- Gdybym miał użyć terminologii piłkarskiej, to było 0:0. No, przy dużej dozie tolerancji dla uczestników 1:1. Absolutnie moim zdaniem nikt nie był tutaj wyraźnym zwycięzcą - powiedział politolog. Jego zdaniem w kwestiach polityki międzynarodowej lepszy był Bronisław Komorowski. - Z większą swobodą i swadą mówił na ten temat, co nie znaczy, że ta wizja była spójna - powiedział Chwedoruk dodając, że w kwestiach polityki wewnętrznej lekką przewagę miał z kolei Jarosław Kaczyński. - To on jak gdyby narzucał tematy - wyjaśnił. - To, co mogło zwrócić moją uwagę, to fakt, że Bronisław Komorowski mówił jakby do wszystkich, co było bardzo znamienne. Natomiast Jarosław Kaczyński kierował się ku wyraźnie zdecydowanym segmentom wyborców: np. pracownikom najemnym czy mieszkańcom mniej zamożnych regionów itd. To była wyraźna różnica - powiedział Chwedoruk. Jak wyjaśnił, najbardziej zdumiała go w debacie niespójność pomiędzy jej przebiegiem a przebiegiem kampanii obu kandydatów. - O ile kampania Jarosława Kaczyńskiego była bardzo spokojna, stonowana, oparta na pewnym patosie i dystansie, to dziś Jarosław Kaczyński szukał pewnego pola sporu z Bronisławem Komorowskim - powiedział politolog. - Natomiast, odwrotnie, kampania Bronisława Komorowskiego była bardzo wyrazista, momentami radykalna, a finałem było wczorajsze, zaskakujące wręcz, wystąpienie Donalda Tuska. Tymczasem, dziś Bronisław Komorowski chyba odnajdywał się w tej roli, w której chyba lepiej się odnajduje, to znaczy takiego łagodnego - mówił Chwedoruk. Jak wyjaśnił politolog, odniósł on wrażenie, że po niedzielnej debacie ktoś, kto nie miał wyraźnych sympatii, ma "jeszcze większy chaos w głowie". Zdaniem Chwedoruka, temperatura niedzielnego sporu "była generalnie niska". - A jeśli tak, to nie oczekujmy fajerwerków po środowym spotkaniu. Być może ta środowa debata będzie taką troszeczkę wyostrzoną wersją tej niedzielnej - dodał. Zdaniem Chwedoruka, jeśli środowa debata będzie wyglądała podobnie do niedzielnej, to nie wpłyną one niemal w ogóle na wynik wyborów. - I może to być większym problemem dla Komorowskiego niż dla Kaczyńskiego, bo Kaczyński ma swój sprecyzowany elektorat i ten elektorat w absolutnej większości pójdzie do urn, on jest zmobilizowany. Natomiast elektorat Komorowskiego jest inny: nie tak bardzo utożsamiający się ze swoją partią, mający liczne pobocza, ludzi luźno, okazjonalnie głosujących na PO - powiedział politolog.