Jak dowiedziała się PAP w źródłach sądowych, w czwartek do Sądu Apelacyjnego w Warszawie wpłynęły apelacje, których autorzy domagają się ponownego procesu. Jak powiedziała PAP rzeczniczka SA sędzia Barbara Trębska, termin rozpatrzenia apelacji może być wyznaczony już w piątek. W lipcu br. Sąd Okręgowy uznał, że karalność nieumyślnego - jak przyjęto - czynu Kiszczaka przedawniła się w 1986 r., wobec czego sprawę umorzono. Był to już trzeci wyrok sądu I instancji w trwającym od 1994 r. procesie Kiszczaka. W 1996 r. uniewinniono go, a w 2004 r. skazano na dwa lata więzienia w zawieszeniu. Oba wyroki uchylał potem Sąd Apelacyjny. Według aktu oskarżenia, 83-letni obecnie Kiszczak umyślnie sprowadził "powszechne niebezpieczeństwo dla życia i zdrowia ludzi", wysyłając 13 grudnia 1981 r. tajny szyfrogram do jednostek milicji, mających m.in. pacyfikować zakłady strajkujące po wprowadzeniu stanu wojennego. Zdaniem prokuratury, bez podstawy prawnej Kiszczak przekazał w nim dowódcom poszczególnych oddziałów MO swe uprawnienia do wydania rozkazu użycia broni przez te oddziały, co było podstawą działań plutonu specjalnego ZOMO, który 15 i 16 grudnia strzelał w kopalniach "Manifest Lipcowy" i "Wujek". - W złożonej apelacji prokurator zarzucił sądowi I instancji błąd w ustaleniach faktycznych co do tego, że oskarżony działał nieumyślnie - powiedziała prok. Agnieszka Wichary z Prokuratury Okręgowej w Katowicach. Oskarżenie wytknęło też sądowi, że w sentencji wyroku nie wskazał kwalifikacji prawnej czynu przypisanego Kiszczakowi, co "uniemożliwia kontrolę zasadności umorzenia postępowania wobec przedawnienia karalności tego czynu". Taki sam zarzut pojawia się w apelacji pełnomocnika oskarżycieli posiłkowych. Zarzucił on ponadto sądowi m.in. obrazę przepisów prawa (np. dawnego Kodeksu karnego i ustawy o IPN) oraz dowolną ocenę dowodów i błąd w ustaleniach faktycznych. W tej apelacji podniesiono też, że sąd oddalił wnioski dowodowe oskarżycieli. - Nie składaliśmy apelacji - powiedział obrońca b. szefa MSW mec. Grzegorz Majewski. Poinformował, że po analizie pisemnego uzasadnienia wyroku, jego klient zdecydował nie apelować. - On nie chce już spotykać się w sądzie, skarży się też na złe zdrowie - dodał mecenas. Prokurator żądał dla Kiszczaka kary czterech lat więzienia w zawieszeniu, zmniejszonej na mocy amnestii z 1989 r. o połowę. Kary "adekwatnej do winy" domagali się pełnomocnicy górników. Podsądny i jego obrońca wnosili o uniewinnienie. Kiszczakowi groziło do 10 lat więzienia. Górnicy przyjęli wyrok z oburzeniem. Przywódca strajku w kopalni "Wujek" Stanisław Płatek nazwał wyrok "piłatowym" i "nijakim". Wyraził zdziwienie, że milicjanci z "Wujka" są już prawomocnie skazani, a przełożeni nie ponoszą żadnej kary.