Akceptację dla tak pojmowanej eutanazji zadeklarowało 53 proc. respondentów. Liczna jest jednak grupa przeciwników takiego postępowania - 39 proc. Stosunkowo najmniej kontrowersji budzi zaprzestanie - za zgodą rodziny - podtrzymywania funkcji życiowych nieprzytomnego pacjenta z uszkodzonym mózgiem. Za dopuszczalne uznaje to 65 proc. badanych. Znacznie więcej wątpliwości budzi odłączenie specjalnej aparatury podtrzymującej funkcje życiowe pacjenta po wypadku, jeśli jest w pełni świadomy i sam o to prosi. Takie postępowanie tyle samo respondentów dopuszcza, co je potępia - po 45 proc. Nieco częściej sprzeciw niż akceptację budzą inne możliwe sytuacje. Pomoc lekarza w samobójstwie pacjenta dopuszcza 43 proc. badanych, a potępia 48 proc. Na rezygnację z chemioterapii w zaawansowanym, nierokującym poprawy stadium choroby nowotworowej przyzwala 41 proc. Polaków, natomiast 47 proc. wyraża sprzeciw. Najczęściej negatywnie oceniana jest rezygnacja z podejmowania zabiegów reanimacyjnych w przypadku zatrzymania krążenia u ciężko i nieuleczalnie chorego pacjenta, u którego stwierdzono nieodwracalne zmiany w funkcjonowaniu wielu organów - krytycznie ocenia takie postępowanie 51 proc. badanych, a dopuszcza je 37 proc. Blisko połowa badanych (48 proc.) uważa, że z leczenia powinno się zrezygnować w przypadku osoby nieuleczalnie chorej, umierającej, kiedy wiadomo, że nie przyniesie ono efektu, a będzie wzmagać cierpienie chorego i przedłużać jego umieranie. Przeciwnego zdania jest 38 proc. respondentów. W opinii 43 proc. badanych lekarze powinni spełniać wolę cierpiących, nieuleczalnie chorych, którzy domagają się podania im środków powodujących śmierć. Z poglądem tym nie zgadza się 41 proc. ankietowanych. Jak zauważa CBOS, dyskusje na temat eutanazji, jakie toczą się w Polsce i na świecie, spowodowały, że stosunkowo niewielu Polaków twierdzi, iż nie zetknęło się z tym terminem. Nawet jeśli skojarzenia podawane przez respondentów nie uwzględniały wszystkich aspektów eutanazji, to na ich podstawie można powiedzieć, że większość dorosłych Polaków ma przynajmniej ogólną orientację na ten temat. Określenie "zaniechanie uporczywej terapii" wywołuje natomiast pewną dezorientację. Stosunkowo dużo osób nie potrafi wskazać żadnej sytuacji, która kojarzyłaby się im z tym określeniem, część ma skojarzenia bardzo ogólne lub myli rezygnację z uporczywego leczenia z eutanazją. CBOS podkreśla, że sytuacja przerwania leczenia budzi niepokój i wpisuje się w negatywny wizerunek polskiej służby zdrowia - kojarzy się z trudnościami w dostępie do leczenia, kolejkami, niedofinansowaniem tej dziedziny, wywołuje obawy, że przesłanką przerwania leczenia mogą być nie tyle wskazania medyczne, ile inne względy, np. finansowe. "Nic zatem dziwnego, że sytuacje identyfikowane jako zaniechanie uporczywej terapii, takie jak rezygnacja z chemioterapii w przypadku pacjenta w zaawansowanym, nierokującym poprawy stadium choroby nowotworowej, mającego przerzuty nowotworu do innych narządów, czy też rezygnacja z podejmowania zabiegów reanimacyjnych w przypadku zatrzymania krążenia u ciężko i nieuleczalnie chorego pacjenta, u którego stwierdzono nieodwracalne zmiany w funkcjonowaniu wielu organów, spotykają się z większym potępieniem społecznym niż eutanazja w jej najbardziej powszechnym rozumieniu" - zaznaczono w omówieniu sondażu. CBOS zauważa, że ocena zaniechania uporczywej terapii jest ściśle związana z opinią na temat eutanazji - większość badanych akceptujących rezygnację z leczenia osoby nieuleczalnie chorej, umierającej, gdy wiadomo, że będzie ono nieskuteczne, a jedynie wzmagać będzie cierpienie chorego i wydłużać jego umieranie, uważa, że lekarze powinni respektować wolę nieuleczalnie chorych, cierpiących i pomagać im w zakończeniu życia. Przeciwnicy rezygnacji z uporczywej terapii są na ogół przeciwni eutanazji. W sondażu podkreślono, że chociaż Kościół katolicki wyraźnie odróżnia rezygnację z uporczywej terapii od eutanazji, zupełnie odmiennie wartościując je moralnie, jego stanowisko nie znajduje odzwierciedlenia w opiniach osób religijnych. Respondenci biorący udział w praktykach religijnych przynajmniej raz w tygodniu wyraźnie częściej niż pozostali potępiają zarówno eutanazję, jak i - dopuszczalne w świetle nauki Kościoła - wycofanie się z uporczywej terapii. Przyzwolenie dla eutanazji i zaniechania uporczywego leczenia częściej deklarują mężczyźni niż kobiety. CBOS zaznacza jednak, że może to wynikać z faktu, że kobiety znacząco częściej niż mężczyźni biorą udział w praktykach religijnych. Akceptacji obu procedur sprzyjają lewicowe poglądy polityczne, a ich potępieniu - identyfikowanie się z prawicowym systemem wartości i przekonań. W elektoratach partyjnych moralne zastrzeżenia w obu przypadkach najczęściej mają sympatycy PiS. Opinie na temat wycofania się z uporczywej terapii i eutanazji istotnie wiążą się z wiekiem. Sprzeciw wobec tego rodzaju praktyk wyrażają przede wszystkim ludzie starsi, mający 65 lat i więcej. W przypadku ocen zaniechania uporczywej terapii istotne znaczenie ma wykształcenie. Im ono wyższe, tym rzadziej deklarowane jest potępienie rezygnacji z leczenia, kiedy wiadomo, że będzie ono nieskuteczne, a będzie powodować dodatkowe cierpienie chorego i przedłużać jego umieranie. Podobnej zależności CBOS nie odnotował jednak w odniesieniu do eutanazji. Większość badanych (60 proc.) opowiedziała się za wprowadzeniem do polskiego prawa tzw. testamentu życia, tj. możliwości podpisania oświadczenia, w którym człowiek deklaruje, że w przypadku trwałej utraty świadomości nie chce, aby stosowano wobec niego działania podtrzymujące życie. Na podpisanie takiego oświadczenia zgodziłaby się - według uzyskanych deklaracji - połowa badanych (51 proc.). Badanie zostało przeprowadzono w dniach 8-17 listopada 2012 r. na liczącej 952 osoby reprezentatywnej próbie losowej dorosłych mieszkańców Polski.