Piotr Niemczyk mówi, że koordynacja i odpowiednie ustawienie podsłuchów świadczą o tym, że za sprawą stał ktoś ze służb. Chociażby dlatego, że lokal "Sowa i przyjaciele" - według informacji Niemczyka - sprawdzało wcześniej Biuro Ochrony Rządu. Jego zdaniem, to że komuś udało się podsłuch mimo wszystko zorganizować, świadczy o działaniu profesjonalisty. - Tą wiedzą dysponują byli bądź obecni członkowie służb - mówił Niemczyk. Jego zdaniem, wiele elementów z polskiej afery podsłuchowej przypomina działania rosyjskiego wywiadu. Wprawdzie zagraniczne służby - jego zdaniem - nie "paliłyby" bardzo dobrego źródła informacji. - W przypadku rosyjskiego wywiadu takie przypadki się jednak zdarzały - mówił Niemczyk. - Rosjanie specjalizują się też w prowokacji i dezinformacji, a te elementy są tu widoczne - dodał były szef UOP. Niemczyk radzi polskim władzom, by wprowadziły bardziej radykalne procedury dla polityków. - Chodzi o ich ochronę - dodał Niemczyk. Jeżeli dwóch polityków ma się gdzieś spotkać i porozmawiać, takie miejsce powinno być wcześniej sprawdzone przez służby - mówił. Dodał, że gdyby sam wybierał miejsce do odbycia takiej rozmowy, byłoby ono gwarne - na przykład lodziarnia, w której jest dużo dzieci, czy stacja metra. Tygodnik "Wprost" ujawnił w ostatnich dniach kompromitujące rozmowy między innymi z udziałem szefa NBP i ministra spraw wewnętrznych, oraz byłego ministra transportu Sławomira Nowaka i byłego wiceministra finansów Andrzeja Parafianowicza. W sprawie tej ostatniej rozmowy postępowanie wszczęła prokuratura. Wczoraj konferencję w tej sprawie zorganizował premier - wbrew spekulacjom nie zdecydował się odwołać ministra Sienkiewicza.