Kilka tygodni temu opozycja ujawniła, że członkowie rządu otrzymali nagrody wynoszące kilkadziesiąt tysięcy złotych. Na początku kwietnia prezes Prawa i Sprawiedliwości Jarosław Kaczyński oświadczył, że ministrowie konstytucyjni i sekretarze stanu postanowili, iż przekażą otrzymane nagrody dla Caritas. W Sejmie złożono też projekt przewidujący obniżenie o 20 procent uposażeń poselskich i senatorskich. Mają również zostać wprowadzone nowe limity dla samorządowców, obniżające wynagrodzenia wójtów, burmistrzów, prezydentów, marszałków i starostów, a także dla ich zastępców. W ubiegłym tygodniu prezes PiS Jarosław Kaczyński poinformował, że przyznane przez Beatę Szydło nagrody do połowy maja przekazane zostaną do Caritas na cele społeczne. W sobotę zastępca dyrektora Caritas Polska ks. Marek Dec podkreślił, że przekazanie ministerialnych premii na rzecz instytucji nie było uzgadniane z Caritasem. W grudniu ub.r. w odpowiedzi na interpelację PO w sprawie nagród przyznanych członkom Rady Ministrów wiceszef kancelarii premiera Paweł Szrot przedstawił tabelę z łącznymi kwotami nagród brutto dla poszczególnych ministrów w 2017 r. Według tabeli nagrody otrzymało 21 konstytucyjnych ministrów - od 65 tys. zł do ponad 80 tys. zł rocznie; 12 ministrów w KPRM - od blisko 37 tys. do prawie 60 tys. zł rocznie oraz ówczesna premier Beata Szydło - 65 100 zł. Informacja o przyznanych nagrodach wywołała oburzenie opozycji, która wielokrotnie apelowała do rządzących o ich zwrot. Politycy PO w kilku miastach zorganizowali też "konwój wstydu" - kolumnę aut, które ciągnęły na przyczepach plakaty z wizerunkami polityków PiS i kwotami przyznanych im nagród. "Te pieniądze im się po prostu należały. To były nagrody oficjalne, które zostały przyznane w ramach budżetu uchwalonego w tej izbie, a nie zegarki od kolegów biznesmenów" - mówiła w Sejmie Beata Szydło.