- Kolejne partie dokumentów przychodzących w sprawie potwierdzały, że nic nie ma w materiałach (...), była to niepotrzebna robota - dodał. Marzec potwierdził przed komisją, że po śmierci Blidy dokonano analizy akt spraw węglowych "z ukierunkowaniem na nazwisko Blida". Dodał, że negatywnie oceniał zaangażowanie CBŚ w tę sprawę. Mówił, że do CBŚ należało zorganizowanie zbiórki materiałów i ściągnięcie ich do stolicy, natomiast ich analizy dokonywało biuro wywiadu kryminalnego Komendy Głównej Policji. B. szef CBŚ zaznaczył, że w związku z analizą do Warszawy ściągnięto "ogromną ilość materiałów", również archiwalnych. "Pracownice kancelarii mówiły, że są przekazywane potworne ilości dokumentów" - mówił. Zaznaczył, że był więcej niż jeden transport dokumentów do stolicy. - Byłem szczęśliwy, że CBŚ nie przeprowadzało tej analizy - dodał i zaznaczył, że Biuro nie miało wystarczającej ilości analityków, którzy w dodatku mieli wiele innych obowiązków. W pierwszej połowie września przesłuchiwany przez komisję były szef policji Konrad Kornatowski zeznał, że ówczesny minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro polecił mu zebranie wszystkich spraw związanych z tzw. aferą węglową, także spraw operacyjnych prowadzonych przez policję (...) i wykonanie analizy pod kątem wyszukania nazwiska Blidy. Jak zeznał Kornatowski, analizę zlecił m.in. Jarosławowi Marcowi. Nie wykazała ona dowodów na przestępstwa popełnione przez byłą posłankę.