Jak powiedział w środę PAP rzecznik łódzkiej prokuratury okręgowej Krzysztof Kopania, na polecenie prokuratury okręgowej CBA zatrzymało ośmiu lekarzy. Większość z nich to lekarze zatrudnieni w publicznych placówkach służby zdrowia w Łodzi; w jednym przypadku w podłódzkim Zgierzu. - Podejrzani mają od 49 do 60 lat. Wszyscy usłyszeli zarzuty o charakterze korupcyjnym, a konkretnie przyjmowania korzyści majątkowych, bądź obietnic tego typu korzyści w kwotach od tysiąca do nawet 15 tys. zł - dodał Kopania. Obecnie trwają przesłuchania podejrzanych. Grożą im kary do 8 lat więzienia. Śledztwo w sprawie korumpowania lekarzy w zamian za wystawianie recept na leki refundowane, a produkowane przez firmę GlaxoSmithKline, łódzka prokuratura wraz z CBA prowadzi od lutego ub. roku. Według śledczych sprawa dotyczy lat 2010-2012 i chodzi m.in. o realizację programu "Patron". Firma - przystępującym do programu placówkom służby zdrowia - użyczała sprzęt diagnostyczny do wykonywania badań spirometrycznych. Według prokuratury przedstawiciele firmy podpisywali umowy z lekarzami, którzy zobowiązywali się do przeprowadzenia - po godzinach pracy - szkolenia dla pacjentów w zakresie diagnostyki i leczenia chorób układu oddechowego. Zakładały one wynagrodzenie - najczęściej było to 500 zł. Zdaniem śledczych niejednokrotnie umowy te miały jednak charakter pozorny i nie były realizowane, a w dacie zawierania umowy potwierdzano także jej wykonanie. - Z naszych ustaleń wynika, że to wynagrodzenie mogło być zakamuflowaną formą łapówki wręczaną za przepisanie przez poszczególnych lekarzy określonej ilości leków proponowanych przez firmę farmaceutyczną. Chodziło o dwa specyfiki związane z leczeniem niewydolności oddechowej - wyjaśnił Kopania. Według prokuratury w przypadku jednego z leków chodziło najczęściej o przepisanie recept na 130 opakowań, a innego - na 20 opakowań. W związku z tym śledztwem w grudniu zatrzymana została menedżerka regionalna firmy farmaceutycznej w Łódzkiem - Edyta N. Śledczy przedstawili jej zarzuty dotyczące sześciu przestępstw o charakterze korupcyjnym. Prokuratura zastosowała wobec niej poręczenie majątkowe w wysokości 100 tys. zł, dozór policji i zakaz opuszczania kraju wraz z zatrzymaniem paszportu. Zabezpieczono także 50 tys. zł na poczet przyszłych kar. Prokuratura, zasłaniając się dobrem śledztwa, nie udziela więcej informacji na temat stawianych kobiecie zarzutów, ani tego, czy przyznała się do winy. Grozi jej kara do ośmiu lat pozbawienia wolności. W związku z tą sprawą sprawdzanych jest kilkadziesiąt placówek zdrowia z woj. łódzkiego; zabezpieczono dokumentację, trwają przesłuchania świadków. "Gazeta Wyborcza", która w lipcu ub. roku napisała o śledztwie, podała, że na nieprawidłowości w firmie zwracali uwagę szefom koncernu przedstawiciele handlowi. Według "GW" jeden z przedstawicieli z województwa łódzkiego napisał w liście do władz firmy, że szefowa w jego regionie kazała mu i innym pracownikom "zaktywizować lekarzy specjalistów", by wypisywali więcej recept na leki firmy. "Gazeta" podała, że w odpowiedzi na list pracowników dział personalny firmy poinformował, iż "proces wyjaśniający wykazał pewne nieprawidłowości w realizacji działań promocyjnych" i wobec menedżera w regionie zostały wyciągnięte konsekwencje służbowe. W przesłanym oświadczeniu firma GlaxoSmithKline poinformowała, że zgłaszane przez pracowników potencjalne nieprawidłowości były wyjaśniane w postępowaniu wewnętrznym, które nie potwierdziło większości zarzutów. "Szczególnie krzywdzącymi" GSK nazwała zarzuty dotyczące programu "Patron" - firma zaznaczyła, że nie służył on zawieraniu transakcji pomiędzy spółką a lekarzami.