Zapowiedzi rozliczenia poprzedników to w polskiej polityce nic nowego. Poważne konsekwencje wyciągane w stosunku do poprzedników obiecywał już PiS. Jak w 2016 r. deklarowała ówczesna premier Beata Szydło, za rządów koalicji Platformy i PSL, w wyniku afer Polacy mieli stracić ok. 340 mld zł. Co wynikło z wielkiego audytu zapowiadanego przez partię Jarosława Kaczyńskiego? Nic. "Nie zachodziły przesłanki do zgłoszenia zawiadomienia o popełnieniu przestępstwa" - stwierdzili urzędnicy resortu finansów. Jednak moda na deklaratywne rozliczanie politycznych oponentów wcale nie odeszła do lamusa. Wręcz przeciwnie, można uznać, że staje się dziś częścią oferty wyborczej. - Pan minister Czarnek mówi, że "Willa plus" to świetnie przygotowany program. A ja chcę powiedzieć, że "Cela plus" będzie programem jeszcze lepiej przygotowanym dla tych wszystkich, którzy w sposób tak bezprzykładny i tak świetnie zorganizowany, jeśli chodzi o pieniądze, zbudowali ten system dojenia państwa - oświadczył Donald Tusk na antenie programu "Fakty po faktach" TVN24. Na okazję do rozliczeń nie trzeba jednak czekać aż do jesieni. Bo chociaż w Sejmie Platforma jest w opozycji, to od czterech lat sprawuje władzę w Senacie. I oficjalnie wykazywała już niegospodarność swoich poprzedników. Raport nie wart funta kłaków PO rządzi Senatem od października 2019 r. Tomasz Grodzki został marszałkiem izby wyższej w listopadzie, a już w grudniu zdecydował o sprawdzeniu swojego poprzednika. Zapowiedzi były szumne: od wydatków i wynagrodzeń począwszy, a na stanie posiadania izby wyższej skończywszy. Pierwszy audyt, przygotowany jeszcze w lutym 2020 r., nie spełniał jednak oczekiwań kierownictwa. - Osoba, która sporządzała dokumentację, mówiła, że głupio jej tak kontrolować byłego szefa (Stanisława Karczewskiego - red.). Audyt ogranicza się do struktury organizacyjnej Kancelarii Senatu - słyszeliśmy wówczas w senackich kuluarach. Na kolejne dokumenty, które miały świadczyć o winach Stanisława Karczewskiego, przyszło nam czekać do wakacji. Wówczas pojawiły się już konkrety. Jako pierwsi ujawniliśmy je w Interii. Najbardziej interesujące pozycje? Nocny, dwugodzinny pokaz świetlny za ponad 160 tys. zł - szczęśliwcy mogli go oglądać na stołecznym Pałacu Staszica przy ul. Nowy Świat 72, zasłonięcie okien w budynku PAN wycenione na ponad 2 tys. zł czy zaginiony film promocyjny, którego nikt nie widział. Tylko ten ostatni pochłonął 12 tys. zł. W sumie, jak wyliczyła autorka audytu Joanna Balicka, niegospodarność w Kancelarii Senatu w latach 2015-2019 miała sięgać nawet 1 038 414 zł. Wnioski były sformułowane dość ostro: przy poszczególnych pozycjach można było czytać o "niejasnych i nierzetelnie udokumentowanych zleceniach", a nawet dosłownie o działaniach "niecelowych i niegospodarnych". Chociaż zarzuty wyglądały poważnie, do tej pory sprawy nie zgłoszono do prokuratury czy odpowiednich służb. U urzędników Tomasza Grodzkiego próbowaliśmy ustalić, z jakiego powodu. "Po zakończeniu audytu Kancelaria Senatu wyciągnęła wnioski w postaci wzmocnienia kontroli zarządczej, tj. np. zmniejszono swobodę wydatkowania środków finansowych przez dyrektorów bez zgody Szefa Kancelarii - z 20 tys. zł uprzednio do obecnie 10 tys. zł" - czytamy w odpowiedzi Centrum Informacyjnego Senatu. Jak twierdzą urzędnicy, "zwiększono również zakres planu zamówień publicznych", który obejmuje obecnie wszystkie zamówienia. W swojej odpowiedzi CIS zwraca również uwagę na coroczne kontrole NIK. "Nie wykazują niegospodarności czy też nierzetelności w wydatkach" - zapewniają oficjalnie współpracownicy Tomasza Grodzkiego. "Grodzki bał się PiS" Nasze źródła wskazują, że w kwestii raportu dotyczącego wydatków z czasów Stanisława Karczewskiego nie bez znaczenia była osobista sytuacja marszałka Senatu. Dlaczego? Już w styczniu 2020 r. pojawiły się oskarżenia o rzekome łapówki, które profesor miał przyjmować jako dyrektor jednego ze szczecińskich szpitali. - Bał się PiS-owców ze względu na swoje sprawy. Nie chciał ich drażnić i obawiał się o własny immunitet. Widocznie uznał, że tak będzie najlepiej - uważa jeden z ważnych polityków KO. - Trzeba pamiętać, że to Tomasz Grodzki wyrzucił sprawę do kosza. To on ostatecznie decydował o dalszym losie audytu. Wydał szefowi Kancelarii Senatu polecenie, co robić dalej - dodaje informator Interii. Prokuratura Regionalna w Szczecinie domaga się uchylenia immunitetu marszałka, ale senatorzy nie wyrazili na to zgody. Na samo rozpatrzenie wniosku trzeba było czekać 422 dni. - Nie można powiedzieć, że jestem idiotą i będąc dyrektorem, i ordynatorem dopominałem się jakichkolwiek wpłat pieniędzy. Stanowczo podkreślam: nigdy nie przyjąłem żadnej łapówki od pacjentów - w maju 2022 r. deklarował marszałek. Faktem jest, że pod koniec ubiegłego roku pacjenci Fundacji Pomocy Transplantologii założonej przez Grodzkiego usłyszeli zarzuty w śledztwie wyłączonym z postępowania dotyczącego marszałka. Dzięki wpłatom na rzecz organizacji mieli uzyskać korzystniejsze warunki leczenia. Co więcej, trzech lekarzy związanych z fundacją jest podejrzanych o działalność w ramach zorganizowanej grupy przestępczej i przyjmowanie wpłat, "które w istocie stanowiły łapówkę". Sprawa jest na tyle kłopotliwa, że jej przecięcia domagał się sam Donald Tusk, który po swoim powrocie chciał, żeby Grodzki zrzekł się immunitetu. Jego prośby nie poskutkowały. Powód? Na korzyść marszałka przemawia krucha senacka większość utkana jeszcze przez Grzegorza Schetynę. W praktyce Tomasz Grodzki - jeśli opozycja miałaby utrzymać większość w izbie wyższej - jest nieusuwalny do końca kadencji. Takie myślenie pokutuje wśród większości polityków KO. Nie oznacza to jednak, że już niebawem marszałek nie straci wpływów. Dowodów nie trzeba daleko szukać: nie bez przyczyny, z ramienia PO, architektem i koordynatorem drugiego paktu senackiego jest były prezydent Gliwic i senator Zygmunt Frankiewicz. O promowaniu Tomasza Grodzkiego nie ma mowy, chociaż zgodnie z umową, jako były parlamentarzysta, ma pewne miejsce. Teraz pozostaje mu tylko uzyskać reelekcję. Powtórki z Ziobrą nie będzie O ile w kwestii audytu zleconego przez Tomasza Grodzkiego i wyciągania ewentualnych konsekwencji od Stanisława Karczewskiego można mieć wątpliwości, o tyle nie ma ich w przypadku starcia koalicji PO-PSL ze Zbigniewem Ziobrą z 2015 r. To jedna z największych porażek w historii ugrupowania Donalda Tuska. Gdyby szef Solidarnej Polski trafił wtedy przed Trybunał Stanu, kto wie, czy mógłby dziś sprawować funkcję ministra sprawiedliwości? Zarzuty: naruszenie konstytucji, ustawy o Radzie Ministrów oraz ustawy o działach administracji państwowej. Do podjęcia uchwały w sprawie Ziobry trzeba było 276 głosów. Zabrakło pięciu, w tym szefowej rządu, Ewy Kopacz. - Pięciu głosów zabrakło? No to nawet gdybym była, toby i tak czterech brakowało - już po wszystkim wypaliła premier. - Koalicja rządowa okazała się być nieudacznikami - komentował krótko sam Ziobro. Jak słyszymy w szeregach Platformy, to była poważna lekcja. - Mówimy o dość odległej przeszłości. Myślę, że trzeba z niej wyciągać wnioski. Wtedy Platforma, ale nie tylko to ugrupowanie, zachowała się niekonsekwentnie. Efekty były znane. W tej chwili to się nie powtórzy - zarzeka się senator z warszawskiej Pragi, Marek Borowski, tworzący dziś szeregi senackiej większości. Chociaż ani on, ani inni parlamentarzyści izby wyższej, z którymi rozmawialiśmy, nie wiedzieli nic o losach audytu finansowego zleconego przez Tomasza Grodzkiego, sami są za wyciąganiem konsekwencji w przyszłości. - Chyba widać, co się dzieje: jak wypływają pieniądze z różnych funduszy na to, co jest niepotrzebne Polakom. Mamy inflację, wzrost kosztów - wylicza Beata Małecka-Libera z PO. - Na pewno prokuratura będzie niezależna od polityków, do tego w pełni niezależne sądy. Odpowiedzialność będzie egzekwowana - wtóruje koleżance senator Krzysztof Brejza. W deklaracje kolegów z PO nie dowierza jednak Jacek Bury z Polski 2050 (w 2019 r. również startował z KO - red.). To dość świeży polityk, w Senacie zasiada dopiero pierwszą kadencję. - Wychodzę z założenia, że wszelkie przestępstwa i niegospodarności powinny być ścigane oraz rozliczane. Tylko czy rozliczono Zbigniewa Ziobrę? Dlatego proszę zwolnić mnie z odpowiedzi na pytanie czy rządzący, którzy od 20 lat kłócą się ze sobą, jedni czy drudzy, są w stanie nawzajem wyciągać od siebie konsekwencje - mówi Interii senator. - PiS obiecywał, że wsadzi do więzień mnóstwo członków PO. Czy ktoś z Platformy, przez siedem lat, został skazany? To jest odpowiedź na pańskie pytanie. Jakub Szczepański