- Premier po raz kolejny stosuje metodę, w której z jednej strony mówi: "Polacy, nic się nie stało", a z drugiej zaś strony pokazuje wroga. Tylko tym razem wrogiem nie jest nieśmiertelne Prawo i Sprawiedliwość, ale ktoś tajemniczy, kto to nagrał i kto jest autorem tego wszystkiego - powiedział Chwedoruk. - Najbardziej martwi mnie to, że premier nie odnosi się do stanu państwa. Nie mamy tutaj jednoznacznego komunikatu, że to jest niereprezentatywne dla stanu państwa, albo że to sygnalizuje poważne problemy, i że będziemy sprawdzać co z tym zrobić. Nie padają pytania, jak można rozwiązać te problemy, co trzeba zmienić na styku rząd - bank centralny, czy pytania dotyczące kwestii zabezpieczania przez służby specjalne czołowych polityków - tłumaczył politolog. - To dziwny miszmasz wręcz pewnej nonszalancji i dystansu z jednej strony, a z drugiej strony dyskretnego straszenia tajemniczym wrogiem. Mam wrażenie, że ta konferencja prasowa być może z punktu widzenia PR jest skonstruowana logicznie, natomiast merytorycznie niestety, nawet jeśli to porównamy z obroną Donalda Tuska np. w czasie afery hazardowej, to myślę, że tu nie otrzymaliśmy tego, co wówczas; wtedy przynajmniej pan premier dostrzegł istnienie jakichś problemów - powiedział Chwedoruk, dodając też, że "to nie ludzie są głównymi bohaterami w tym wszystkim, tylko mechanizmy funkcjonowania państwa". W jego ocenie strategia premiera dotycząca opublikowanych nagrań polega na polaryzacji społeczeństwa. - Każdy obserwujący będzie miał tylko dwie możliwości. Albo będzie mógł uznać, że oczywiście Donald Tusk i rząd powinni po prostu odejść, albo będzie musiał się z nimi utożsamić, bo jeśli ten rząd upadnie, no to przyjdą siły polityczne jeszcze gorsze od Platformy Obywatelskiej. Na ile ta praktyka będzie skuteczna w realiach latach 2014 i 2015 - to jest bardzo ciekawe, ale nie ulega wątpliwości, że nie będzie ona aż tak bardzo skuteczna jak przez te minione siedem lat - zwrócił uwagę Chwedoruk, oceniając przy tym, że sprawa ta negatywnie odbije się na popularności PO w sondażach. - Donald Tusk wiele wygrał przez ostatnie tygodnie i miesiące. Wygrał wojnę domową wewnątrz partii, wygrał ze swoją partią wybory do Parlamentu Europejskiego, co umocniło jego przywództwo i wewnątrz partii i państwa, i wszystko to stracił. To znaczy przez ostatnie parędziesiąt godzin Donald Tusk wrócił do stanu z roku 2013, a więc do czasów, gdy Platforma Obywatelska była w sondażach trwałym numerem dwa, a nie numerem jeden - dodał. W poniedziałek premier Donald Tusk - odnosząc się do opublikowanych przez "Wprost" nagrań rozmów m.in. szefa MSW Bartłomieja Sienkiewicza i szefa NBP Marka Belki - powiedział, że nie widzi potrzeby dymisjonowania Sienkiewicza. W ocenie Tuska pierwsza analiza rozmowy Belki i Sienkiewicza nie wskazuje na przekroczenie prawa. - Niezależnie od tego, w jak w paskudny sposób wyrażali swoje opinie i oceny, to raczej rozmawiali o tym, jak pomóc państwu polskiemu, a nie jak zaszkodzić - dodał. Premier mówił też, że po raz pierwszy od 1989 r. mamy do czynienia z zorganizowanym nielegalnym podsłuchem, którego celem byli politycy partii rządzącej. Tygodnik "Wprost" upublicznił nagranie, na którym słychać, jak szef MSW Bartłomiej Sienkiewicz rozmawia z prezesem NBP Markiem Belką i szefem jego gabinetu, b. ministrem Sławomirem Cytryckim o hipotetycznym wsparciu przez NBP budżetu państwa kilka miesięcy przed wyborami, które może wygrać PiS; Belka w zamian za wsparcie stawia warunek dymisji ówczesnego ministra finansów Jacka Rostowskiego oraz nowelizacji ustawy o banku centralnym. "Wprost" upublicznił także zapis rozmowy Sławomira Nowaka z Andrzejem Parafianowiczem, byłym wiceministrem finansów i byłym szefem Głównego Inspektoratu Informacji Finansowej. Rozmowa miała dotyczyć kontroli finansów żony Nowaka. Nowak w poniedziałek wystąpił z PO. Premier ocenił zaś, że kariera Nowaka zakończyła się definitywnie.