- Konsekwencje wyniku referendum będą dwie. Po pierwsze jest to sygnał dla typowych, najwierniejszych wyborców PO - mieszkańców zamożnych dzielnic wielkich miast. Wyborcy w innych miastach: Gdańsku, Krakowie, Poznaniu, Wrocławiu otrzymali sygnał, że ta partia i jej obecny lider jeszcze coś mogą. Są w stanie np. zabezpieczyć przed bardzo niepożądanym przez ten segment wyborców, dojściem PiS do władzy. Drugi sygnał to sytuacja wewnątrz PO i wojna domowa między Donaldem Tuskiem a Grzegorzem Schetyną z udziałem prezydenta Komorowskiego po stronie Schetyny. To oznacza, że Donald Tusk ma 12 miesięcy spokoju. Nikt nie podważy jego przywództwa po tym referendum w sposób otwarty. To Donald Tusk będzie przez kampanie wyborcze do Parlamentu Europejskiego i przyszłoroczną samorządową decydował, kto jest na listach wyborczych, jakie hasła PO będzie przedstawiała - dodał Chwedoruk. Zdaniem eksperta, w realiach kryzysu gospodarczego następuje naturalna depolityzacja. Obywatele uciekają od uczestnictwa w wyborach. Często ci, którzy głosowali na partię rządzącą są zdezorientowani, nie wiedzą co mają dalej zrobić. O polityce rozstrzygają partie dysponujące żelaznymi elektoratami. Decydują ci najwierniejsi wyborcy. - Możemy bez cienia wątpliwości powiedzieć, że przy urnach stawił się elektorat PiS, który mobilizuje się najłatwiej - podkreślił. - Błędem zwolenników referendum było założenie, że są zdolni przyciągnąć innych wyborców niż wyborców PiS, że istnieją tacy wyborcy, którym skład koalicji od Ruchu Palikota po PiS nie będzie przeszkadzał. Wielu liberalnych wyborców, niezadowolonych z segmentów działalności prezydent Warszawy nie rozumiało jednak, dlaczego miałoby głosować z partią, przeciwko której głosowali wielokrotnie. Istotną przyczyną była odwrotność sytuacji wyborów w Elblągu, gdzie doszło do drugiej tury wyborów prezydenckich. Wówczas kandydat PiS, na bardzo niekorzystnym dla siebie terenie zagwarantował sobie życzliwą neutralność kandydatów SLD i PSL. W Warszawie stało się dokładnie odwrotnie. Życzliwą neutralność SLD zagwarantowała sobie Hanna Gronkiewicz-Waltz. Brakowało w diagnozie sytuacji, tego że to elektoraty partyjne rozstrzygną to referendum, a po prostu elektoratu PiS nie starczyło - podsumował Chwedoruk.