Cała sprawa wyszła na jaw, gdy Tomasz B. został zatrzymany pod zarzutem sfałszowania dokumentów, które pozwoliły zalegalizować kradzione auto. Zatrzymany przyznał się także do brania łapówek, opowiedział także o tym kto mu pomagał. Cały proceder trwał cztery lata. Kiedy importerzy zgłaszali się do posterunku celnego, tam czekał na nich Tomasz B, i tu okazywał się że na papierach nie ma odpowiedniej pieczątki, i trzeba było cały towar zawrócić. Jednak szybko znalazła się na to rada. Tomasz B. proponował przedsiębiorcom stałą współpracę, w zamian za pieniądze ofiarował im święty spokój. W ten sposób wyłudził on ponad 100 tysięcy. Za branie łapówek grozi nawet do 10 lat więzienia.