Podczas rozpoczętego w poniedziałek w Katowicach trzydniowego zjazdu rektorów wyższych seminariów duchownych ich przedstawiciele dyskutują nie tylko o tym, jak zwiększyć liczbę kandydatów do kapłaństwa, ale również, jak formować przyszłych księży i zakonników. Aktualne problemy dotyczące tych kwestii były głównym tematem wtorkowej debaty z udziałem m.in. włoskiego arcybiskupa Giuseppe Maniego oraz biskupa Jerome Beau z Francji. Według przewodniczącego konferencji rektorów, rektora warszawskiego seminarium, ks. Krzysztofa Pawliny, w tych krajach podobne problemy pojawiły się już nieco wcześniej niż w Polsce. - Do seminarium przychodzi młode pokolenie, które jest inne niż przed paru laty. Przychodzą ludzie, którzy chcą służyć Bogu, ale są zanurzeni w innym świecie. Są bardziej ambitni, lepiej wykształceni, ale też bardzo nietrwali. Mają pewną kruchość - zapalają się i to szybko im gaśnie. Brak im spojrzenia, że ofiarują się Panu Bogu i Kościołowi na całe życie - mówił. Według niego, podobny problem dotyczy dziś m.in. powołania do małżeństwa. Młodzi ludzie przesuwają bowiem swoje decyzje życiowe na później, jakby nie chcieli podejmować ich w wieku 22-25 lat. - Kiedyś ludzie w tym wieku podejmowali poważne decyzje. Dzisiaj są to duże dzieci, które wyrosły na zewnątrz, ale w środku są ciągle dziećmi - wskazał rektor. Wynikającym z tego pośrednio problemem jest pozorowanie przez seminarzystów spełniania stawianych im wymagań. Jak wyjaśnił rektor warszawskiego seminarium, seminarzyści wchodzą wówczas w świat pozorów ? dobrego wypadania na zewnątrz, podczas gdy w środku w rzeczywistości są inni. - Wszyscy chcemy być lepsi niż jesteśmy - i zaczynamy udawać. Ale chodzi o to, by od samego początku być tym, kim się jest. My musimy traktować tych młodych ludzi w seminarium bardzo personalnie, bardzo osobiście. To sprawia, że człowiek zaczyna żyć tym, jak powinien żyć. Wtedy dojrzewa do kapłaństwa - podkreślił ks. Pawlina. Rektorzy pytali m.in. zagranicznych gości, czy dobrym rozwiązaniem byłoby wprowadzenie w Polsce tzw. roku propedeutycznego - aby wyrównać poziom kandydatów przychodzących z różnych środowisk. Zdaniem bp. Beau jednak, głównym celem takiego rozwiązania nie powinno stać się wyrównywanie poziomu, lecz ugruntowanie wiary i podjętej decyzji. Odnosząc się do problemu spadającej liczby powołań, rektor warszawskiego seminarium ocenił, że "nie jest tu tak bardzo źle". Jako przyczyny wskazał m.in. niż demograficzny, omawianą niechęć młodych ludzi do poważnych decyzji, ale też - coraz częściej - swoiste ich uwiedzenie przez współczesny świat. - Niektórzy ludzie, którzy jednak doświadczyli trochę tego świata, po jakimś czasie przychodzą i mówią, że tak nie chcą. Chcą wejść do seminarium, wejść w świat ducha, by zanieść do tamtego świata Boga. Ten czarujący świat nie satysfakcjonuje wszystkich do końca, co więcej, niektórzy mają odwagę wejść na drogę do kapłaństwa - zaznaczył. Jak przyznał, rektorzy zastanawiają się podczas zjazdu, jak modernizować seminarium by dostosować je do współczesnego młodego człowieka obdarzonego darem powołania. Zastrzegł jednak, że nie jest to miejsce na eksperymenty: najważniejsze w seminarium nie są bowiem cechy jego struktury, a współtworzących je ludzi - kapłanów i pedagogów.