Urzędnicy Agencji Rozwoju Przemysłu S.A., podległego ministerstwu Aleksandra Grada "czynili wszystko co w ich mocy, aby zapewnić zwycięstwo w przetargach wybranemu przez siebie katarskiemu inwestorowi wynika z dokumentów, jakie na ręce Donalda Tuska złożył Mariusz Kamiński - informuje "Wprost". ARP: Nikt nie mógł wpływać na przetarg Dementuję jakiekolwiek przypuszczenia, że w trakcie trwania procesu sprzedaży majątku stoczni mogły być jakiekolwiek nieprawidłowości - zapewnia RMF FM rzeczniczka Agencji Rozwoju Przemysłu. Według Romy Sarzyńskiej podczas licytacji internetowej nikt nie był w stanie wpływać na przebieg tego przetargu. - Przetarg internetowy był przygotowany przez Państwową Wytwórnię Papierów Wartościowych i na jej serwerach. Wytwórnia posiada natowskie standardy bezpieczeństwa w związku z tym żadna osoba, żaden podmiot nie był w stanie wpływać na przetarg - podkreśla. Rząd nie komentuje sprawy Rząd na razie milczy w sprawie ujawnionych dokumentów CBA. Rzecznik gabinetu Donalda Tuska - Paweł Graś poproszony przez dziennikarza RMF FM o komentarz powiedział jedynie: Jak się zapoznamy, to się będziemy odnosić do treści. Naszym reporterom nie udało się skontaktować z ministrem skarbu; telefon Aleksandra Grada - milczy. W CBA Mateusz Wróbel usłyszał tylko, że w tej sprawie nadal obowiązuje wczorajsze oświadczenie szefa Biura. - Mimo to minister skarbu zawiesił w obowiązkach osoby związane ze sprzedażą stoczni. To może oznaczać tylko jedno - mówi Grzegorz Napieralski. To jest już przyznanie do winy. Uprzywilejowane traktowanie jednego z oferentów "Działania te prowadzone były nie tylko wbrew interesom ekonomicznym państwa, ale również wbrew zdrowemu rozsądkowi, co zostanie dalej wykazane" - pisze w raporcie do szefa rządu Kamiński. Raport zawiera między innymi zapisy rozmów telefonicznych Wojciecha Dąbrowskiego, szefa ARP z jego zastępcą Jackiem Goszczyńskim (zaufanym człowiekiem Aleksandra Grada według "Wprost"). "Uprzywilejowane traktowanie jednego z oferentów uwidoczniło się już na etapie czynności wstępnych, obejmujących rejestrację podmiotów zamierzających wziąć udział w przetargu" - mówi raport CBA. Przetarg na majątek stoczni ogłoszono 16 marca 2009 roku. Podmioty zainteresowane przystąpieniem do niego, miały do 30 kwietnia złożyć oświadczenie rejestracyjne i wpłacić wadium. Katarczycy nie wpłacili pieniędzy w terminie. Czas przelewu i przewalutowanie trwały do 8 maja. Katarczycy nie zostali jednak wykluczeni z przetargu. 7 maja ogłoszono przedłużenie terminu wpłaty wadium właśnie do 8 maja. 30 kwietnia, w dniu w którym wadium miało znaleźć się na koncie zarządcy kompensacji, Wojciech Dąbrowski, szef ARP rozmawiał z jednym ze swych pracowników, który informował swojego przełożonego: "Jest oświadczenie od przyjaciół, ale nie ma kasy i może nie być - niech oni prześlą potwierdzenie przelewu, niech prześlą faks z dowodem nadania kasy. Jest drugi problem też taki no kurwa niech oni by przesłali potwierdzenie przelewu, by potem bank był w stanie zaksięgować to z dzisiejszą datą, ja się po prostu boję, że będą nieprzyjaciele, rozumiesz? Niech oni by dzisiaj faks nadali z dowodem wysłania tych środków, to dla nas jest jakimś argumentem później, nie, nawet jak to wadium, my próbowaliśmy dzwonić do tego Japa, prokurenta, ale on twierdzi, ze biuro zamknięte itd., ja nie wiem, czy tego wyżej nie trzeba, ja nie wiem, czy Jacek (Goszczyński), czy ty zadzwonić, ja nie chcę wiesz? ale tu po prostu chodzi informacja, kurwa u nas służby finansowe donoszą, za przeproszeniem, że co z tego, że jest oświadczenie, jak nie ma i się boję przyjaciół z innym kapitałem i innych inwestorów." Grad chciał przerwać przetarg W pierwszym dniu przetargu 13 maja 2009 okazało się, że katarski inwestor potrzebuje więcej czasu na "uzgodnienia". Chciał wycofać się z przetargu. Przystąpił do niego po tym jak - według raportu CBA - "w toku konsultacji pomiędzy Ministrem Skarbu Państwa Aleksandrem Gradem, wiceministrem Skarbu Państwa Zdzisławem Gawlikiem oraz obydwoma prezesami Agencji Rozwoju Przemysłu S.A. ustalono strategię, zgodnie z którą czyniący problemy inwestor uzyska zapewnienie, że jeśli przystąpi natychmiast do przetargu i zwycięży w nim, to w razie zaistnienia takiej potrzeby, przetarg zostanie unieważniony ze względów formalnych pod koniec maja". Już 13 maja 2009 r., w pierwszym dniu przetargu na majątek Stoczni Gdynia S.A. Aleksander Grad chciał przetarg przerwać. A wszystko dlatego, że Katarczycy postanowili wycofać się z transakcji. Wywołało to popłoch wśród urzędników Agencji Rozwoju Przemysłu i w ministerstwie skarbu. Aleksander Grad chce "przerwania" przetargu. Z Katarczykami ma rzekomo rozmawiać sam Donald Tusk. Tak wynika z fragmentów rozmów zarejestrowanych przez CBA, które znalazły się w "Poszerzonej analizie dotyczącej niezgodnych z prawem zachowań osób pełniących funkcje publiczne", rozesłanej do najważniejszych osób w kraju. Jednak 13 maja 2009 przedstawiciel Katarczyków ostatecznie zalogował się do prowadzonego w Internecie przetargu. Zanim to się stało tak, jak wynika ze stenogramów CBA, do których dotarł "Wprost", prowadzący przetarg raportował Wojciechowi Dąbrowskiemu: "Na razie mamy 2 osoby, ale nie te, które chcemy", niecałą godzinę później: "Siedmiu, ale brakuje"