenie nowych czujników w miejsce zniszczonych podczas wybuchu, a także ustabilizowanie atmosfery w tym rejonie, poprzez doprowadzenie świeżego powietrza. Polniak nie chciał ocenić, kiedy będzie możliwy zjazd w rejon katastrofy specjalistów z komisji. Podkreślił, że prawdopodobnie wcześniej trzeba będzie tam, m.in. zwieźć i zamontować kompletne oprzyrządowanie czujników pomiarowych, a także elementy systemu wentylacyjnego. Wszystkie te prace będą prowadzić wyłącznie ratownicy. Warunki w tej części kopalni - mimo ustabilizowanego poziomu metanu - są wciąż bardzo trudne. Przy wyciąganiu ciał górników poszczególne zastępy ratowników wchodziły w ścisły rejon wybuchu średnio na dwie i pół godziny. Tyle zajmowało dojście do zwłok - momentami przedzieranie się przez porozrzucane resztki sprzętu - wzięcie ich na nosze i zaniesienie do oddalonej od miejsca wybuchu o około 1200 m bezpiecznej bazy akcji. Zdaniem ratowników, szybsze wydobywanie zwłok ofiar katastrofy nie było możliwe ze względu na trudne warunki - wysoką temperaturę i dużą wilgotność. Każde kolejne wyjście ratowników zaczynało się przy pomoście wentylacyjnym, który mieścił się w prądzie świeżego powietrza. Do wyrobiska wchodził naraz jeden zastęp, czyli pięciu ratowników, którzy zabierali na raz tylko jedno ciało na noszach. Potem zastęp wracał do pomostu i szedł dalej do bazy. Przy pomoście ratownicy mijali kolejny zastęp oczekujący na wejście do strefy beztlenowej, w której znajdowały się ofiary. Od tego momentu ratownicy musieli poruszać się w maskach i aparatach tlenowych. Z bazy na powierzchnię ciała wywozili już górnicy - pracownicy kopalni. - Po zakończeniu dzisiejszej akcji była ulga, że wszystkich się udało wyciągnąć, ale głównie duża doza pokory i przygnębienie, bo nie wyciągnęliśmy ich żywych - podkreślił po zakończeniu akcji kierownik zmiany z bytomskiej stacji pogotowia górniczego Bogusław Ożóg. W nocy z czwartku na piątek plac przed głównym wejściem do kopalni całkowicie opustoszał. Paliły się jednak tysiące zniczy ustawione w czwartek wieczorem przez mieszkańców Rudy Śląskiej i pobliskich miast wokół kopalnianego zegara. Wtorkowy wybuch metanu w kopalni "Halemba" zabił 23 górników, z czego 15 to pracownicy współpracującej z kopalnią firmy usługowej. Ciała ostatnich ofiar ratownicy odnaleźli w czwartek nad ranem po blisko 38 godzinach akcji ratowniczej. Okoliczności tragedii, do której doszło na poziomie 1030, badają organy nadzoru górniczego i prokuratura. Kopalnię i jej kooperantów skontrolują też Państwowa Inspekcja Pracy i Najwyższa Izba Kontroli. Raport specjalny: Tragedia w kopalni