Agnieszka Waś-Turecka, Interia: Niedawno dość głośno zrobiło się o możliwości mrożenia komórek jajowych, jako formie "ubezpieczenia" dla kobiet, które chcą odłożyć w czasie macierzyństwo. Niektóre amerykańskie korporacje oferują swoim pracownicom pokrycie kosztów tej procedury w ramach pakietu medycznego. Facebook robi to już teraz, Google zacznie od przyszłego roku. Zwolennicy tej nowej możliwości mówią, że dla kobiet to szansa, by budować karierę zawodową w oderwaniu od zegara biologicznego.Agata Chełstowska*, ekspertka Obserwatorium Równości Płci w Instytucie Spraw Publicznych: Ja bym ten problem przedstawiła inaczej: dlaczego kariera zawodowa wymaga od nas oderwania od zegara biologicznego? Dlaczego pracodawcy oczekują, że nie będziemy rodzicami? Te pytania są tak samo ważne w przypadku kobiet jak i mężczyzn. Wykształcono taki model pracy, w którym osoba zatrudniona nie może mieć obowiązków opiekuńczych. To model męski w tym sensie, że jest komplementarny z rolą kobiety, która wszystkie te obowiązki wykonuje. Jeżeli w tym modelu będzie pracować obydwoje rodziców, to kto zajmie się reprodukcją? Zresztą problem ten nie dotyczy jedynie opieki nad dziećmi, ale nad wszystkimi osobami zależnymi, np. osobami chorymi czy starszymi. Nie wszyscy będziemy mieli dzieci, ale wszyscy mamy rodziców, którzy w pewnym momencie będą potrzebowali naszej pomocy. Czyli refundacja mrożenia komórek to nie jest kolejny krok do wyzwolenia kobiet, jak chcieliby piewcy pomysłu, ale jeszcze większe podporządkowanie się kulturze korporacyjnej? Trudno jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie. Dla niektórych kobiet to atrakcyjny dodatek do pakietu zdrowotnego - dla nich to będzie świetny wynalazek i ułatwienie pogodzenia życia zawodowego z prywatnym. Inne natomiast będą czuły, że są zmuszane do odłożenia decyzji o dziecku. Z pewnością jednak wiadomość o tym, że koszty procedury mrożenia komórek jajowych pomoże pokryć pracodawca, wzbudza wiele niepokoju, ponieważ są w niej obecne wielkie korporacje, pojedyncze pracownice i nowe technologie reprodukcyjne. Nie da się jednak zaprzeczyć, że postęp w medycynie, m.in. antykoncepcja i opieka przed- i poporodowa, wiele dał kobietom. Postęp w medycynie to jest ogromna wartość, która zwiększyła długość życia kobiet, poprawiła ich zdrowie i dała im większą kontrolę nad życiem reprodukcyjnym. Wynalazek pigułki antykoncepcyjnej czy USG zupełnie zmieniły życie kobiet. Z drugiej strony warto za każdym razem zastanowić się, kto te nowe technologie kontroluje i czyje cele one spełniają. Zatem komu to służy? Wiele kobiet, które pracują w tych korporacjach, z pewnością chce na pewnym etapie swojego życia urodzić dziecko. Problem jednak w tym, że pracodawcy i społeczeństwo postrzegają wychowywanie dzieci jako ciężar, a nie coś co może wzbogacić nasze życie. Tak niestety wygląda zaawansowany kapitalizm pożeniony z nowymi technologiami reprodukcyjnymi. Czyli zwolennicy mrożenia komórek jajowych są naiwni, twierdząc, że procedura da kobietom większy wybór, ponieważ pracownice nigdy nie wyzwolą się spod wpływu otoczenia, pracodawcy czy rodziny? Dlaczego miałybyśmy się wyzwalać z tego, że potrafimy rodzić dzieci? Nie chodzi o wyzwolenie od samej chęci posiadania dzieci, ale spod wpływu otoczenia, które chce nam dyktować, na jakich zasadach możemy je mieć. Otoczenie zawsze będzie mieć wpływ. Rodzina będzie chciała, byśmy mieli je jak najwcześniej, a pracodawca, by jak najpóźniej. Jeszcze czego innego będzie chcieć partner czy partnerka. Same kobiety też mają różne pragnienia - jedne chcą mieć dzieci, inne nie. Wypadkowa tych czynników plus nasza sytuacja finansowa i to, jakie warunki zapewnia nam państwo będzie decydować o tym, kiedy i czy faktycznie zdecydujemy się na dziecko. Może zamiast wprowadzać nowe technologie reprodukcyjne, które mają wpływ na to, kiedy kobieta zdecyduje się na dziecko, warto by podjąć działania na rzecz tego, by pracodawcy przestali wreszcie traktować ciążę jak katastrofę? Przede wszystkim trzeba zmienić podejście. Pracodawcy muszą zdawać sobie sprawę z tego, że dziecko będzie miała nie tylko pracownica, ale że rodziców będzie dwoje. Potrzebne są takie rozwiązania, które sprawią, że część obowiązków przejmą ojcowie, a nie wszystko spadnie na barki kobiety. Jednak zmiany w praktykach pracodawców może wymusić tylko państwo - za pomocą polityki społecznej. Dopóki państwo i pracodawcy będą myśleli tylko o kobietach, jako o rodzicach, to nierówny podział obowiązków będzie się pogłębiał. Widać to już na przykładzie urlopów macierzyńskich i rodzicielskich, z których w przytłaczającej większości korzystają kobiety. Do momentu, gdy problem wyboru między domem a pracą będziemy odnosić jedynie do kobiet, to wybór ten będzie fatalny, ponieważ żadna z nas nie chce tego robić. Zwłaszcza że mężczyźni nie stoją przed takim dylematem. Zwolennicy nowej metody twierdzą, że rozwiązuje ona wiele problemów, ponieważ eliminuje obawy o upływający czas. Zegar biologiczny to jednak nie jedyny, a nawet nie główny problem, z którym borykają się kobiety, które chcą mieć dzieci. Oczywiście, że nie. Wiele osób ma problemy z płodnością. Decydują się na adopcję, in vitro, lub inne metody leczenia niepłodności. To wszystko odbywa się coraz bardziej w oderwaniu od tzw. zegara biologicznego. Nowe technologie reprodukcji służą też parom homoseksualnym. Problem tylko w tym, że zdrowie reprodukcyjne jest bardzo drogie. Pieniądze są główną barierą w decydowaniu o tym, jak sobie urządzimy życie - w dzisiejszych czasach nawet większą niż prawodawstwo, bo mamy o wiele większe możliwości wyjazdów. Na przykład wiele Polek wyjeżdża za granicę, kiedy chcą przerwać ciążę. Robią to w profesjonalnych, przyjaznych szpitalach czeskich, niemieckich czy brytyjskich - tylko o możliwości wyjazdu znowu decydują pieniądze. Finanse to będzie też pewnie główna przeszkoda, gdybyśmy możliwość mrożenia komórek jajowych na szerszą skalę chcieli przenosić na grunt polski? Nasze wybory w bardzo dużym stopniu ogranicza ekonomia, dlatego tym razem będzie podobnie. Polki, które na to stać, na pewno już się na to decydują. Jeżeli nie w Polsce, to za granicą. Ogólnie jednak - wiedząc o tym, jak bardzo sprawy reprodukcyjne stały się w Polsce zakładnikiem politycznym - nie sądzę, by upowszechnienie tej procedury odbyło się bez awantury i biskupów wypowiadających się na tematy medyczne i technologiczne. W Polsce nic, co dotyczy zdrowia reprodukcyjnego, nie przechodzi bez echa, na czym oczywiście tracą decyzje zdrowotne pojedynczych kobiet. * Agata Chełstowska - analityczka w Obserwatorium Równości Płci w Instytucie Spraw Publicznych, doktorantka w Instytucie Stosowanych Nauk Społecznych UW, wykłada przedmiot "Anthropology of Reproduction" na Gender Studies UW.